niedziela, 1 grudnia 2013

W czym tkwi siła Carlsena? W grze!"




Choć mecz o MŚ w szachach zakończył się jakiś czas temu, na różnych portalach można znaleźć bardzo wiele interesujących analiz przeprowadzonych przez szachistów-komentatorów, oraz ludzi bliskich sportowi. Jak już wcześniej pisałem, mecz w Chennai, nie był moim wyśnionym pojedynkiem, ale zawsze tak jest, że gdy ma się zbyt duże oczekiwania, tuż za najbliższym zakrętem czeka na nas srogi zawód. 

Rankingowo numerem jeden tegorocznych zmagań był dla mnie turniej pretendencki w Londynie i zdania nie zmienię. Tam było wszystko: i wielkie partie, i nie mniej wielkie pomyłki, wreszcie dramatyczny finisz, którego nie sposób było wcześniej wykoncypować. Numerem dwa były dla mnie DME w Warszawie. Te zawody świetnie mi się oglądało, Polki wywalczyły medal. Fajnie.
 Dopiero na trzecim miejscu stoi u mnie mecz w Chennai. Powiecie - "Ale to  był mecz i w dodatku mecz o MŚ - inna specyfika, wojna w okopach, potężne psychologiczne starcie, więc nie mieszaj dwóch porządków." Więc tak - ten mój prywatny ranking dotyczy ogólnie zdarzeń szachowych, bez względu na samą ich specyfikę. Ranking mój opiera się na tym, co i jak we mnie zapadło i do czego najczęściej wracam myślami.

Wiking zdobył tytuł i jest to dla szachów bezwzględnie dobre. Ostatnio pierwsze podanie w meczu Real Madryt-Valladolid na Santiago Bernabeu w dniu swoich urodzin, wykonał właśnie aktualny Mistrz Świata w szachach, co było świetną promocją jego samego oraz szachów. Czy było wcześniej coś podobnego do pomyślenia? Moim zdaniem rzecz idzie o należne miejsce szachów w świadomości społecznej i nie chodzi tu o samych szachistów, którzy są blisko szachów i na nich się znają. Warto podrążyć tę skałę stereotypów, panującą w tej części społeczeństwa, która o szachach nic nie wie, lub wie niewiele. Kiedyś pisałem wam, że kiedy-niekiedy lubię zagadać tego lub owego, o którym wiem, że szachów nie zna, w celu zorientowania się, co o nich sądzi, jakie ma na ich temat wyobrażenie. Według moich wielu "sond" doszedłem do konstatacji, że to jest doskonały grunt (a właściwie ugór), w który powinien zagłębić się lemiesz pługa.

Na serwerze http://www.chess-news.ru/ znalazłem przetłumaczoną ze strony http://anishgiri.nl/html/eng/anish_articles_026.html wypowiedź Anisha Giri, który dzieli się wrażeniami z meczu Anand-Carlsen. Angielskojęzycznych oraz rosyjskojęzycznych odsyłam do linków powyżej, a poniżej ekstrakt z dłuższej wypowiedzi młodego, holenderskiego arcymistrza.


"Przed rozpoczęciem meczu, Władimir Kramnik, który bez wątpienia, wie o czym mówi, poradził Anandowi aby przestał się bać Carlsena. Nie tylko się z tym zgadzam, ale uważam, że Vish'y nie uporał się z tym zadaniem. Za każdym razem, kiedy słuchałem konferencji prasowych z Chennai, Anand nie doceniał swoich pozycji. Na przykład, był zadowolony z tego, że "utrzymywał dostateczną kontrgrę" w trzeciej partii, wtedy kiedy cały świat na poważnie martwił się o lidera rankingu (włącznie z nim samym).
W następnej partii, w której Anand pomylił się przy wyjściu z debiutu, on na gorąco nazwał swoją pozycję "w istocie przegraną" - ku zdziwieniu Carlsena, który był  w pełni zadowolony z wyniku, uważając remis za logiczne zakończenie partii.
Punktem kulminacyjnym niedocenienia własnych możliwości była piąta partia. Przegrawszy, Anand powiedział, że decydującym błędem był manewr "Wd4"  - doskonały, aktywny ruch, który zapewnił czarnym pełne wyrównanie.

Jeżeli gracz z tak wspaniałym rozumieniem, jak Anand, na tyle niedokładnie ocenia pozycje w kolejnych partiach, to zwykle oznacza, że coś jest nie tak z psychologią. Chociaż, tutaj należy zauważyć, że my nigdy się nie dowiemy, na ile szczery był Anand, ogłaszając swoje przemyślenia tuż po partiach, i czy nie miał w planach zamieszać, wprowadzając w błąd przeciwnika i widzów. Przez pewien czas nawet myślałem, że Vish'y próbuje utwierdzić Carlsena w jego pewności siebie, żeby sprowokować go w końcowym rezultacie do nieadekwatnych zachować za deską. Ale wszyscy wątpią, że tak właśnie było (...).

Można wiele powiedzieć o filozofii gry Carlsena. Jest to bardzo silny szachista, posiadający niewiarygodne rozumienie gry, zdolność liczenia oraz  ostre kombinacyjne widzenie; jego główna siła tkwi w samej GRZE. Główna jego myśl - odwieść przeciwnika od tych schematów, w których ten czuje się komfortowo, i grać, grać, grać, dopóki nacisk nie stanie się nie do zniesienia, i przeciwnik zacznie popełniać błędy" (...).

Nowy MŚ w czasie partii nie rozmyśla nad pozycją, która stała na szachownicy ruch wcześniej. Jeśli ruch Wc1-c2 był bezmyślny, to on, dumnie wróci wieżą na "c1". Jeśli całą partię musi się bronić, ale nagle pojawia się wybór, zremisować lub grać na wygraną, to on, bez wahania wybierze drugie i będzie naciskać w nieskończoność. (...)

Profesjonalni szachiści poszaleli: wszystkie lata ewolucji naszej gry, Botwinnik, opracowujący cały system przygotowań, Fischer, pochłaniający książki debiutowe w języku rosyjskim, Timman, zapamiętujący warianty z "Informatora", Karpow, z całym krajem za sobą, Kasparow ze swoim sztabem, pracującym niczym jacyś maniacy, by odnaleźć nowe idee i kierunki w debiutach; wszystko to psu na budę. Carlsen w piątym posunięciu wybije was z waszego przygotowania, i partia rozpocznie się od zera. Nowy mistrz świata, demonstruje nam, że w szachy można grać nie tak jak już zdążyliśmy się przyzwyczaić, i jeśli wam się to uda, to nawet lepiej. (...).



I jakież to oczyszczające doznanie! Dowiedzieć się, że w szachach gra głowa, a nasz sport to pole do niekończących się eksperymentów. Tworzenie repertuaru debiutowego, to zadanie na całe życie, ale nauka debiutów nie nauczy nas dobrze grać w szachy. To nie to samo. Jednak debiut jest jak dobry, odrzucający przeciwnika w głąb kortu, mocny serw w tenisie i uczyć się go trzeba.
 Mając jednak w swojej dyscyplinie takiego mistrza świata czuję, że mogę czasami zostawić wiele godzin przygotowań, a spróbować po prostu... pograć w szachy. Pełne katharsis, którego można również doświadczyć słuchając rad Laskera, dotyczących zaśmiecania pamięci - wiecie o czym mówię. Wypowiedź w analogicznym duchu z początków XX w.

 No i wreszcie - ja znów swoje - to ile Wikinga będziemy mieć na tronie, no ile, ile? Figę zgadniecie, nie zgadnę i ja! Przyglądajmy się uważnie za kilka miesięcy, jakiego to Pretendenta wyłoni turniej w Chanty-Mansyjsku. To już wiele wyjaśni, ale na to pytanie odpowiedzi nie dostaniemy, aż do kolejnego meczu o MŚ.



6 komentarzy:

  1. O tej tendencji w grze Carlsena mówili już inni jego wielcy koledzy. Jest to mniej widowiskowe niż ściganie się w wariantach teoretycznych ale jak widać co najmniej równie skuteczne. I stawia poważne problemy przed jego rywalami.

    OdpowiedzUsuń
  2. A niemieckojęzycznych? :) Pozdrawiam, W. Kuciel

    OdpowiedzUsuń
  3. A ja myślę, że wprowadzanie nowego posunięcia w 27 ruchu wariantu partii hiszpańskiej jest zdecydowanie mniej widowiskowe niż ciśnięcie osoby dwa razy starszej i czekanie aż się pomyli w końcówce:). Zwłaszcza z punktu widzenia laika.

    Panie Krzysztofie czekam z niecierpliwością na rekacje ze stron rosyjskojęzycznych. To dla nich codziennie zaglądam na tego bloga:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Carlsen posiada umysł ukształtowany poprzez wiedzę zawartą w wielu źródłach. Na pewno zna wiele otwarć i do nich wiele wariantów pobocznych, stąd ta jego zdolność, w której wydawać by się mogło że pomija debiut. Ale on raczej szuka nowych możliwości.

    OdpowiedzUsuń
  5. Pora odłożyć książki, aby po prostu grać i grać.

    OdpowiedzUsuń
  6. Okazało się, że siłą Carlsena jest jednak przede wszystkim dobre przygotowanie debiutowe. O pracy na debiutami mówił w około 19 minucie wywiadu http://www.youtube.com/watch?v=cx74Q0I0aBc

    OdpowiedzUsuń