Nigdy mnie nie pociągało suche jak pieprz cayenne dziennikarstwo gazetowe, chłodno relacjonujące dane zdarzenie sportowe. Stąd, między innymi wziął się pomysł na blog, na którym mogę właściwie bez specjalnych ograniczeń dzielić się emocjami. Jeśli czytelnik chce wiedzieć jakie uczucia towarzyszyły mi podczas oglądania wczorajszej rundy, która praktycznie zadecydowała o tym, że Polacy stracili szanse na grę w przyszłorocznym turnieju "A" Tata Steel Chess, to podstawową emocją nie było rozczarowanie, zawód, nie był to nawet niesmak, a złość. Końcówka transmisji w moim wykonaniu wyglądała tak, że trzasnąłem ekranem laptopa o klawiaturę i oddaliłem się do innych zajęć. Złość nie minęła mi do samego wieczora bo poziom i styl obu pojedynków Polaków był jakimś koszmarem, w którym nie mogłem uczestniczyć nawet sekundy dłużej.
Wybór przez gruzińskiego arcymistrza gambitu budapeszteńskiego zaskoczył mnie tylko na samym początku - myślałem: "Co Jobawa chce uzyskać grając ten system? Przecież tutaj, jeśli czarne mata nie dają białe wychodzą z solidnym plusem po debiucie, o co mu właściwie chodzi?" Odpowiedź przyszła szybciej niż myślałem - po serii niedokładności Wojtaszka w okolicach 20 posunięcia było już po wszystkim - Polaka w tej partii po prostu nie było, wyglądało to tak, jakby czekał na egzekucję. Wybór debiutu okazał się świetnym, praktycznym wyborem - pozycje, które w tych najostrzejszych wariantach wynikają, były dla Jobawy jak z najlepszego snu.
Gruzin pokazał, że tam, w okolice czołówki światowej, dostaje się tylko wyważając drzwi - innego sposobu nie ma - w tym momencie jest już po drugiej stronie bramy i z uśmiechem przekręca klucz. Mógł wejść tylko jeden i to będzie najprawdopodobniej on. Przeciwników w tym turnieju dla niego nie widzę, a końcówkę rozegra zapewne, kontrolując sytuację. Jobawa tego turnieju już nie wypuści.
Długo czekałem na te zawody, nakręcony świetną grą Wojtaszka w Bazylei i Zurychu i liczyłem na kontynuację w podobnym stylu. Niestety z taką grą nie ma mowy o czymkolwiek, a kwestia dlaczego nastąpił taki krach nie jest dla mnie jasna. Bardzo szkoda tego turnieju, bo szans, by zagrać w jakimkolwiek liczącym się superturnieju jest co roku kilka. Na razie droga tam, w okolice szczytu, jeszcze nie dla Polaków...
wow a myślałem że ze mnie ranny ptaszek! :D. Jednak Wojtaszek nie dał rady :( pogrążyła go decyzja o wymianie nie tego gońca. Z białopolakiem miał remisowe szanse.. Jeszcze 8 rund więc sporo może się jeszcze wydarzyć ale rzeczywiście trochę się czuje jak oglądając mecze reprezentacji.. najpierw mecz otwarcia, później mecz o wszystko, a na końcu mecz o honor :P
OdpowiedzUsuńNo cóż, grać trzeba do końca. I pokazać też trzeba dobre szachy nawet, jeśli brak szans na szczyty w tabeli. A geneza porażek... po turnieju.
OdpowiedzUsuńCzy Wojtaszek i Duda przed Tata Steel publicznie deklarowali jakie są ich cele w tym turnieju. Bo może ludki za dużo chcą a oni pojechali tam tylko się pokazać.
OdpowiedzUsuńA moze tak jak Pan Krzysztof napisal wczesniej, ze "wariacki" styl szachow Jobawy calkowicie nie lezy Wojtaszkowi i to mialo akurat miejsce w tej partii.
OdpowiedzUsuńTo nie jest kwestia braku ogrania czy zaskoczenie debiutem.Słaby jest... - i tyle w temacie.
OdpowiedzUsuńHehe no może i słaby ale najlepszy w Polsce ;) także pomyśl co piszesz :P
OdpowiedzUsuńNo tak ,to jest argument.....Polska to szachowy gigant .
UsuńWiększy gigant niż piłkarze.
OdpowiedzUsuńdokładnie
Usuń