piątek, 12 października 2012

"G - Team Novy Bor przegrywa z Economistem SGSEU Saratov 2,5 - 3,5. Radosław Wojtaszek remisuje, Mateusz Bartel przegrywa"



Mecz G-Team Novy Bor z Economistem SGSEU Saratov, to było naprawdę mocne rozdanie, zważywszy na bardzo silny skład przeciwników "polskiej" drużyny. Rankingowa siła gry pierwszych trzech stolików była mniej więcej wyrównana, nawet z lekkim wskazaniem na klub, któremu kibicujemy. Jednak na niższych stołach różnica była już znaczna, zarówno jeśli chodzi o rankingi jak i ogólną popularność arcymistrzów klubu z Saratova.

Na pierwszej szachownicy Radosław Wojtaszek spotkał się z Dimitrijem Andrejkinem, z którym rozegrał obronę Nimzowitscha, uzyskując po debiucie dość solidną pozycję oraz dużo lepszy czas. W grze Radka zawsze mi się podobało jego gospodarowanie czasem - gdy nasz lider jest doskonale przygotowany debiutowo (a najczęściej jest) nie kombinuje i gra po prostu " z ręki" dając przeciwnikom wyraźne sygnały, że wszystko wie i zajmie się namysłem, gdy zajdzie taka potrzeba. Ktoś kiedyś powiedział, że kluczową różnicą pomiędzy arcymistrzami wybitnymi, a normalnymi rzemieślnikami 64 pól, jest umiejętność uchwycenia kluczowych momentów w partii. Wybitny arcymistrz potrafi złapać te kluczowe momenty i wtedy cały zaoszczędzony czas, lub poważną jego część, zużywa na głęboką analizę pozycji po to, by  kilkoma głębokimi posunięciami sprowadzić partię na korzystne dla siebie tory. Radek Wojtaszek ma dobrze wypracowną część pierwszą tej wielkiej sztuki, czyli wyrabianie sobie czasowej przewagi nad przeciwnikami (ma to za sprawą świetnego przygotowania debiutowego), część druga, czyli wyczucie kluczowych momentów partii, dostępna jest tylko nielicznym i tutaj cała czołówka światowa zawzięcie próbuje rozwijać ten "zmysł" z większym lub mniejszym powodzeniem. Tu decydują dosłownie niuanse - gdy kluczowy namysł rozpocznie się kilka posunięć za wcześnie, lub kilka za poźno, zwykle jest "po sprawie", no chyba, że przeciwnik jeszcze gorzej wypada w tym jednym z najtrudniejszych elementów szachowej sztuki. Dlaczego lubię jeszcze przyglądać się debiutowej, bezpretensjonalnej grze Radka Wojtaszka? Ano dlatego, że jeśli transmisja jest nadawana na takim poziomie jak wczoraj, gdzie wszystko się wiesza i nie można niczego "ogarnąć" - szachownica naszego lidera jest dobrym drogowskazem, czy wszystko jest w porządku z przekazem ;).

A w porządku nie było i dziś (choć było o niebo lepiej niż wczoraj). Transmisja Mateusza Bartla oraz grającego dla czeskiej drużyny Hindusa Sasikirana, zatrzymała się po pierwszych kilku posunięciach i odblokowała po dobrej półtora godzinie. Dobrze, że wszystko wróciło do normy w ciekawych momentach tych pojedynków.
U Radka Wojtaszka pozycja upraszczała się z każdym posunięciem i poźniejszy remis był logicznym zakończeniem tego pojedynku. Partia Mistrza Polski z  Tomashevskym była pojedynkiem skomplikowanym, miłym dla oka (w zasadzie w każdej partii Mateusz gra efektownie i jego gra przyciąga uwagę) jednak na całym tym zamieszaniu lepiej wyszedł... przeciwnik Mateusza. Ta przegrana Mistrza Polski, zadecydowała o przegranej drużyny G-Team Novy Bor. Na pozostałych stołach padły remisy. No cóż, Mateusz ma niewiele do stracenia w następnych meczach i zapewne spróbuje udowodnić swoją przydatność dla drużyny.

Jutro "polski" klub jak gdyby wraca do początku, gdyż trafia na klub o nazwie "Gambit Aseko - See". Cokolwiek ta nazwa znaczy, drużyna ma średni ranking w okolicach 2350 elo, więc emocje nie będą te i po przewidywanej wygranej napięcie wzrośnie niepomiernie w rundzie czwartej. Wtedy interesujący nas G - Team Novy Bor będzie po raz kolejny prentendował w pojedynku z bardzo silnym zespołem. Oby tym razem udanie.

I jeszcze jedna sprawa - W tzw. "Wielkim Szlemie", czyli turnieju rozgrywanym w Sao-Paulo oraz Bilbao, Magnus Carlsen wygrał 30 pos. miniaturę z aktualnym Mistrzem Świata "Vishym" Anandem. Czyżby to był pierwszy zwiastun zmiany na szczycie i jakiś znak czasu dla legendarnego Hindusa? Czas płynie nieubłaganie, a nużący od pewnego momentu styl Ananda na neutralizowanie przeciwników, taka trochę Schlechterowska maniera gry bez tego dawnego zacięcia Mistrza Świata do przebijania przeciwników, każe mi myśleć coraz poważniej o wielkich zmianach jakie zajdą na szachowym szczycie. Anand, jako wielka osobowość, odcisnął piętno na szachach przełomu wieków, jednak tak grając tytułu raczej nie obroni. Na Gelfanda wystrczyła klasa gry i ogromne doświadczenie - na norweski talent te elementy to zdecydowanie za mało.


4 komentarze:

  1. Muszę powiedzieć, że styl wygranej Carlsena z Anandem zmiażdżył mnie. To było w stylu Capablanki! Vishy zawsze był moim ulubionym graczem, ale w tej partii był całkowicie bezradny. Wielkie szachy w wykonaniu Magnusa...

    A co do Mateusz... to po raz kolejny zagrał w swoim stylu...nazwijmy to "na aferę"... od połowy partiii było widać, że nic z dobrego z tego nie wyniknie... zjazd tego utalentowanego zawodnika trwa... niestety, bo jego styl bardzo mi się podoba, ale widać, że jest nieefektywny w starciu z dobrze broniącymi zawodnikami :-(

    OdpowiedzUsuń
  2. Czy jest możliwość obejrzenia gdzieś tych partii?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No na stronie Klubowego Pucharu Europy.Znajdziesz link na mojej stronie albo na stronie PZszach - u.

      Usuń
  3. Na KPE mamy dzisiaj kilka ciekawych partii, w tym kilka z podtekstem, ja wymieniłbym:
    Ponomariow - Iwanczuk (partia liderów szachów ukraińskich)
    Leko - Szyrow (na partie Szyrowa zawsze warto popatrzeć, mało kto dzisiaj jeszcze tak gra)

    Na Grand Slam'ie dzisiaj ostatnia runda, kluczowe partie to:
    Vallejo - Caruana
    Aronian - Carlsen
    Carlsen i Caruana muszą dzisiaj grać na wygraną czarnymi.
    Zadanie Caruany wydaje się łatwiejsze, bo Vallejo to jednak nie Aronian.

    Partia Anand - Karjakin, to dla Ananda gra o prestiż, po wczorajszej klęsce z Carlsenem, a przy okazji dla obu walka nawet o 3 miejsce, gdyby Aronian nie ustał dzisiaj z Carlsenem.

    MirekW

    OdpowiedzUsuń