Podejrzewam, że nie tylko ja tak przeżywałem pojedynek naszej reprezentatnki. Teraz uspokoiłem się nieco, ale musielibyście mnie widzieć podczas obu partii Moniki! Może jednak lepiej, że nie widzieliście ;). Domownicy są przyzwyczajeni, ale gdyby tak ktoś z boku popatrzył?:) No, ale takie jest kibicowanie, to robią emocje, tego się nie da normalnie kontrolować. Bo, gdy się widzi tak grającą Monikę Soćko, to poprostu nie można się nie dać ponieść. Tutaj ręce same się składają do oklasków.
Gdy zadzwoniłem do kolegi, który prosił mnie o informację, co się dzieje w Chanty-Mansyjsku, rozmowa wyglądała tak, że prawie się przekrzykiwaliśmy, a jego koledzy słysząc o czym rozmawia i jak się zachowuje, patrzyli na niego jak na przybysza z innej galaktyki. Bo szachiści tacy właśnie są. Galaktyczni. Czasami sobie myślę, że Ci, którzy są z boku szachów, dla których ten piękny świat jest zamknięty, niedostępny, tracą bardzo wiele. Nie raz mam ochotę pokazywać wszystkim jakie wielkie piękno tkwi w szachach i jaka głębia. Ale trzeba być realistą, nie każdy ulegnie urokowi szachów. Polskim szachom takie zwycięstwa są potrzebne jak powietrze ptakom. Trzeba nam to tylko świetnie sprzedać, zainteresować wszystkich. Czasy są takie, że niekiedy trzeba wręcz bezczelnie się reklamować, rzucać w oczy, zaprzątać sobą uwagę. Tyleż prymitywnych rzeczy przez dobre "sprzedanie się" zostało kupionych przez wielką rzeszę ludzi, a my z naszą dyscypliną nie mamy się czego wstydzić, bo szachy to wielka rzecz.
Przyznam się, że tak grającej Moniki Soćko, dawno nie widziałem. Doskonała relacja i przekaz tv z Chanty-Mansyjska, pokazała naszą sportsmentkę niesamowicie umotywowaną. Widać było po jej zachowaniu, gestach, napięciu mięśni twarzy, że pracuje na pełnych obrotach. Z kolei Chinka nie wyglądałą przekonująco. Z psychologicznego punktu widzenia Mistrzyni Świata, była w bardzo ciężkim położeniu. Tą sytuację można porównać do siatkówki, gdzie dany zespół prowadzi dwoma setami i jest mu potrzebny do wygranej ten jeden, ostatni set. Gdy drużyna przeciwna wygrywa, najczęściej mecz się kończy wygraną w tie-breaku tego zespołu, który przegrywał 0-2. To znana siatkarska reguła. Całkiem możliwe, że Chinka nie potrafiła sobie wydarować wczorajszej przegranej. Pewnikiem myślała wtedy: "Do djabła, miałam odpoczywać w dzień tie-breaków przed trzecią rundą, a teraz muszę walczyć i wygrywać od nowa!". Monika miała dużą przewagę psychologiczną w dogrywce i ją wykorzystała. Chinka siedziała przy stoliku niepewnie i jej zachowanie zdradzało duży niepokój. Naprzeciwko niej siedziała Monika, która wyglądała jak prawdziwa wojowniczka. Bardzo mi się spodobały komentarze Siergieja Shipova, który w pewnym momencie wziął stronę Polki i w momencie kiedy Monika w pierwszej partii miała bić gońcem piona "f3" wręcz krzyczał: "Dawaj Monika! Daawaj!Bij pieszku f3". Poziom gry Moniki Soćko "wkręcił w ziemię" nie tylko Siergieja Shipova. Większość obserwatorów była pod wielkim wrażeniem stylu, w jakim Polka wyeliminowała Chinkę z Mistrzostw Świata.
Według drzewka kojarzeń, Monika spotka się z odwieczną rywalką Antoanetą Stefanową, która miała dzień wolnego. Stefanowa pokonała w "klasyku" Zu Chen 1,5-0,5.
Sensacja goni sensację na Mistrzostwach Świata. Odpadła Humpy Koneru, nie ma już Hou Yifan nie ma Saszy Kosteniuk. To jest właśnie piękno tego typu rywalizacji. Tu nie grają nazwiska, nie grają rankingi, nie grają nawet najwyższe tytuły. Tutaj wszystko weryfikuje szachownica. Miło mi jest ogłosić, że to nie koniec emocji. Właściwie Monika otwarła sobie tą wygraną drzwi, do walki o tytuł, bo jest w kapitalnej formie. Myślę, że sprawi nam jeszcze niejedną niespodziankę w tym turnieju. Trzymam kciuki za naszą wielką Wojowniczkę!
Super Super!!!
OdpowiedzUsuńPaweł Gorłow
Wielkie gratulacje. Trzymam za Pania kciuki Pani Moniko o awans do IV rundy.Paweł Gorłow
OdpowiedzUsuńNIESAMOWITE!!! Jestem pod wrażeniem nie tylko zwycięstwa, o historycznym wymiarze, ale i PIĘKNA gry Moniki w dwóch partiach dogrywki. To byłą prawdziwa POEZJA szachów, zwłaszcza druga partia. Brawo ;-)))
OdpowiedzUsuń