czwartek, 20 grudnia 2012

"Wieża Babel"



                                                             

                                                               "Poezją jest to, co ginie w przekładzie"
                                                                                               Robert Lee Frost



W momencie gdy zaczyna się poznawać języki świata dogłębnie, lub nawet w bardzo powierzchowny sposób, człowiek myślący musi się w którymś momencie zastanowić nad naturą języka. W "Księdze Rodzaju" odnajdujemy dobrze wszystkim znany obraz ludzkości, zjednoczonej wokół idei wzniesienia potężnej wieży, która miała sięgnąć nieba. Nie trudno zauważyć, że jak na ludzką rasę jest to dość specyficzna sytuacja - pełna zgoda, jeden zamysł, wszyscy pragną tego samego. Kiedyż coś podobnego jeszcze miało miejsce? Bardzo trudno wyszukać w zakamarkach pamięci podobne zdarzenie. Oczywiście ten dziwny układ nie spodobał się zazdrosnemu, starotestamentowemu Stwórcy, który w poczuciu zagrożenia pomieszał budowniczym języki i tak wielkie plany pozostały tylko w zamysłach, niedokończone. Pomieszane języki to kolejna mila dalej i dalej od Raju, który dla nas mgliście majaczy w oddali. A może ten Raj jest tylko mirażem, którego nigdy nie było?





Każdy język tnie rzeczywistość na swój własny, niepowtarzalny sposób. Odzwierciedla nie tylko miejsce, w którym dany naród żyje od wieków, ale całą jego nie tak prostą do rozszyfrowania symbolikę - ta zaś pozwala mu się odróżniać spośród wielu innych nacji. Z tego wszystkiego wynikają najprzeróżniejsze implikacje, włącznie z tą, która sięga najdalej i którą można zawrzeć w pytaniu: Czy język określa w jakiś sposób to co postrzegamy? Czy, ta sama rzecz widziana oczami przedstawicieli różnych nacji, jest tą samą rzeczą? Czytelnika jak i autora tych słów, interesuje oczywiście to co najbliżej i to, co jest względnie łatwe w opisie dla obu stron, czyli szachy. Przyjrzyjmy się jak widzą szachy różne nacje i jak je postrzegają za sprawą języka, którego używają do ich opisu. Wysilcie wyobraźnię, dajcie się ponieść, a może przy odrobinie szczęścia odkryją się przed wami rzeczy niezwykłe.

Nie będziecie specjalnie zdziwieni, gdy rozpoczniemy ten przegląd od Rosjan. Wybór jest oczywisty, Rosjanie oszaleli na punkcie szachów gdzieś pod koniec XIX w. i trwa to praktycznie do dziś. Co ciekawe, Rosjanie, będący narodem wschodniosłowiańskim, z uwagi na rozległość terenów, które zamieszkują, czerpią z wielu kultur, począwszy od cywilizacji zachodniej, skończywszy na starych tradycjach Dalekiego Wschodu. Kiedyś w rosyjskich kręgach intelektualnych wybuchł ostry spór, czy korzenie Rosji należą do kultury zachodniej, czy ich pochodzenie jest "wschodnie". W pewnym momencie zaczął przeważać pogląd, że Rosja to Rosja i jej duchowa proweniencja nie jest ani zachodnia, ani wschodnia. Rosja to Rosja. No więc jak Rosjanie widzą szachy? Zobaczmy to na przykładzie nazewnictwa figur. Pion to dla Rosjan "pieszka", czyli piechur, chodzący "na piechotę". Łatwo zauważyć batalistyczną poetykę w tej nazwie. Pion w naszym języku nie ma takich konotacji. Pion, czy też być tylko "pionkiem w grze" oddaje małość i nieważność ale pion nie jest aż tak "wojenny'' jak u Rosjan. Idźmy dalej. Hetman dla Rosjan to"fierjz". Nasz Hetman kojarzy nam się jednoznacznie - wystarczy sięgnąć po "Trylogię" Sienkiewicza. W "Potopie" czy "Ogniem i Mieczem" łatwo odnaleźć różnych hetmanów. Powiedzmy Hetman polny koronny to potężna "fucha" w Polsce przedrozbiorowej. Tutaj konotacje są również z kręgu tych batalistycznych. U Rosjan hetman to "fierjz"i słowo to wywodzi się od perskiego "fiża", który oznaczał wschodniego wezyra. Wezyr był urzędnikiem na dworze Kalifa i stał na czele kancelarii państwa. Tutaj nie tyle chodzi o wojnę, co o siłę urzędu, która jest równa sile hetmana na szachownicy. A więc "fiża". Wpływy wschodnie są tutaj oczywiste. Król dla Rosjan to król, a koń to koń, choć w naszym języku koń jest rzadziej używany, częściej żartobliwie. W Polsce przeważa określenie skoczek. My mamy gońca, Rosjanie mają "słona", co w języku rosyjskim oznacza po prostu "słonia". Słonie w Indiach miały dużą wartość bojową, wystarczy poczytać o wyprawach Aleksandra Macedońskiego. "Słon" zdradza po raz kolejny wpływy wschodnie. Więc jak to jest z tym postrzeganiem szachów przez Rosjan? Czy aby na pewno widzą to co my widzimy, gdy spoglądają na szachownicę i ustawione na niej figury? Jak dla mnie rosyjska szachownica jest bardzo "wschodnia".

Przenieśmy się do kraju, który odpowiada między innymi za to, że słaby hetman stał się najsilniejsza figurą, czyli do renesansowych Włoch. Według GM Dawida Bronsteina hetman uzyskał swoją moc i dalekosiężność w wyniku upadku feudalnego średniowiecza, co spowodowało wzrost handlu na duża skalę w Europie i większe "ruchy" na kontynencie. Dla Włochów hetman to nie wojenna poetyka, chrzęst żwiru pod nogami wojska, czy huki wystrzałów armatnich, a kobieta, mamy nadzieję, że piękna. Hetman dla Włochów to "Donna". Interesujący jest też goniec, "Alfiere", czyli... biskup. Już sobie wyobrażam, a wy ze mną ten dwór okresu renesansu, a w nim tajemniczą postać z charakterystyczną czapką na głowie zwaną "mitrą". Zapytacie co ma rosyjski "słon" czyli słoń, do włoskiego "alfiere" czyli biskupa? Nie wiem, nie odpowiem wam na to pytanie. Podobne pytania proszę kierować do starotestamentowego Stwórcy, którego przedwcześnie obleciał strach i pomieszał nam mowę (Nie mógł trochę poczekać? Głowę daję, że ta wieża by runęła tak czy siak). Język włoski patrzy na szachy jak na dwór: jest król, jest piękna "donna", jest "torre" czyli wieża, baszta. Kręci się po tym dworze dziwny "biskup", a na dziedzińcu czeka "cavallo", czyli koń. Jeśli spojrzymy na inne języki, angielski lub francuski, szachownica również mocno trzyma się dworu królewskiego. Skoczek po francusku to "cavalier" czyli jeździec, jest król, królowa (cywilizacja zachodnia, Anglia, Włochy, Francja, robi wyraźny ukłon w stronę płci pięknej, kokietuje i zachęca kobiety do zainteresowania się szachami. Nasz hetman, czy rosyjski wezyr, niestety, pokazuje szachy bardziej patriarchalne, tutaj żadne piękności na wojnę nie idą). Język angielski jest w przypadku szachów dość prostolinijny. Anglia ma króla, królową, wieżę, konia oraz biskupa (Tego ostatniego prawdopodobnie bezceremonialnie zwinęła renesansowym Włochom). Jedna z ważniejszych tendencji, która jest zauważalna jeśli chodzi o języki w opisie szachów, to wraz z przesuwaniem się ku wschodowi odchodzimy od pluralizmu zachodniego do kultury patriarchalnej, która dominowała u ludów wschodnich i nomadycznych. Co płynie z tych rozważań? Gdy pojedziesz następnym razem na turniej i trafisz na obcokrajowca, który będzie chciał by twój król umarł ("mat" w języku perskim oznacza "król umarł") spojrzyj na swojego przeciwnika trochę innym wzrokiem i zastanów się, czy to co leży przed wami, to pole bitwy, jest dla was tym samym. Pomyśl, czy czasem czymś wspólnym dla was nie są tylko reguły tej bitwy, a armie różnią się znacznie. Co jeszcze więcej płynie z tych słów? Może to, że autor chciałby, byś przed świętami podskoczył na fotelu, krześle, i zadziwił się na nowo tą grą, za którą tak przepadasz :).
 I to tyle. Jeszcze tylko życzenia dla Was bożonarodzeniowe w następnym wpisie i już naprawdę koniec pisania w tym roku. No... chyba, że mnie coś podkusi ;).


Takoż i gracz za więźnia się liczy
(autorem tej sentencji jest Omar) na innej szachownicy;
tej z dni białych oraz czarnych nocy.

Bóg wprawia w ruch gracza, ten zaś figurę.
Jaki bóg zza pleców Boga rozpoczyna fabułę
z pyłu i czasu, i snów, i agoni?

                                                                      

3 komentarze:

  1. Oby więcej takich wpisów , skłaniających do zadumy a nie tylko pompujących emocje osobiste urazy ,winy i przewiny...

    OdpowiedzUsuń
  2. W języku francuskim na określenie Gońca (słonia / biskupa) używa się słowa "Fou" co znaczy szalony/dziwaczny. Ciekawe jak to się ma do nazw tej figury w innych językach?

    OdpowiedzUsuń