piątek, 15 listopada 2013

"Na DME w Warszawie na pierwszych trzech stołach Polki grają decydujące mecze!"




Kończy się piąta runda w Chennai, najprawdopodobniej remisowa, po której Mistrz Świata z uwagi na zamianę kolorów dwukrotnie dostanie białe bierki. Czy to dobrze, czy źle, trudno jest teraz określić, ponieważ wszystko co najgorsze w tym meczu płynie ze strony tego, który gra czarnymi. Pożyjemy, zobaczymy.

Tymczasem za kilka chwil bomba pójdzie w górę, gdyż na pierwszych trzech stołach rozegrają swoje mecze trzy (czyli wszystkie :)) Reprezentacje Polski kobiet! Pierwszy stół, to Polska III vs Ukraina. Bardzo ciężki mecz z uwagi na fakt, że z Ukrainkami nigdy Polkom nie było łatwo, o tym miała okazję przekonać się na tych mistrzostwach Polska I. Drugi mecz Polska I rozegra z Gruzją. Tutaj rozegrany zostanie tzw. "klasyk" i znów zapowiadają się wielkie emocje. Kadra naszych nadziei olimpijskich porywalizuje z bardzo silną Armenią.

 Jest to dzień przełomowy, bo, popuśćmy wodze fantazji i wyobraźmy sobie, że trzy nasze reprezentacje wygrywają, to oczywiście gałąź wiedzy zwana fantastyką, ale choć na moment, pomyślmy tak. Więc, co? Byłoby wspaniale, prawda? Nieco gorszy scenariusz - wygrywają Polska I i Polska III - to tez świetnie by wyglądało. Scenariusz nr. 3 wygrywa Polska I- też jest nieźle. Poza tym kombinacji jest znacznie więcej, wchodzą w grę remisy w różnej konfiguracji.

Nie zagłębiajmy się jednak w te analizy. Przede mną, na stoliku, jak zwykle stoi kawa, ja jak to zwykle, siedzę wygodnie w fotelu, w tle sączy się suita "Peer Gynt" E. Griega (O, kurza twarz, teraz to do mnie dotarło! Słucham kompozytora numer jeden... Norwegii. ;) ) i oczekuję na uruchomienie zegarów w Warszawie. Tak mniej więcej wygląda mój kibicowski rytuał, a jak wygląda wasz?


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz