Na serwerze http://chess-news.ru/node/11444 (podaję konkretny link) jak zwykle mamy obszerne relacje po kolejnych rundach. Tym razem podzielili się swoimi wrażeniami Piotr Swidler i Borys Gelfand. Swidlera, który swoimi zainteresowaniami jest chyba najbliższy gustom przeciętnego Anglika, można w sumie nazwać (choć nieoficjalnie) jedynym gospodarzem w Londynie. Rosjanin jest świetnie zaaklimatyzowany w Wielkiej Brytanii i doskonale się czuje w brytyjskich "klimatach". Swidler po partii z Gelfandem był bardzo zdenerwowany, co może mieć duże znaczenie przed dzisiejszym, bardzo cieżkim pojedynkiem z Carlsenem.
Swidler po zagraniu nowinki 7.f4!, zmusił przeciwnika do długiego namysłu, jednak reakcja Gelfanda z wymianą białopolowego gońca za skoczka, nie była prawidłowa. Swidler bardzo konkretną grą osiągnął idealną pozycję do ataku, praktycznie na pograniczu wygranej. Był to ten typ pozycji, w której, by osiągnąć wygraną, jak to się mawia: "wystarczy być przy człowieku" ;). Jednak partia po zmiennym przebiegu zakończyła się remisem, a Swidler w pewnym momencie mógł nawet przegrać.
Swidler: "Obaj mamy dziś powody do zdenerwowania. Takiej pozycji po debiucie nie dostanę już więcej w tym turnieju. A Borys, na pewno, miał wygraną w pewnym momencie..."
Gelfand, mówiąc o propozycji remisowej, którą przedłożył Swidlerowi, stwierdził, że wysunął ją z czysto psychologicznych przyczyn. Według Gelfanda ludzie niedoceniają roli i znaczenia psychologii w szachach.
Swidler ponadto nadmienił: "Zawsze przychodzę na partię wcześnie, do rozpoczęcia rundy pozostaje trochę czasu i trzeba go jakoś wypełnić. A tutaj są interesujący ludzie, z którymi można porozmawiać. Tak, głównie rozmawiam o krykiecie. Griszczuk się uśmiechał spoglądając na naszą pozycję po debiucie? A ludziom się podoba, gdy ze mną grają "Grunfelda". Wszystkim wesoło, oprócz mnie".
Rzeczywiście, w minorowym nastroju był wczoraj Swidler, który miał wielką szansę na cały punkt. Zgadzam się z jego poglądem, że na uzyskanie podobnej pozycji po debiucie w tak silnym turnieju, szanse są już czysto statystyczne. Tak niekonkretnie w fazie debiutowej chyba już w Londynie nikt mu nie zagra. Sam Gelfand stwierdził, że tak słabo w debiucie nie zagrał chyba w całej swojej karierze. Według niego idea "Gg4" była katastrofą, a "c6" niewiele lepsze.
Swidler jako jedyny z Carlsenem jeszcze nie przegrał, choć statystycznie grali ze sobą bardzo mało (+1 - 0 =8). Interesującym jest, czy Swidler jest w stanie oczyścić umysł z przeszłości i zagrać z Norwegiem na pełnej świeżości. Według mnie, tylko to jest mu w stanie zagwarantować jakieś szanse na przeżycie w tej partii. Bardzo trudne zadanie przed Piotrem Swidlerem w rundzie szóstej!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz