poniedziałek, 10 grudnia 2012

"Srogie terminy Radka Wojtaszka w turnieju Rose Valley Open"




Tak to już w życiu bywa, że każde nasze apogeum szczęścia zawiera w sobie pierwiastek smutku i na odwrót, gdy nic, ale to nic się nie wiedzie, pojawia się gdzieś ten słynny błysk, który kieruje nas ku równowadze i szczęściu. Dziś mieliśmy również do czynienia z przysłowiową łyżką dziegciu w smakowitej beczce miodu. Każdy łapczywy szachowy "miś" (którym bez wątpienia jest autor tych oto słów) przy zapełnianiu brzuszka przy jednej łyżce musiał się skrzywić nie lada. Chodzi o przegraną naszego lidera Radka Wojtaszka w turnieju z "doliny róż" w Kalkucie, z hinduskim arcymistrzem Deep Senguptą.

Oglądałem równolegle obie partie, tą syberyjską Bartosza oraz indyjską Radka, i było to trochę tak, jakby pić na zmianę dobre wino krymskie i cierpki ocet. Radkowi Wojtaszkowi idzie jak po grudzie w Kalkucie, męczą go strasznie ci arcymistrzowie co ledwo przekroczyli 2500 elo. Radek gra z dużym obciążeniem - tutaj remis jeśli chodzi o ranking jest jak przegrana, traci się około 3 oczek elo. Przegrana natomiast, to już potężny uszczerbek rankingowy i dziś, niestety, byliśmy świadkami tej nieprzyjemnej sytuacji. To jest decydująca faza turnieju w Kalkucie, pozostały jeszcze trzy rundy. W partiach Radka jest mało świeżości i język figur szachowych z jego pojedynków mówi nam: albo o zmęczeniu (choć dystans przecież jeszcze się nie zamknął w normalnej dziewięciorundówce) albo o innych czynnikach, o których trudno pisać, gdy nie jest się tam, na miejscu. Radek spadł poza pierwszą dziesiątkę, ale oczywistym jest, że jeśli rzutem na taśmę wygra trzy ostatnie pojedynki będzie w pierwszej trójce. Zadanie to niełatwe. Trzeba też brać pod uwagę fakt, że to jeden z dwóch turniejów indyjskich Radka. Za kilka dni reprezentant Polski zagra w jeszcze silniejszym kołowym turnieju w New Delhi o średnim raningu uczestników w okolicach 2680 elo.

Wracając na moment do tych czynników, które mogą mieć negatywny wpływ na formę naszego reprezentanta, to w przypadku tak dalekiej wyprawy (jako podróżnik coś o tym wiem) niekorzystny wpływ może mieć gwałtowna zmiana czasu (bardzo źle, gdy nie jest odespana) oraz... zmiana diety. Gdy zmienia się kontynent, prawie każdy narażony jest na zmianę flory bakteryjnej, w momencie gdy zaczyna się jeść miejscowe jedzenie. Podczas moich podróży do  Afryki oraz Azji, pierwsze dni miałem bardzo ciężkie - dopiero po około dwóch tygodniach wyszedłem na ludzi jeśli chodzi o sensacje żołądkowe. Nie wiem czy podążam dobrym tropem, w każdym bądź razie podobne sprawy mogą być dla arcymistrza wysokiej klasy bardzo istotne. Może też gorsza forma nie mieć jakiejś zewnętrznej przyczyny, tak też bywa. Gdy Radek wróci do Polski pewnie się dowiemy o wszystkim, gdy opowie o swoich wrażeniach. Przydałoby się jednak nie tracić już na rankingu, bo to bardzo cenna zdobycz arcymistrza z Kwidzyna.


2 komentarze:

  1. Wszystko racja, jednak ja bym nie przesadzał z tym rankingiem. Liczy się dobra gra. Nie przekonują mnie zawodnicy, którzy, aby nabić rankimng unikają gry. Wielu nie pojechało by na taki turniej, ale mam szacunek dla Radka, że to zrobił, bo gra niewiątpliwie zaprocentuje. Bez grania nie będzie postępu w jego grze.

    OdpowiedzUsuń
  2. Maciej Nowotny moim zdaniem ma racje, zwłaszcza, że Radek ma do "odrobienia" jako praktyk zaległości powstałe w czasie przygotowań do meczu Ananda. Nie wiadomo czy w ogóle się da ale trzeba próbować. Nie jest łatwo na takim poziomie wciąż grać lepiej ale życzę tego Radkowi. Ostatnio mimo niezłych przecież wyników nie grał zbyt ciekawie. No cóż, poczekajmy, przecież nie znamy wielu uwarunkowań i trudno wszystko sprowadzać do kwestii repertuaru debiutowego

    OdpowiedzUsuń