poniedziałek, 12 listopada 2012

"Horror w partii Rajlich-Girja bez "happy endu" dla Polki. Monika Soćko remisuje z Almirą Skripchenko i awansuje do drugiej rundy Mistrzostw Świata!"



Właściwie to powinienem odesłać Czytelników do samego pojedynku Ivety Rajlich z Olgą Girją, bo wydarzenia, które miały miejsce w tej partii, począwszy od debiutu, skończywszy na głębokiej końcówce, nie dają się w żaden sposób sklasyfikować. Iveta po debiucie stanęła w strasznym "worze", że użyję typowo szachowego slangu. Bardzo wolna gra i mało konkretna oraz dość siermiężny plan pozostawienia króla bez roszady z ideą Wh1 - g1 - g3, by następnie pójść królem "na piechotę" w miejsce krótkiej roszady spowodował, że Girja dostała oprócz pary gońców piękną grę. Iveta broniła pozycję dzielnie i z uporem ale w pewnym momencie, gdy szanse już były wyrównane, popełniła koszmarny błąd w końcówce, co Rosjanka bezlitośnie wykorzystała. Można powiedzieć, że Iveta wcieliła się w rolę Almiry Skripchenko z wczorajszej, pierwszej rundy (również wieża w roli głównej). Polka nie skorzystała z prezentu, jaki wczoraj przeciwniczka jej podarowała i żegna się, niestety, z Mistrzostwami Świata. Ależ to są zawody! Jedziesz na inny kontynent, przez pół świata się tłuczesz, by po dwóch dniach wracać z niczym do domu. No, cóż. Szkoda, wielka szkoda. Trzeba jednak stwierdzić, że przy takim stylu gry Iveta miałaby bardzo ciężko w następnych rundach. Ciekawy jestem czy Iveta zostanie by pomóc Monice, czy wróci szybko do kraju?

Zdecydowanie bardziej logicznie wyglądał pojedynek Moniki Soćko z Almirą Skripchenko. Monika zdobyła w debiucie kilka silnych punktów oporu w centrum i rozpoczeła lawirowanie trzymając pozycję i  zrzucając na przeciwniczkę odpowiedzialność za wykazanie aktywności. Wiadomym było, że Skripchenko musi zatakować i zrobiła to już na styku gry środkowej i końcówki, jednak Monika sparowała wszystkie groźby i zakończyła partię wiecznym szachem. Bardzo rozsądnie poprowadzona partia przez naszą arcymistrzynię powoduje, że Polka jest w 32 turnieju, a dodatkowo jutrzejszy dzień jest dla niej dniem wolnym od gry, gdyż jutro odbędą sie tie-breaki. Monika ma więc czas na regenerację i przygotowanie się do następnej przeciwniczki.

Dziś radość miesza się ze smutkiem - przyznam się, że widząc końcówkę Ivety w pewnym momencie zacząłem juz myśleć o jutrzejszej dogrywce w szachy szybkie z Girją, jednak przeliczyłem się. Na osłodę mamy za to awans Moniki Soćko i za jej sprawą przed nami mnóstwo emocji już pojutrze.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz