Mogę się złościć na taki, a nie inny obrót sprawy. Mogę czasami nie trzymać nerwów na wodzy - przede wszystkim składam się z emocji - ale wszystko to wypływa z jednego źródła - zależy mi na tym, by Polakom się wiodło. Dlatego dziwię się, dlaczego do mnie piszą ludzie, gdy nasi wpadli w straszne tarapaty, w stylu: "No i co? Ale cię chapło! No i gdzie te wyniki tych, o których piszesz?" Ludzie to muszą być specyficzni - ewidentnie widać w ich wypowiedziach mściwą satysfakcję. Widać okiem nieuzbrojonym, że oni czekają, polują wręcz na tego typu wpadki naszych, a wtedy używają sobie do woli. Nie potrzebuję, byście w ten sposób do mnie pisali - pewnie, że mnie chapło, bo liczyłem na dużo więcej i kibicowałem mocno, by to nasi byli na czele, a nie ci co są. I to mnie od was różni. To nas diametralnie różni - jesteśmy z innych galaktyk i, niestety, nie ma wielu płaszczyzn, na których mógłbym się z wami spotkać...
Dziś troszkę słodyczy, troszkę goryczy - Radek Wojtaszek zagrał partię przeciwko Van Delftowi w sposób, który nie pozwolił Holendrowi wybrnąć, przedostać się, w okolice kontroli czasu. Poszedł "sycyl", i co ciekawe, choć przeciwnik wiedział, że może pójść obrona sycylijska, nie mógł nic na takie dictum poradzić. Partia trwała najkrócej z wszystkich rozgrywanych. To była ta lekka osłoda.
Gorzki smak miała partia Jana Dudy z silnym Yu Yangyi - ten mecz trwał znacznie dłużej, choć w samych posunięciach był zbliżony do spotkania Radka Wojtaszka. Jest to już trzecia porażka z rzędu naszego młodego arcymistrza, który nadział się na ciekawą kontrę, choć, trzeba przyznać, w tej pozycji ofiary już wisiały w powietrzu. To ciężkie momenty dla Janka, ale mam nadzieję, że pozbiera się w następnych rundach.
Kolejnym przeciwnikiem Jana Dudy będzie Włoch Sabino Brunello, Radek Wojtaszek zmierzy się z Zao Xue, która dziś uległa wiecznie młodemu, legendarnemu Janowi Timmanowi. Ależ mi się podobają takie sytuacje, gdy zawodnik starszego pokolenia włącza się do gry z dużo młodszymi, rzutkimi i drwi sobie z upływającego czasu. Timman jest już po sześćdziesiątce no i proszę, wygląda na to, że dopiero się rozgrywa, to nadal wielka klasa. Kibicuję mu mocno. Do Jobawy, który dziś zremisował z Muzychuk, dołączył Iwan Sarić, więc metafora o Gruzinie, który przekręca klucz od bramy prowadzącej do elity światowej, była może nieco przedwczesna. Panowie będą do końca się bili o przepustkę do turnieju Masters, choć w dalszym ciągu oscylowałbym, że to Jobawę za rok tam zobaczymy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz