"Są tacy, co nie potrzebują nocy. Ciemność promieniuje z nich."
Stanisław Jerzy Lec
Pociągają go typy spod ciemnej gwiazdy. Gdy na świecie dzieje się zło największe, gdy krew niewinnych ludzi nie ma żadnej wartości on tam jest. Chce być blisko. Widać, że to go kręci. Trzy lata temu pojechał ze swoją grą wojenną, na prawdziwą wojnę, do Libii. Demonstrował swoje umiejętności przed Nomadem, który wydał wyrok śmierci na swój naród - starych, młodych, dzieci. Oni grali, a okna drżały od eksplozji bomb, słychać było pojedyncze strzały, terkot karabinów maszynowych. Była to kurtuazyjna wizyta u satrapy, który mógłby iść o lepsze z Idim Aminem, Robertem Gabrielem Mugabe, czy Jeanem Bedelem Bokassą.
Człowiek ten przewodzi organizacji o zasięgu światowym, a ta, jeśli dobrze się wczytać w prace współczesnych myślicieli politycznych, Fukuyamy oraz Huntingtona, jest prawie całkowicie poza kontrolą jakiejkolwiek jurysdykcji. To w takich, ponadnarodowych strukturach, prane są brudne pieniądze i załatwiane ciemne interesy, a uchwycenie podobnego procederu jest raczej kwestią przypadku niż świadomego działania organów ścigania.
Niedawno napisałem, że po kolejnej już reelekcji Ilumżynowa szachy spowije jeszcze większy mrok, że będziemy świadkami łamania karier zawodników, że sport ten nie ma szans, by wypłynąć na otwarte wody. Ciężkie kotary w dalszym ciągu są zaciągnięte, a szachy nie są normalną dyscypliną intelektualnej działalności człowieka. Teraz FIDE wywołało do tablicy aktualnego Mistrza Świata w szachach, Magnusa Carlsena. Łaskawie dostał kilka dni zwłoki, by mógł podpisać zgodę na rozegranie meczu rewanżowego z Anandem, choć wiadomo gdzie i za jakie pieniądze. To jest właśnie łamanie kariery sportowca w praktyce. A Wiking - powinien, nie powinien odrzucić ofertę? Moim zdaniem nie tu leży problem. Problemem zawsze było dla mnie środowisko szachistów, które nie robi nic, albo niewiele, żeby coś zmienić. A tu chodzi o rzecz najważniejszą - o moralne usprawiedliwienie całej ich zawodowej działalności.
Szachami rządzi człowiek, który odbiera tej dyscyplinie godność ale też jest lęk. Bo gdzie realizować swoje cele, dawać upust ambicji, jeśli nie w obrębie organizacji, z której się wyrosło? Innych alternatyw przecież nie widać. A ten lęk to przed czym? Przed porzuceniem starego, czy przed nowym?
Myślałem, że sami szachiści staną się alternatywą dla tego cuchnącego na kilometr szamba, że wezmą sprawy w swoje ręce, ale ci wolą pogrążać się w wytworach swoich umysłów. Jeszcze nigdy nie zdarzyło się w historii szachów, by te znalazły się we władaniu ludzi tak blisko skoligaconych ze złem w czystej postaci. Jeszcze nigdy szachy nie znajdowały się tak blisko zgniłej polityki, która ma wpływ nawet na to, że szachiści różnych nacji nie chcą ze sobą rywalizować, nie mówiąc o zwykłym uścisku ręki. Łamane są kariery, wystawiane na próbę przyjaźnie itd., ale przecież nic się nie dzieje dopóki słychać w pobliżu przyjazny szum szachowego silnika Houdini...
Człowiek ten przewodzi organizacji o zasięgu światowym, a ta, jeśli dobrze się wczytać w prace współczesnych myślicieli politycznych, Fukuyamy oraz Huntingtona, jest prawie całkowicie poza kontrolą jakiejkolwiek jurysdykcji. To w takich, ponadnarodowych strukturach, prane są brudne pieniądze i załatwiane ciemne interesy, a uchwycenie podobnego procederu jest raczej kwestią przypadku niż świadomego działania organów ścigania.
