sobota, 15 lutego 2014

"O meczu, którego nie było"




W ostatnich dniach jestem pochłonięty studiowaniem "Europy" - monumentalnego dzieła historyka, a zarazem wielkiego przyjaciela Polaków, Normana Daviesa. Ta, blisko 1500 stronicowa "cegłówka", zdaje się  być najciekawsza w momentach, w których autor używa trybów przypuszczających, typu - "Kto wie, jakby wyglądał nasz kontynent gdyby..." itd. 

Generalnie historycy lubią kończyć niektóre wątki przeróżnymi przypuszczeniami dotyczącymi alternatywnej kontynuacji dziejów, jednak nikomu nie przyszło do głowy napisanie "historii, która się nie zdarzyła". Jak dla mnie, byłoby to nieziemsko interesujące kompendium. Bo jak by wyglądał świat, gdyby nie zdarzył się "cud nad Wisłą" i bolszewizm rozlałby się po oniemiałej ze strachu Europie? Czy, na przykład,  co by było, gdyby Hitlerowi nie udała się "noc długich noży", zostałby schwytany i wsadzony do więzienia na długie lata?  Konsekwencje byłyby dość ciekawe: przez kontynent nie przetoczyłaby się jedna z najbardziej krwawych wojen itd. Pytania, oraz dalszy przebieg zdarzeń jest, oczywiście, ograniczony tylko i wyłącznie wyobraźnią samego autora. Historycy jednak niechętnie odrywają się od faktów.

Na okładce książki Normana Daviesa znajduje się reprodukcja fresku Rafaela Santi "Szkoła Ateńska" , który miałem okazję obejrzeć w Stanza della Segnatura, w Muzeach Watykańskich w Rzymie. Często wracam do tego fresku. Wtedy nie było łatwo pozostać sam na sam z dziełem, w ciszy. Dzień był w Rzymie, jak co dzień - pełen turystów z różnych stron świata - rozbiegane, nic nie widzące oczy, szum, rozmowy, śmiechy, harmider. Tak, więc, raz za razem mijały mnie zorganizowane tabuny ludzkie, a ja czekałem na kilka minut spokoju...





W punkcie centralnym fresku stoją Platon i Arystoteles. Arystoteles wskazuje palcem ziemię, przyrodę, materię. To są właśnie historycy - gromadzą, segregują i interpretują fakty. Tuż obok Arystotelesa stoi Platon, który wskazuje palcem na niebo jako na źródło wszelkich inspiracji. Z tych dwóch, pewnie ten wskazujący palcem niebo, byłby bliższy napisania historii, której nie było.

 Kto lubi klasykę, ale nie tylko tą związaną z partiami, a dotyczącą żywych ludzi z ich wszystkimi zaletami oraz ułomnościami, musi, choć czasem, pomyśleć o tym co się nie zdarzyło.
 Mnie brakuje na przykład w historii szachów hojnego mecenasa, który wręczyłby naszemu wielkiemu Rubinsteinowi wadium, potrzebne na rozegranie meczu o MŚ z wirtuozem z Kuby. Brakuje mi kilku książek autorstwa Rubinsteina na moich półkach i niestety, mogę tylko uczyć się naszego maestro z książek o nim, zresztą bardzo dobrych, głębokich. Brakuje mi meczu rewanżowego Capablanca -Alechin. Alechin po wyrwaniu tytułu swojemu wielkiemu przeciwnikowi, robił co mógł, żeby do rewanżu nie doszło.

 Brakuje mi końcówki w najdłuższym szachowym pojedynku w historii szachów. Wtedy to, po 5 miesiącach (!!) morderczej wojny na wyniszczenie, FIDE podjęła decyzję o przerwaniu pojedynku pomiędzy Karpowem i Kasparowem. Kto by wtedy wygrał?

Nie dowiem się też, jaki byłby wynik szachowego meczu wszechczasów, w którym najlepsi szachiści współczesności spotkaliby się z wielkimi szachistami przeszłości. Może podam same składy -"Wirtuozi przeszłości" wystąpiliby w składzie: Capablanca, Alechin, Rubinstein, Botwinnik i Smysłow (na rezerwie Najdorf). Współcześni wirtuozi wystąpiliby w zestawieniu: Carlsen (bez Wikinga ani rusz!) Kasparow, Karpow, Anand i Kramnik (na rezerwie Jan Timman). Tutaj, niestety, nie było nawet fizycznej możliwości, cienia szansy, by ci wielcy gracze się spotkali. Przedziela ich ocean czasu.

 Ileż mi różnych historii brakuje! To, czego chciałbym się dowiedzieć, a nigdy się nie dowiem, przekroczyłoby objętością wielką Encyklopedię Britannicę.

 To był Platon z fresku Santiego. Ale stojący tuż obok niego Stagiryta, jego najsłynniejszy uczeń, wskazuje palcem ziemię i mówi, że historia jest tylko jedna. I dlatego  ci wielcy przeszłości mogą żyć w systemach, które wymyślili, a które grywają szachiści obecnej doby. W tym pozostał ich duch, ich intelektualny wysiłek, myśl. Tak przeszłość wnika w przyszłość, dzięki czemu ciągłość myśli pozostaje zachowana. A wam, czego w historii szachów najbardziej brakuje?



10 komentarzy:

  1. Wśród meczów, których niestety nie było wymieniłbym jeszcze pojedynki: Karpowa z Fischerem,
    Fischera z Korcznojem oraz dziwny ale zapewne ciekawy mecz Botwinnika z Fischerem.
    Padła taka propozycja ze strony Botwinnika ale Fischer nie był zainteresowany.Kto wie możliwe, ze mecz Fischera z Korcznojem byłby najciekawszym wydarzeniem, biorąc pod uwagę bezkompromisowe charaktery obu graczy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, że i te zdarzenia są na moim celowniku z tym, że o propozycji Botwinnika Fischerowi nie słyszałem!

      Usuń
  2. Ja chętnie bym zobaczył turniej kołowy, w którym by zagrali wszyscy mistrzowie świata :) nawet przyszło mi teraz do głowy, żeby gdzieś wrzucić na komputer zapisy ich wszystkich partii i ... zobaczyć, czy przypadkiem nie udałoby się wyłowić, może nie całych partii, ale takich chociaż 10-posunięciowych wariantów, np. wariant gdzie 10 posunięć białymi grał Fischer a 10 posunięć czarnymi (w takim samym wariancie) Carlsen i jak w tym miejscu ocenia pozycję komputer. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo fajny wpis :) Sam jestem ogromnie ciekawy jakby wyglądało starcie starych mistrzów z dzisiejszymi :) może kiedyś naukowcy opracują jak najbardziej prawdopodobieństwo siłę gry (choć już takie rankingi są) danego szachistę, tu można zdecydować się na średnią siłę lub szczytową formę i wtedy rozegrać turniej, na pewno byłby bardzo ciekawy, przynajmniej dla mnie :) i niezmiernie ciekawy jestem co by powiedział po meczu jeden z moich mentorów Capablanka, dla którego szachy były zbyt łatwe, (chciał zmienić zasady gry) czytaj bardzo rzadko przegrywał, jedną partię na kilka lat, tu aluzja do tego że domyślam się iż dostałby do myślenia (taka nauczka), że szachy łatwe nie są :)

    OdpowiedzUsuń
  4. współcześni gracze są doposażeni komputerową optyką ,
    należałoby wtedy rozegrać dwukołówkę raz podróżując wehikułem czasu
    w przeszłość a następnie w teraźniejszość

    OdpowiedzUsuń
  5. Witaj, Krzysztofie! Przyznam, że zadziwiłeś mnie tym wspisem. Zadziwileś oczywiście in plus. Świetny wstęp do popuszczenia wodzy fantazji. Znakomity! Nie będę więc dlużej zwlekał i oczywiście popuszczę swoje wodze fantazji i zażyczę sobie meczu... otoż nie innego, jak Paul Morphy & Tigran Petrosjan bądź też, co może byłoby ciekawsze zamiast tego drugiego - Karpov. To dopiero byłby rodzynek! Pozdrawiam i wszystkiego najlepszego!

    OdpowiedzUsuń
  6. Proponuję na forum zainicjować taki mecz (np. Karpow - Morphy), ale niech ruchy proponują forumowicze - oczywiście w duchu obu adwersarzy.Jako sędziego proponuję H.G. Wellsa :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Morphy-Tal-Rubinstein-Kasparov-Fisher-Petrosian turniej największych wirtuozów kombinacji !!

    OdpowiedzUsuń