poniedziałek, 14 stycznia 2013

"Remisowe pierwsze dwie rundy superarcymistrzowskiego "Tata Steel Chess""




Jeden z najsilniejszych arcymistrzowskich turniejów w kalendarzu szachowym roku 2013 trwa od dwóch dni. Na starcie przyciągającej największą uwagę grupy "A", stanęli prawie wszyscy wielcy współcześni koryfeusze 64 pól i zmagania zapowiadają się niezwykle interesująco. Choć, w pierwszych dwóch rundach krew polała się tylko dwa razy, co wielu kibiców może martwić. Reszta spotkań zakończyła się remisami i można by rzec, ten wynik niepodzielnie panuje w Wijk aan Zee jak na ten moment. Ale spokojnie! Jestem zdania, że nasza żądza krwi wkrótce zostanie zaspokojona. Specyfika tak silnych rozgrywek, co potwierdzają statystyki, jest taka, że ilość partii zakończonych rezultatywnie nie jest duża. Jeśli chodzi o remis nie widzę w nim nic złego jeśli przeciwnicy stoczyli normalny pojedynek. Zakaz propozycji remisowych do któregoś tam posunięcia uważam za pomysł trafiony, natomiast są i tacy, którzy uważają, że w szachach w ogóle nie powinno się remisować no chyba, że zdarzy się sytuacja którą określają przepisy. Dla mnie to jest absurd i całkowicie nierealny pomysł. Dobrze, że owa grupa jest w zdecydowanej mniejszości.

Zastanawiałem się ostatnio nad psychologią kibica. Rozmyślałem nad tym, skąd u tylu milionów (miliardów) ludzi ta predylekcja do uczestniczenia w zdarzeniach sportowych. Skąd u nas ta rzadko zaspokojona na dłużej żądza krwi, pragnienie oglądania wygranych, przegranych, skąd się wreszcie biorą nasze sportowe sympatie i antypatie. Oczywiście w tych rozmyślaniach pominąłem całkowicie przyczyny kibicowania danej drużynie, czy zawodnikowi ze względu na tą samą narodowość, bo to jest rzecz  oczywista, że trzymamy kciuki jako Polacy na przykład za Justyną Kowalczyk, a nie Teresą Johaug czy (o zgrozo!) Marit Bjorgen. Nacjonalizmy plemienne to temat odrębny. Starałem sie sięgnąć nieco głębiej i doszedłem do wniosku, że generalnie cywilizacyjnie jesteśmy barbarzyńcami - kochamy po prostu krwawe igrzyska, a sport jest tylko bardziej ucywilizowaną formą przeżywania pojedynków, które dawniej toczyły się na śmierć i życie ku uciesze rozentuzjazmowanej gawiedzi. Patrzymy na sport, bo wciąż w nas żyje kult siły, chęć dominacji, pragnienie oglądania przeciwnika, który leży i jest całkowicie bezbronny. Sport jest generalnie barbarzyński, choć cała otoczka, propaganda wokół niego mówi coś wręcz odwrotnego. Nawet chrześcijaństwo uległo tej przemożnej, brutalnej sile i zasadniczo nie walczy ze sportem jako przejawem naszych zwierzęcych natur. W sporcie kibice, mają możliwość za niewielką opłatą (abonament, lub powiedzmy bilet wstępu na mecz hokeja na lodzie) przeżyć prawdziwie barbarzyńskie katharsis - siedzimy na trybunach, nic nam się nie ma prawa stać i możemy przeżyć wielką słodycz wygranej naszej ukochanej drużyny czy zawodnika i spojrzeć w smutne twarze pokonanych. Misterium się wykonało, możemy iść do domu, niosąc w sercach te wszystkie obrazy i towarzyszącą temu słodycz umiejscowioną gdzieś w okolicach splotu słonecznego. Te wnioski, nie wiem jak Wam, ale mnie absolutnie nie przeszkadzają. Po prostu wiem o nich, a za sportem i rywalizacją zawsze przepadałem. Nic mnie te wnioski nie bolą, a jeśli ktoś chce niech mnie nazwie barbarzyńcą, czy co mu tam przyjdzie do głowy.

Bo na przykład rozpoczeła się trzecia runda w Wijk aan Zee i ja, po kilku godzinach treningu (szachowego rzecz jasna) robię sobie kawę i siadam do tych igrzysk właśnie. Dziś kilka hitów - gra Anand z Caruaną - bardzo interesujące spotkanie. Na desce partia hiszpańska, bardzo ostatnio modny wariant z 6.d3 białych.
 Oczywiście wszystkich przyciąga i hipnotyzuje Carlsen, który tak potężnie wyśrubowanym rankingiem wpędził się w nie lada tarapaty. Remisy w jego przypadku to straty, każdy śledzi jego poczynania i marzy, by jego passa trwała tak długo, by rankingiem przeskoczył Crittera 1.6 a, czy "Rybkę", ale to nie jest taka prosta sprawa. Carlsen to człowiek z krwi i kości i każdy z jego przeciwników marzy o tym, by zmieść go w pięknym stylu z powierzchni... deski. Co się wydarzy w tym superturnieju, doprawdy turdno wyrokować! Wszystkim Wam proponuję zamienić się w szachowych estetów i śledzić przebieg kolejnych rund. Na kogo stawiacie?




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz