niedziela, 11 listopada 2012

"Almira Skripchenko podstawia wieżę Monice Soćko w jedno tempo! Iveta wychodzi z wielkich tarapatów i ratuje remis"



Nie wiem, czy Wam mówiłem, ale po tej mojej słynnej wizycie u okulisty, gdy Radek Wojtaszek potykał się z Shortem (nomen omen na Syberii) pani "od oczu" zaleciła mi okulary. To nie tak, ze wzrok mi się bardzo pogorszył: na lewym oku zero (minimalny plus) na prawym oku minus pół, jednak okulary nosić muszę. Domownicy szybko ochrzcili mnie mianem "profesor Brylczyk" ale po jakimś czasie udało się przywyknąć wszystkim: im, z moim widokiem, gdy jestem "pod okularami'' oraz... mojemu nosowi, który musi od czasu do czasu coś tam dziwgać. ( Swoją drogą niezła tolerancja - człowiekowi okulary potrzebne, a tu odrazu "profesor Brylczyk" - czuję się dyskryminowany ;) ).

Transmisję z Chanty -Mansyjska w świetnej jakości, z komentarzem na żywo GM Siergieja Shipova, śledziłem od rana z wielką uwagą oraz niekłamaną przyjemnością. To coś niesamowitego widzieć nie wieszającą się transmisję, komentarze w trzech językach (jednen w języku Chińskim!) do wyboru, do koloru oraz oczywiście najlepsze szachistki świata.

Obie partie, zarówno Moniki jak i Ivety były bardzo typowe dla szachów kobiecych, gdzie poszczególne, następujące po sobie posunięcia odmieniały radykalnie obraz wydarzeń na szachownicy.
Gdy w partii Moniki Soćko doszło do końcówki, już miałem spoglądać gdzie indziej, wszak pozycja była relatywnie prosta, bliska równej, jednak doczekałem się szacha damą na g3 i potem nastąpiło... no właśnie co nastąpiło? Wielka jednoposunięciowa katastrofa Almiry Skripchenko.

No i to ma związek z tym moim wstępem. Otóż, siedząc w pewnym oddaleniu od monitora, nie mając okularów założonych, zacząłem się wpatrywać intensywnie w monitor. Poszukałem okularów jak Pan Hilary, przetarłem je, założyłem, patrzę znów, bo nie dowierzałem własnym zmysłom, no i jednak tak! Jednak to prawda - Skripchenko podstawiła ciężką figurę w jedno tempo! A przecież losy tej partii ważyły się długo i tu najbardziej sprawiedliwym wynikiem byłby podział punktu. Jest to coś wspaniałego, taki prezent. Jutro Monika ma bardzo komfortową sytuację, gdyż wystarcza jej remis. Trzeba oczywiście pamiętać o tym, że Skripchenko nie będzie czekać, ona nie ma już nic do stracenia i wcześniej czy później, zaatakuje. Reguła gry w takich sytuacjach meczowych, gdy wystarcza remis, jest dobrze opisana u Marka Dworeckiego, który każe taką partię grać jak normalną partię turniejową i w żadnym wypadku nie próbować grać na remis od samego początku, co zwykle kończy się bardzo źle.

Iveta Rajlich z Olgą Girją powinna przegrać. Uratował ją tylko niedoczas przeciwiniczki, która przeszła do czterowieżowej końcówki z pionem więcej, jednak to już była koncówka remisowa. Iveta powróciła z dalekiej podróży i miała masę szczęścia w tej partii. Jutro obie Polki mają białe figury, co jest bardzo dobrym układem. Nasze reprezentantki stoją przed wielką szansą na wejście do grupy najlepszych 32 szachistek świata, choć znacznie bliżej tego wyczynu jest Monika Soćko. Mocno trzymam kciuki za ten plan minimum i oczywiście za coś więcej, czyli dalsze awanse naszych pań.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz