sobota, 23 lutego 2013

"Remisowe pojedynki "Biało-Czerwonych" w rundzie szóstej turnieju w Islandii. Jutro na trajektorii kolizyjnej Grzegorza Gajewskiego Vachier-Lagrave Maxime!




No przecież pomieszania z poplątaniem zaraz dostanę! W Zurychu walczy Anand, Kramnik i inni, w Capelle la Grande również grają "nasi", wreszcie w Rejkiawiku następuje wielka kumulacja na cztery rundy przed końcem! Pisać lubię, wiecie dobrze o tym, ale nie "piszę się" na równoległe komentowanie tych wszystkich wydarzeń, bo nie można tego zrobić dobrze. No, chyba, że Was zadowala wklejanie wyników i dwa trzy zdania w stylu japońskiej poezji haiku na prawie każdy temat, czyli mydło i powidło. Ale nie sądzę. Znam Was na tyle, że wiem dlaczego do mnie zaglądacie - większość z Was woli pogłębione analizy jednego, niż spłycanie wydarzeń szachowych i pisanie o wszystkim (włącznie z jakąś drugą ligą szachową w Bangladeszu... A jest takie coś?? ;) ).

Polacy rundę szóstą mieli remisową i od samego początku było wiadomo, że pełnej satysfakcji punktowej nie uzyskają. Pojedynek Bartosza Soćki z Grześkiem Gajewskim zakończył się remisem. To chyba najlepsze z nieoptymalnego. Optymalnie może być, gdy nie dochodzi do "polsko-polskich" bitew, ale tego nie jest w stanie zagwarantować żadna z szachowych aren na świecie. Obaj Polacy są w ścisłej czołówce i wszystko wskazuje na to, że do samego końca w tym turnieju będzie "cieplutko". Jutro kolejny mega-hit, w którym Grzegorz Gajewski, stanie przed arcytrudnym zadaniem powstrzymania Francuza  Vachier-Lagrave Maxime'a. Ostrzę sobie moje kibicowskie kły na to spotkanie, a i Wy zapewne nie możecie się doczekać tego pojedynku.

Niestety, zremisował Marcin Dziuba z niżej notowanym rywalem i na moje oko Marcin z całej trójki sprawia wrażenie najmniej rozegranego. Marcin już na kolejne remisy nie może sobie pozwolić, jeśli chce się liczyć w walce o czołowe miejsca.

Jeśli chodzi o występy Polaków nie było najgorzej, jednak ja mogę ten dzień zaliczyć na wielki plus i ma to także ścisły związek z Moimi Czytelnikami. Otóż, muszę się pochwalić, że "Psychologia i Szachy" ma swojego pierwszego zagranicznego korespondenta, który nadesłał mi cały wielki pakiet zdjeć z turnieju w Rejkiawiku. Marcina poznałem kiedy  był nastolatkiem i mieszkał w niewielkiej miejscowości pod Krakowem. Tam pewnego razu odwiedziłem go wraz z jego kuzynem i oczywiście zagraliśmy partię szachów oraz trochę poanalizowaliśmy. Los tak chciał, że Marcin wyjechał do Islandii i jak na ten moment mieszka niedaleko Rejkiawiku. Wczoraj wybrał się do stolicy, odnalazł Harpa-filharomonię w której odbywa się open, i zrobił blisko 10o zdjęć w tym i naszych arcymistrzów! Wspaniała robota i jeszcze raz wielkie dzięki Marcin! Poniżej prezentuję najciekawsze zdjęcia, w następne dni sukcesywnie będę publikował kolejne, by na końcu zamieścić całą galerię w formie slajdów. Zapraszam na małą fotograficzną ucztę z turnieju w Rejkiawiku.







Tej postaci nie trzeba nikomu przedstawiać.

Wyciszenie przed ważnym meczem...










Jutrzejszy przeciwnik Grzegorza Gajewskiego.



To zdjęcie ma coś w sobie...


Marcin Dziuba z Marcinem Bylicą, autorem zdjęć.


2 komentarze:

  1. No, no, no, ... a właściwie tak, tak, TAK trzymać! Relacje na najwyższym poziomie i ze zdjęciami! Rzeczywiście dużo się dzieje ostatnio ... Ja prywatnie też nie wiem, za co "chwycić"? :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Cześć.
    A mnie tak jakoś, że tak powiem, szczególnie wzięło Twoje nawiązanie do haiku. Tak sobie też pomyślałem, że jeżeli całą partię szachów z powodzeniem możnaby spróbować porównać do klasycznwego wiersza wraz z całym jego bagażem starannie dobranych środków poetyckich; retoryki, stylistyki, etc. i wreszcie samej już formy, gdzie każde słowo, jak również każda wolna od słów przestrzeń (wers, zwrotka) mają swoją olbrzymią wagę, to klasyczne, japońskie haiku jest niczym innym, jak konkretnym wariantem, który to pojawia się w następstwie każdego posunięcia, bądź też jedynie tylko konkretnym posunięciem. Również pod względem samego fizycznego, jak też duchowego ciężaru możemy tutaj z powodzeniem znaleźć dość poważną analogię. Wysiłek umysłowy, jak też fizyczny włożony w rozegranie klasycznym tempem granej partii szachów przez profesjonalnego szachistę jest porównywalny do tego, jakiego potrzebuje profesjonalny pisarz- poeta aby napisać swój klasyczny wiersz. Zarówno w jednym, jak drugim przypadku mamy do czynienia z najprawdziwsza pracą twórczą - często tytaniczną - popartą talentem, oryginalnością, charyzmą, etc. Natomiast haiku, jak to wszyscy mniej więcej wiemy z definicji jest bardzo krótkim

    Spód szachownicy
    jest dziś tematem haiku,
    bo się przewracam.

    najkrótszym z możliwych poetyckim utworem. Nie posługuje się zadnym podtekstem, jest zapisem tego wszystkiego, co jesteśmy w stanie ogarnąć przez nasze zmysły w tej jednej, jedynej chwili. Tak też: jest jednym konkretnym wariantem, czasem jednym ruchem, półruchem; jest absolutnie namacalne i obecne - przeliczalne i obiektywne. Albo też - przeliczalne, bo obiektywne lub odwrotnie. Jest w pewnym sensie dosłowne. Oczywiście podałem tak w olbrzymim skrócie, bo perzecież temat sam w sobie jest niezwykle obszerny i bogaty w rożnego rodzaju subtelności. A propos: (...) absolutnie większość z nas woli pogłębione analizy jednego, niż spłycanie wydarzeń szachowych i pisanie o wszystkim (...). Kontynuując: Bardzo sympatyczny i ciekawy blog, którego to jestem stałym czytelnikiem od czasu, kiedy to parę dni temu potknąłem się o jego linę na blogu mojego przyjaciela, Waldka Świcia.

    Pozdrawiam i życzę dalszej weny - nie tylko szachowej.

    OdpowiedzUsuń