niedziela, 10 listopada 2013

"Bez przełomu w drugiej partii meczu o Mistrzostwo Świata Anand - Carlsen"




Cóż powiedzieć? Chyba to jest dobry moment, żeby nie mówić za wiele, bo i o czym? Wczoraj, pisząc szerzej o sporcie, próbowałem w jakiś sposób objaśnić sobie, zrekonstruować przebieg zdarzeń w meczu o szachową koronę. Jednak ta próba, nie ma żadnego związku z tym co tak naprawdę odczuwam i czego bym oczekiwał po Mistrzu Świata i pretendencie. A chciałbym tego, czego chce cały szachowy świat - pięknej, bezkompromisowej walki, choćby takiej jak, niedaleko szukając, w Drużynowych Mistrzostwach Europy w Warszawie. Na szachowym Olimpie wieje straszną nudą i nie widzę perspektyw, by ta sytuacja uległa zmianie. Jedyne, co może nadać kolorytu temu spotkaniu, jest możliwie szybkie otwarcie wyniku. Gdyby znalazł się ten, który musi gonić wynik oraz ten, który musi bronić zdobytej przewagi, wszystko zmieniłoby się o 180 stopni. 


Tymczasem arcymistrzowie w partii drugiej przybili do remisowej przystani i znów odnoszę wrażenie, że wszystko gdzieś tam, zostało dokładnie przeanalizowane. Magnus Carlsen na 1. e4 Mistrza Świata, wybrał solidną obronę "Caro-cann", choć w kolejności posunięć tego konkretnego systemu były niuanse. Anatolij Karpow w swojej książce "Gramy obronę caro-cann" nie widzi sensu, by po 7... e6 pozwolić skoczkowi białych uplasować się na polu "e5". Mam takie wrażenie, że Anand, widząc tą rzadko stosowaną kolejność (zdaje się że GM Robert Zelcić gra ten system czarnymi) uświadomił sobie, że Carlsen przyszedł na salę gry z czymś konkretnym za pazuchą i zamiast wykorzystać co najmniej dwie okazje do grania bardziej złożonej pozycji z małym plusem, zaczął bezpieczny "handel wymienny". Nic specjalnego w tej partii się nie zdarzyło i moim zdaniem Anand, podobnie jak Carlsen w rundzie pierwszej, zbyt łatwo pozbył się białego koloru.

Jutro dzień przerwy. Sztaby pracują już na 100 procent mocy przerobowych i miejmy nadzieję, że kolejna z sześciu, dwupartiowych odsłon, będzie znacznie ciekawsza.



1 komentarz: