wtorek, 26 listopada 2013

"W budapesztańskich klimatach"





Gambit Budapesztański jest systemem, który egzystuje niejako na obrzeżach głównych teoretycznych poszukiwań analityków. W partiach superarcymistrzów, gambit ten również jest rzadkim gościem - i w sumie trudno się temu dziwić - jeśli białe są do gry dobrze przygotowane, czarne nie powinny wyrównać. A gdzie spotkaliśmy się z tym debiutem, jeśli chodzi o szachy czołówki światowej? Kto ma dobrą pamięć, łatwo przypomni sobie, jak Wasilij Iwanczuk podczas turnieju pretendentów w Londynie, zagrał Lewonowi Aronianowi "budapeszta" w rundzie dziesiątej. Iwanczuk, wiedząc, że turniej już zaprzepaścił, postanowił poeksperymentować i szastał tego typu dziwnymi systemami ku uciesze kibiców, którzy uwielbiają spektakularną grę. Aronian był jednak bardzo dobrze przygotowany i partię wygrał. Inny przykład, to pojedynek "Wojtaszek - Short" rozegrany na turnieju "Poikovsky 2012r.". W tej partii nasz czołowy arcymistrz uzyskał po debiucie dużą przewagę, jednak kilka niefrasobliwości spowodowało, że Short rozwinął bardzo silną inicjatywę na skrzydle królewskim. Partia zakończyła się trzykrotnym powtórzeniem pozycji.

Poniżej jeden z moich pierwszych pojedynków, w których przeciwnik wybrał czarnymi gambit budapesztański. Jedynymi (jak do tej pory) partiami, rozegranymi w tym debiucie przeze mnie, były blitze na "Playchessie". W "klasyku" nikt mi jeszcze nie zaproponował "dyskusji" w tym debiucie. Generalnie czarne mają wiele możliwości zaostrzenia gry, co podaję w komentarzach, jednak aktualna wiedza o tych wariantach jest taka, że wszystkie bez wyjątku są korzystne dla białych. Tutaj czarne zwykle liczą na element zaskoczenia, co w grze praktycznej nie jest bez znaczenia. 

Chciałbym w szczególności zwrócić waszą uwagę na końcówkę, którą rozgrywałem długo, stosując się do zasady Mistrza Bieławieńca, który napisał, że w końcówkach nie należy się spieszyć (co nie oznacza bezmyślnego tracenia temp!). Z końcówkami często mają problem juniorzy, którzy nie potrafią się przestawić na grę "planami" i grają je dalej, niczym ostrą grę środkową, licząc zawzięcie i domagając się szybkich rozstrzygnięć. Efekt zwykle jest taki, że wygranych pozycji nie "dociskają", a gorszych do uratowania, nie bronią.

W tym zakończeniu stosowałem (kiedy trzeba) krótkie obliczenia, przedkładając ponad liczenie wariantów, grę "planami". Kiedyś na początku mojej szachowej przygody, przestudiowałem wszystkie partie Akiby Rubinsteina. Lekcja końcówek od Wielkiego Mistrza była czymś bezcennym. Rubinstein zapadł we mnie głęboko. To na nim uczyłem się gry w szachy, to właśnie ten arcymistrz zachwycił mnie najbardziej. Zobaczcie, więc, jak realizowałem moją przewagę w tej interesującej końcówce.








1 komentarz: