sobota, 26 kwietnia 2014

"Carlsen znów wygrywa! Bojowy remis Radka Wojtaszka z Etienne Bacrotem!"




Partia Radka Wojtaszka jak w soczewce skupia i daje odpowiedź na trwający od dość dawna, całkowicie akademicki, wydumany, jałowy spór, co jest ważniejsze debiut, czy końcówka. Praca nad debiutem to zadanie praktycznie na całe życie. We współczesnych szachach, nie ma najmniejszych szans zawodnik bez ustalonego, domkniętego, ognioodpornego, repertuaru debiutowego pod swój styl i temperament. To fakt, oczywisty, jak uśmiech dziecka.
 
 Zobaczmy dzisiejszy pojedynek naszego lidera - przeciwnicy zagrali ulubiony debiut Radjabova - obronę królewsko-indyjską. Wariant, niech ktoś czymś rzuci we mnie, jeśli się mylę, zagrany przez Radka na Olimpiadzie w Istambule przeciwko wymienionemu wyżej specjaliście od tego debiutu. Przeciwnicy zagrali "z ręki" ponad 20 posunięć, typowy tasiemiec. Co by się stało, gdyby "teoria" któregoś z przeciwników stała na niższym poziomie? Pewnie od 12-15 posunięcia musiałby znajdywać tzw. "jedyne" ruchy, a czas by uciekał. Ktoś powie, że Carlsen w "KiDzie" gra w piątym Sge2. Dobrze, niech gra, ale reszta nie gra. Co dalej? Stanęła dynamiczna pozycja, Polak miał parę gońców i pionka i inicjatywę za jakość, nastąpiło, jak to często w takich pozycjach bywa, przesilenie - Bacrot zwrócił jakość i został bez pionka.
 
 Pytanie, co jeśli grający, nieważne którym kolorem, nie potrafiłby rozegrać gry środkowej z odpowiednio dużą siłą, czy choćby tej końcówki, która wyniknęła? Kto by wygrał? Imię ich brzmi legion, którzy by się pogubili w debiucie i przegrali, imię ich brzmi legion, którzy by nie ustali bez pionka tej końcówki. O co jest ta cała zadyma? O proporcje w treningu? Cały ten spór funta kłaków niewart - ta partia to przypadek kliniczny, który pokazuje, że aby zahaczyć, a nawet zostać w szachach najwyższej półki, trzeba mieć naprawdę głęboką wiedzę o całej partii szachów. Dobra. Styka tego wywnętrzania się ;).
 
 Zobaczmy lepiej, jaka jest sytuacja turniejowa Radka i czy ma szanse wskoczyć na pierwsze miejsce. Na trajektorii kolizyjnej pozostało trzech Azerów, którzy generalnie remisują ze sobą na potęgę, większość nie zmęczyła się zbytnio, ale w sumie grają przeciętnie. Jutro, na pierwszy ogień idzie Guseinov. Patrząc na bazę, zagra 1.e4, Radek ustawi "sycyla" i są szanse, żeby wygrać z Azerem. Guseinov lubi grać sycylijską ustawiając "białopolaka"na "g2". Solidne, ale nie daje przewagi - tak mówią ludzie. Kto wie, może akurat ten wariant stanie na desce? W każdym bądź razie jest szansa na cały punkt.
 Kolejnym przeciwnikiem Radka będzie Nijat Abasov - pięć remisów, jedna przegrana. Jak widać - żadna rewelacja. Nie idzie mu, nic już nie zwojuje, więc pewnie pójdzie murarka. Na koniec Rauf Mamedov - dwie przegrane, wygrana, trzy remisy. Też nic specjalnego. Szanse są i to duże na pierwsze miejsce. Jak będzie? Zobaczymy! Warto dodać, że w ostatnich partiach może powoli dochodzić do głosu zmęczenie - każda z sesji w tym turnieju jest strasznie obciążająca.
 
A Carlsen? ;). Już odetchnął, już odespał, już się zregenerował. Mistrz Świata znów wygrywa ale czy to on będzie zwycięzcą turnieju głównego, nie jestem do końca przekonany.
 
 

2 komentarze:

  1. Szkoda, Radek nie dał dzisiaj rady, jest 0,5 ptk i jutro arcyciekawy dzień. Super się ogląda jego partie tak od 3 rundy, gra z zębem. Życzę Radkowi i sobie takiej gry zawsze, wtedy nawet porażki jakoś lepiej się przyjmuje :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jasne, jak jest wrażenie, że człowiek daje z siebie wszystko to nawet porażka inaczej smakuje!

    OdpowiedzUsuń