środa, 23 października 2013

"Malachite - G - Team Novy Bor 3:3! Bardzo dobre partie Polaków!"




No więc właśnie! Przed konkretnym zdarzeniem sportowym, można bardzo długo dyskutować, ważyć racje, zastanawiać się nad szansami teoretycznie słabszych itd. Jednak gdy dochodzi do prawdziwej konfrontacji, gdy rzeczywistość pisze już scenariusz realny, ten, który znajdzie się w historii, w annałach, dowiadujemy się chyba tylko tego, że tak naprawdę niczego nie kontrolujemy. Że nie mamy żadnej władzy nad zdarzeniami, które mają nastąpić. Dziś, pisząc ostatniego posta, w którym oceniałem szanse klubu G - Team Novy Bor w pojedynku z "Dream-Teamem" z Federacji Rosyjskiej zostawiłem sobie małą furtkę, gdy pisałem, żeby poczekać, żeby się poddać biegowi zdarzeń. Ile to już razy nadziewałem się i ginąłem od własnej broni, będąc pewny różnych wyników meczów, indywidualnych pojedynków itd., a koniec końców okazywało się, że figa z makiem, że moja zabawa w szachowego Wernyhorę nie ma żadnej racji bytu. Wreszcie na koniec muszę wam zdradzić: owa wyżej wymieniona furtka, którą sobie pozostawiłem w sprawie ostatecznego wyniku pomiędzy tymi drużynami,  była raczej owocem mojego doświadczenia jakie z czasem nabyłem na tym stanowisku. (Co do pozytywnego obrotu sprawy w tym meczu byłem raczej słabej wiary) Po prostu nie chciałem dopuścić, by po raz kolejny zrobiło mi się łyso, gdy zdarzy się coś nieprzewidzianego. A nieprzewidziane to w sporcie codzienność i na to zawsze trzeba brać poprawkę. 

Mateusza Bartla komputery nie lubią, to rzecz znana od dawna. Żadna nowość, jak to się mówi. Modułom po prostu nie podobają się jego szachy. Dlatego obserwując pojedynek czterokrotnego Mistrza Polski z silnym Aleksandrem Riazantsewem, nie dałem się nabrać na oceny pozycji Houdiniego, który z wielkim uporem oznajmiał przez większą część partii, że nasz reprezentant stoi nad przepaścią. Pozycja jaką uzyskał Polak, była z gatunku tych, w których od zawsze czuł się doskonale (doszedł więc do głosu motyw ludzki, rzecz coraz rzadsza we współczesnych szachach). Było niestandardowo i dziko, było dużo liczenia.  Mniej więcej w połowie pojedynku zacząłem sam siebie pytać w myślach, nie: "Czy Riazantsew popełni decydujące błędy w tej pozycji?", a: "Kiedy Riazantsew popełni kluczowe pomyłki w tej partii?". Błędy nastąpiły szybko, a partia zakończyła się  zasłużonym zwycięstwem naszego reprezentanta.

Radek Wojtaszek był bardzo bliski pokonania Karjakina. Jego partia była z gatunku "technicznych" - po dobrze rozegranym, teoretycznym wariancie, dostał niezłe szanse na wygraną w końcówce wieżowej, jednak zabrakło tej przysłowiowej "kropki nad i".

Interesującą partię rozegrał Shirov z Sasikiranem. Zaostrzenie i atak w tej partii przypominał niektóre z partii Alechina, który potrafił w kilka posunięć skierować wszystkie figury do ataku na króla. Według mnie po 17... G:h2?! Hindus znalazł się w stanie głębokiego szoku, z którego nie wyszedł aż do zatrzymania zegara i podpisania blankietów.


Jutro przeciwnikiem drużyny G - Team Novy Bor będzie zespół SK 47 Eynatten. Będzie to pojedynek o nie tak wielkim ciężarze gatunkowym, dlatego tym bardziej przydałoby się wysoko wygrać i w kolejnej rundzie trafić na przykład na... SOCAR ;). 


2 komentarze:

  1. Czy Ty masz taka egzaltacje wpisana w nature? I co to jest"Mateusz Bartla" ?

    OdpowiedzUsuń