Jeśli mielibyśmy sądzić po szachowej "bazie", to pierwszym samodzielnym posunięciem Swidlera w pojedynku z Wikingiem, był ruch: 15. Gc2. Interesującym jest, że już za dwa posunięcia Rosjanin odejściem skoczka (Sc4-e3?!) pozwolił na otwarcie gry w centrum i przejęcie inicjatywy przez Norwega, która do samego końca partii tylko narastała. Logika każe sądzić, że Swidler nie znalazł prawidłowego planu gry, skoro po kilku manewrach, znalazł się na skraju przepaści. W towarzystwie Carlsena taka wędrówka nad krawędzią zwykle nie trwa długo. Norweg i tym razem nie zawiódł, choć mógł zakończyć partię w pogromowym stylu (25...G:h3!). Nie sądzę, żeby Carlsen nie widział tej kontynuacji - o tym dowiemy się zapewne tuż po konferencji. Raczej jestem zdania, że Norweg starał się wybierać warianty bezpieczne, gdyż każdy punkt w Londynie jest na wagę złota.
Jeśli chodzi o manewr skoczka, to według mnie, krył się za nim lęk Swidlera przed jego wymianą za białopolowego gońca i otrzymaniem dużo gorszej struktury pionowej. Czy uzasadniony? Tego nie wiem do końca. Faktem jest, że Rosjanin w tej partii nie nawiązał równorzędnej walki. Piotr Swidler bardzo szybko przeszedł do głuchej obrony i... już z niej nie wyszedł. Nie w takie szachy z Carlsenem, jeśli komuś marzy się wygrana z nim. Końcowy manewr Swidlera - 33. Hh5? (z ideą dania mata po Wh8+) to była już rozpacz, na chłodno odparta i skalkulowana przez lidera światowych szachów. Niesamowite, jak arcymistrzowie jakby nie było elity światowej, giną w trybach maszyny, która miażdży wszystko co napotka na swojej drodze. Robią się jacyś tacy mali i nic nie znaczący, bezradni po prostu, gdy siada do nich ten geniusz z kraju Nansena.
Włodzimierz Kramnik ewidentnie dziś przedobrzył. On sam już chyba ma dość tych remisów, w końcu żeby się liczyć w Londynie wypadałoby coś tam wygrać, a rundy wraz z przeciwnikami uciekają! Ivańczuk ustawił się bardzo solidnie w "katalonie" (wariancie testowanym zdaje się niedawno w Rejkjawiku przez paru naszych arcymistrzów). Dalej była ofiara jakości Kramnika, niedoczas Ukraińca, słowem bardzo interesujący pojedynek. Nie wiem, czy obserwowaliście mimikę Włodzimierza Kramnika w momencie, gdy poczuł, że się posunął o "jeden most za daleko"? Ależ Rosjanin musiał przeżywać katusze! Jednak przeciwnicy podpisali dość nieoczekiwanie remis. Ivańczuk obawiał się chyba pomyłki w niedoczasie...
Carlsenowi dorównuje w Londynie tylko Levon Aronian. Dziś nie wytrzymał napięcia naprężonej, wielogodzinnej walki z Ormianinem Timur Radżabov, który w okolicach piątej godziny gry popełnił decydujące błędy. Powiem tak: nie cieszę się z przegranej Azera, natomiast cieszę się z wygranej Aroniana. Brzmi dość paradoksalnie, ale tak właśnie jest. Aronian jest jedynym arcymistrzem w Londynie, który wciąż podtrzymuje turniejową intrygę - bo wyobraźcie sobie co by było, gdyby Carlsen uciekł już teraz na bezpieczną odległość wszystkim i tylko kontrolował wydarzenia? Oczywiście, turniej byłby nadal ciekawy, ale nie aż tak. Teraz jest maksymalnie ciekawie. Mamy już stuprocentowych liderów, i to pewnie między nimi rozegra się walka o prawo do gry z Anandem pod koniec roku. Będzie to w większości pojedynek "korespondencyjny" oraz jeden, rewanżowy, bezpośredni. Ciekawe, czy ktoś zdoła jeszcze dołączyć do tej dwójki liderów? Byłbym bardzo "za", ale mam co do tego poważne wątpliwości. Jutro dzień odpoczynku dla całej ósemki arcymistrzów. Takie "intermezzo" zawsze pojawia się w samą porę, gdyż pozwala poukładać myśli, zregenerować się nieco (powoli będą wychodzić w Londynie braki kondycyjne poszczególnych arcymistrzów) oraz przygotować dokładniej do kolejnego przeciwnika. To kto wygra w Londynie: Carlsen czy Aronian?
Ja bym jeszcze nadmienił coś o "Gandalfie" bo to co zrobił przy desce to dramat, rozpacz i aż nie chcę sie wierzyć, że nie tak dawno grał ów szachista o tytuł Mistrza Świata... ;) 36. ... Wa2 nie było chyba aż tak trudne do zobaczenia przez gracza tej klasy. Ten turniej ma "do wora". Gra tylko o zachowanie twarzy. A szkoda.
OdpowiedzUsuńPiotrS
Wygra Carlsen, ... i to jeszcze przed ostatnią rundą - takie jest moje zdanie na ten temat :)
OdpowiedzUsuńCarlsen!
OdpowiedzUsuńWygra Carlsen! A jak wygra Aronian, to z przyjemnością postawię piwo jego kibicom i też będzie OK! Moim zdaniem obaj zarówno Magnus jak i Lewon są w stanie wygrać potem z Anandem, który ostatnio jakby trochę "zardzewiał" i zmiana na tronie szachowym jest potrzebna.
OdpowiedzUsuńMirek Wolak
Tak czy siak, zarówno Lewon jak i Magnus będą bardzo dużymi faworytami przeciw Anandowi, nie sądzę, by Indyjczyk miał jeszcze coś do powiedzenia - to zawodnik z tamtego pokolenia szachistów. Czas na młodych.
OdpowiedzUsuńIndyjczyk? Może raczej Hindus? Z resztą wypowiedzi się zgadzam.
UsuńAronian :)
OdpowiedzUsuńJak tak dalej pójdzie, to po remisie Carlsen - Aronian zadecyduje szczęście.
Szczęście czyli nie wiadomo co ale każdy chciałby to mieć! Mimo presji stawiam na Aroniana!
OdpowiedzUsuńJestem fanem Carlsena, ale boję się Aroniana. Patrząc na jego partie widzę, że podobnie jak Norweg, a może nawet bardziej, dominuje rywali, zaciska pętlę. Od lat niesamowicie groźny przeciwnik dla każdego. Carlsen musi mieć jakiś pomysł na Aroniana, tzn. musi wystąpić z czymś więcej niż w poprzednich rundach, gdy często czekał na błąd... Obawiam się tego, obserwując debiuty Carlsena...
OdpowiedzUsuńNa razie dużo ciekawsze wydarzenie, niż przed rokiem. Zmiana formuły turnieju się sprawdza.
OdpowiedzUsuńWczoraj MC wtopił mocno białymi, chyba grał na wynik, a nie na pozycję. Czyżby jego piętą achillesową było pionkożerstwo? :)
Byłoby fajnie gdyby turniej wygrał Aronian; MC miałby dobrą motywację, żeby się dalej rozwijać.
Zawodnicy z tyłu tabeli w chwili obecnej raczej będą minimalizować straty rankingowe, niż grać na wygraną, tak więc 2gie koło może być niestety bardziej remisowe niż 1sze.
Tom K.
Pisząc szczęście, miałem na myśli punktację pomocniczą, na którą nie ma się wpływu.
OdpowiedzUsuń