poniedziałek, 18 lutego 2013

"Ćwiczenia z dialektyki Hegla na podstawie dwóch zdarzeń podpatrzonych, zasłyszanych na turniejowych salach"



Staram się uważnie przyglądać młodym szachistom podczas turniejów szachowych i jestem zdania, że przeważająca większość zachowuje się sportowo i z szacunkiem dla przeciwnika. Wczoraj na turnieju byłem świadkiem jednego epizodu, bardzo budującego, związanego z postawą pewnego juniora względem starszego przeciwnika. O drugiej sytuacji opowiedział mi tuż po partii kolega, z którym wybrałem się na ten turniej. Ten drugi epizod nie jest już, niestety, tak budujący ...

Teza:

Pierwsza scenka posłuży nam jako teza w naszej heglowskiej triadzie. Otóż, gdy rozgrywałem moją poranną partię i jeszcze nie musiałem z uwagi na stojącą na szachownicy "teorię", zagłębiać się mocno w pozycję, przyglądałem się pojedynkowi Janusza Jelenia z Jaworzna (niedługo będzie obchodził jubileusz 45 lecia za szachownicą!) z jednym z młodych zawodników. Urzekł mnie w tej scence, a właściwie całej sytuacji, sposób zwracania się juniora do starszego pana - z szacunkiem, kulturą i tak było do samego końca tego spotkania. Janusz odpowiedział juniorowi tym samym. Z obu stron było dużo sympatii, jednak pojedynek był bardzo bojowy. Po partii stanąłem z Januszem na korytarzu (znamy się już parę lat i bardzo lubimy) i od razu zaczęliśmy rozmawiać o tym, że w tych czasach to naprawdę rzadkość, takie wychowanie, kultura. No rewelacja i wielka pochwała przede wszystkim dla rodziców młodego zawodnika, bo to jest bez wątpienia sukces wychowawczy. Wydawałoby się zwykły pojedynek, nic konkretnego, ale miał w sobie ten mecz "to coś", czyli wzajemny szacunek pomimo konfliktu interesów, bo szachy przecież tym są przede wszystkim.


Antyteza:


Po jednej z rund kolega z którym jeżdżę na turnieje, opowiedział mi jak to jeden z młodych zawodników "podszedł" do niego podczas gry. Przede wszystkim ośmiolatek nie podał mu ręki przed pojedynkiem. Następnie, gdy sytuacja na szachownicy u młodego juniora pogarszała się, ustawiał celowo figury na styku czterech pól, by nie można było się zorientować, gdzie stoi bierka. Jeszcze jakby tego było mało, młody zawodnik gdy skończył się zapis, poszedł po blankiet do sędziego, ale przeciwnikowi nowego zapisu  już nie przyniósł...


Synteza:


Gdy przeprowadzałem wywiad do "Mata" ze znanym trenerem i pedagogiem, Andrzejem Modzelanem, wiadomo było już od samego początku, że wszystkiego w takiej rozmowie nie omówimy. Trzeba się było streszczać. Jednak najważniejsze zostało powiedziane, czyli przedstawione zostały postawy "toksycznych rodziców", którzy od samego początku uczą dzieci taniego cwaniactwa, by cel został jak najszybciej osiągnięty. To wpisuje się dość dobrze w coraz bardziej popularną "antypedagogikę", której założenia są takie, że dziecku nie stawia się żadnych ograniczeń licząc na to, że w procesie socjalizacji niejako automatycznie nauczy się prawidłowych postaw. To by może i działało, gdyby postawy rodziców były zdrowe. Jednak gdy od pierwszych lat rodzice wraz z trenerem "pracują" sobie nad dzieciakiem, dając przyzwolenie na takie zachowania, i nie tyle przymykają na nie oko, co wręcz zachęcają do nich, to efekty mamy takie jak przedstawione w "antytezie".

 W tej scence z "antytezy" jestem jak najdalszy od skrytykowania dzieciaka - w końcu maluch ma kilka lat i ktoś go takich zachowań względem przeciwnika nauczył i poza tym to nie jest jeszcze ten moment, w którym dziecko potrafi prawidłowo klasyfikować i oceniać swoje postępowanie. Problemem są rodzice, którzy uczą dzieci postaw skrajnie egoistycznych, wpajają im do tego model zachowań roszczeniowych wobec otoczenia, a z tej "mieszanki", co nie trudno odgadnąć, nie może wyniknąć nic dobrego.

 Na koniec naszej rozmowy Janusz Jeleń powiedział mi, że szachy to coś wzniosłego, to przecież część kultury, to wreszcie sztuka i przydałoby się, żeby swoje zachowania dostosowywać do tego w czym się uczestniczy. "Szachista ma mieć horyzonty, być człowiekiem na poziomie i nikt za niego ma się nie wstydzić" - zakończył ze mną rozmowę Janusz. 

Czy jest jakiś, choć minimalny pożytek z tych krótkich ćwiczeń dialektycznych? Nie ma żadnego. "Toksycznym rodzicom" po przeczytaniu tego tekstu nawet nie przejdzie przez myśl, że to jest o nich, że tekst ma z nimi ścisły związek. Rodzicom inteligentnym nic nowego nie powiedziałem - oni wiedzą jak swoje dzieci kształtować i najlepiej im w tym nie przeszkadzać, bo robią to dobrze.



5 komentarzy:

  1. Pożytek jest!! Trzeba pamiętać, iż w rozkładzie normalnym najliczniejszą są reprezentowane wielkości zbliżone do średnich :) Zatem dla rodziców toksycznych nie, dla rodziców inteligentnych nie, ale dla przeciętnych rodziców, to (taki tekst) może być cenną wskazówką :) ... oby tylko nie wybrali tej złej ścieżki :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Pożytek jest też taki, że trzeba takie zachowania piętnować, a nie siedzieć cicho i czekać, aż nas antyteza zaleje. Mam 3 synów. Mam nadzieję, że sprostam zadaniu.

    OdpowiedzUsuń
  3. Krzysiu myślę,że ten młody człowiek zasłużył na to ,by wymienić jego nazwisko i to gruba czcionką:RUDECKI BARTOSZ-niech wszyscy wiedzą i zapamiętają!o tym chłopaku,światek szachowy,jeszcze nie raz usłyszy i to wkrótce!Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  4. Krzysiu myślę,że ten młody człowiek zasłużył na to ,by wymienić jego nazwisko i to gruba czcionką:RUDECKI BARTOSZ-niech wszyscy wiedzą i zapamiętają!o tym chłopaku,światek szachowy,jeszcze nie raz usłyszy i to wkrótce!Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  5. Ten młody człowiek musi być wymieniony z imienia i nazwiska i to grubą czcionką Bartosz Rudecki!W światku szachowym,będzie wkrótce o nim głośno!Pozdrawiam!Krzysiu,robisz dobrą robotę,brawo!

    OdpowiedzUsuń