W holenderskim Wijk aan Zee zaczęło się dziać. Runda trzecia obfitowała w aż trzy rezultatywne partie, co jest już pewnym dość znaczącym postępem. Moją uwagę przykuły dwie partie - jakoś intuicyjnie udało mi się wybrać te wygrane przez któregoś z superarcymistrzów, i chyba obiektywnie najciekawsze.
Pojedynek atualnego Mistrza Świata "Vishego" Ananda z Fabiano Caruaną, był poglądową lekcją na temat jak w pięknym pozycyjnym stylu rozbija się czarne w "hiszpance". Końcowy atak Mistrza Świata bardzo ładny: jakoś tak wkręcił się swoimi figurami w pobliże wrażego króla, była przesłona, generalnie naprawdę fajne motywy. Anand nawiązał do swoich pojedynków sprzed kilku lat, na których będą się uczyć całe pokolenia młodych szachistów. Znów jakiś zbieg okoliczności chciał, że kilka dni temu analizowałem partię Ananda z Kamskim, z finałowego meczu pretendentów w Las Palmas z roku 1995, gdzie ten ostatni (również w partii hiszpańskiej) został uduszony przez Hindusa. Anand pięknie zmienia fronty ataku, a pozycyjnie nadal może poza Carlsenem czy Kramnikiem, gra najlepiej na świecie. Jestem ciekawy, czy nastąpi prawdziwa "wiosna" formy aktualnego Mistrza Świata? Gdbyśmy jednak postawili się na jego miejscu choć na moment, mieli te sukcesy na koncie co on, tyleż setek wygranych fenomenalnych partii, to trzeba by było pomyśleć inaczej o samej motywacji do gry. O to jest naprawdę ciężko, będąc tak utytułowaną, chodzącą legendą szachów. Chciałbym widzieć Ananda świeżego i mam nadzieję, że to zwycięstwo nie jest tylko nagłą błyskawicą, po której zapadnie kolejny długotrwały mrok remisów.
Carlsen:). Nie jestem może nieprzewidywalny (co jest swoistym atutem na blogach) ale wiedzieliście, że muszę o niego "zahaczyć". W carlsenowską stasznie silną, grawitacyjną jowiszową dziurę wpadł tym razem Holender, Loek Van Wely. No i cóż by tu powiedzieć? Poszła obrona "królewsko - indyjska", która przeszła w struktury Benoni. Carlsen jedną z wymian w centrum zagrał dość rzadkie posunięcie, przeszedł do gry środkowej z parą gońców i przewagą przestrzeni i nie wypuścił Holendra poza 30 posunięcie. Łatwość dobijania oponentów jest w przypadku lidera rankingu światowego, powalająca. Van Wely rozpadł się dziś jak niewielka kometa "Shoemaker - Levy 9" w pobliżu orbity Jowisza po przekroczeniu granicy Roche'a. Takie nokauty są trudne do omawiania , gdy obu przeciwiników dzieli tak wielka przepaść. Charakterystyczne dla Carlsena jest to, że ogrywa swoich przeciwników na strategii, jego partie często grane są i wygrywane w końcówkach. Z boku wydaje się, że te partie są takie wygrywane "z niczego", ale to tylko pozór. Za tymi i innymi, podobnymi miniaturami kryje się kolosalna praca i ogromna siła gry Norwega...
Wreszcie Tata Steel Chess ożył i zanosi się na niezłą walkę w kolejnych rundach. Nie mam w tym turnieju swojego zawodnika, wybieram jedną, dwie partie i oglądam je z niekłamaną przyjemnością, do czego Was również zachęcam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz