Myślałem, że już się nie doczekam takiej partii w wykonaniu Mistrza Świata. Ta partia była jak pomruk bengalskiego tygrysa, który się przebudził. Pytanie tylko czy ten, jak by nie patrzeć, ginący gatunek zechce wyruszyć na dłuższe łowy, czy zadowoli się tą jedną ofiarą. Nie wiem czy zauważyliście, ale pojedynek Ananda z Kramnikiem, nie ten dzisiejszy, a sprzed przerwy, wyglądał naprawdę niecodziennie: na szachownicy w okolicy czterdziestego posunięcia wciąż był komplet szesnastu pionów i obaj przeciwnicy mijali się swoimi żołnierzami nie myśląc o jakichkolwiek biciach. W pewnym momencie pozycja zamknęła się całkowicie i dalsza gra nie miała już większego sensu.
Mistrz Świata w pojedynku z Gawainem Jonesem przypomniał sobie co to jest taktyka i wszystko dosłownie "fruwało". Jestem ciekaw, czy Anandowi wróciła ochota na grę, czy "Tygrys" zaśnie jutro i będzie się budził jak to ma w zwyczaju gdy poczuje, że coś mu naprawdę zagraża.
Nie wiem już, co mam pisać o Carlsenie, a raczej o jego przeciwnikach. O Kasparowie opowiadano takie oto historie, że biła od niego jakaś specjalna aura. Gdy siadał do szachownicy przeciwnicy czuli się jacyś tacy mali i nieważni, następnie zaczynała pracować w nich negatywnie podświadomość i ich pojedynki z Mistrzem Świata były niczym spełniające się złe proroctwo. Czy tak się czują przeciwnicy Carlsena? Nie jestem w stanie powiedzieć. Widziałem wiele przekazów tv, w którym Norweg nie odróżnia się niczym specjalnym od innych uczestników, ot siedzi sobie, liczy, robi to co zwykle robi szachista podczas gry. Więc co? No to, że siła gry Carlsena jest fenomenalna. Magnus jest po prostu bardzo mocny - innego wytłumaczenia nie mam jeśli chodzi o jego grę. Dziś poległ Michael Adams w partii, której nie powinien przegrać. Przynajmniej tak mi się wydaje - przez długi okres czasu miał przewagę piona, zdrową pozycję i został ku wielkiemu mojemu zaskoczeniu nie z równym materiałem, a z pionem mniej! A przecież Adams to doskonały technik. Magnus Carlsen na wirtualnej liście wyprzedza już Kasparova i jak wytrzyma w tej formie do końca roku, to będzie nowym rekordzistą. I dobrze, niech nadchodzi nowe w szachach, światem rządzi ruch i wieczna zmiana.
Judit Polgar prawdopodobnie marzy już o powrocie do Budapesztu - takie odnoszę wrażenie. Dziś została ograna przez Nakamurę, Węgierka walczy dzielnie, wlaczy bardzo ambitnie, ale to nie wystarcza.
No i na koniec mamy Vladimira Kramnika, który również "nie spuszcza z tonu, nie zaniża poziomu". Kramnik zagrał partię, której nie uchwyciłem. Po prostu nie rozumiem jej. No, mogę nie rozumieć?;) W pewnym momencie pod biciem stała "jakość", McShane jej nie przyjął, potem dostał dużo gorszą pozycję i Kramnik już tej pozycji nie wypuścił. Trzeba przyznać, że turniej elity w Londynie pokazuje do czego dąży cały szachowy świat, od amatora, poprzez silnych mistrzów, skończywszy na tych na samym "topie". Chodzi o granie podobnych partii, twórczych, kreatywnych, o uczestnictwo w czymś naprawdę wielkim. W szachach, czasami sobie myślę, chodzi o bycie artystą. W Londynie kilku artystów 64 pól pokazuje szachy o kilka odcieni głębsze, prezentują ten wyższy poziom rozumienia szachów, a my jesteśmy tego świadkami. A co powiecie? Szachy piękne są, nieprawdaż?
Obserwując ten turniej po raz pierwszy mam tak dojmujące odczucie, że Carlsen gra w szachy po prostu na zupełnie innym "levelu" niż cała reszta. Nie chodzi mi o to, że jest ciut lepszy, (odporniejszy psychicznie, robi mniej błędów etc.), nie, po prostu on jest przynajmniej o klasę lepszy nawet od Aroniana czy Kramnika (że o zwykłych am. z 2700+ nie wspomnę). Wystarczy dać mu normalną pozycję, a on ogra w niej każdego! Dla mnie największą zagadką jest to w jaki sposób osiągnął ten swój poziom, jak wygląda jego praca nad szachami. Gołym okiem widać, że nie skupia się nad debiutami, ale poza tym jest wręcz niesamowity.
OdpowiedzUsuńRadekB
Zgadzam się z przedmówcą - Calsen gra w innej lidze - w jednoosobowej Lidze Mistrzów (tak jak kiedyś Kasparow). Dzisiaj bez wielkich fajerwerków Magnus ograł Judith Polgar, która może jest w słabej formie, ale dzisiaj nie popełniła żadnego rażącego błędu, niczego nie podstawiła, a jednak przegrała, bo figury Carlsena całkowicie zdominowały szachownicę, w tym czarnego króla i trzeba się było poddać. Myślę, że można śmiało napisać, że byliśmy dzisiaj świadkami "calsenowskiego zwycięstwa" - NA SIŁĘ GRY!
OdpowiedzUsuńRażącego natomiast błędu dopuścił się Anand w partii z Adamsem. Niestety wydaje się, że sympatyczny Hindus też zaczął grać w innej lidze - tyle, że w odróżnieniu od genialnego Norwega, Vishi pogrywa... w niższej lidze.
MirekW