Niedawno napisałem, że po kolejnej już reelekcji Ilumżynowa szachy spowije jeszcze większy mrok, że będziemy świadkami łamania karier zawodników, że sport ten nie ma szans, by wypłynąć na otwarte wody. Ciężkie kotary w dalszym ciągu są zaciągnięte, a szachy nie są normalną dyscypliną intelektualnej działalności człowieka. Teraz FIDE wywołało do tablicy aktualnego Mistrza Świata w szachach, Magnusa Carlsena. Łaskawie dostał kilka dni zwłoki, by mógł podpisać zgodę na rozegranie meczu rewanżowego z Anandem, choć wiadomo gdzie i za jakie pieniądze. To jest właśnie łamanie kariery sportowca w praktyce. A Wiking - powinien, nie powinien odrzucić ofertę? Moim zdaniem nie tu leży problem. Problemem zawsze było dla mnie środowisko szachistów, które nie robi nic, albo niewiele, żeby coś zmienić. A tu chodzi o rzecz najważniejszą - o moralne usprawiedliwienie całej ich zawodowej działalności.
Szachami rządzi człowiek, który odbiera tej dyscyplinie godność ale też jest lęk. Bo gdzie realizować swoje cele, dawać upust ambicji, jeśli nie w obrębie organizacji, z której się wyrosło? Innych alternatyw przecież nie widać. A ten lęk to przed czym? Przed porzuceniem starego, czy przed nowym?
Myślałem, że sami szachiści staną się alternatywą dla tego cuchnącego na kilometr szamba, że wezmą sprawy w swoje ręce, ale ci wolą pogrążać się w wytworach swoich umysłów. Jeszcze nigdy nie zdarzyło się w historii szachów, by te znalazły się we władaniu ludzi tak blisko skoligaconych ze złem w czystej postaci. Jeszcze nigdy szachy nie znajdowały się tak blisko zgniłej polityki, która ma wpływ nawet na to, że szachiści różnych nacji nie chcą ze sobą rywalizować, nie mówiąc o zwykłym uścisku ręki. Łamane są kariery, wystawiane na próbę przyjaźnie itd., ale przecież nic się nie dzieje dopóki słychać w pobliżu przyjazny szum szachowego silnika Houdini...
Może właśnie dobrze że Carlsen i Anand zagrają mecz w Soczi. Może to jest podporządkowanie się woli organizacji, a może to jest właśnie sposób na walkę z organizacją. Bo trzeba pokazać że szachy nie dzielą ale łączą ludzi. Nie chciałbym żeby Carlsen skończył jak Fischer, który walcząc w pojedynkę z systemem wpadł w obłęd. Dzisiaj Kasparow stara się walczyć z organizacją. Ale wygląda na to że wybrał złą drogę, bo organizacja jest jak hydra, której w miejsce odciętej jednej głowy wyrastają dwie następne. Żeby pokonać tego potwora trzeba raczej stać się jego częścią. Kasparow powinien niczym ronin, zaskarbić sobie łaski nowego pana, którego nienawidzi z całych sił. A potem w najcichszą z cichych nocy wbić swój miecz w jego nikczemną, niczym nie osłonięta bo ufną pierś. Niestety Kasparowowi duma nie pozwala walczyć z organizacją jej metodami.
OdpowiedzUsuńTyle, że Ani Carlsen ani Anand nie byli o nic pytani. Postawiono ich pod ścianą. Moim zdaniem najlepiej byłoby gdyby obaj odmówili gry.
UsuńNiestety, polityka wkroczyła już dawno do każdej sfery życia.
Swego czasu sołtys w małej miejscowości, lubiany i szanowany przez wszystkich zwierzył mi się, że nawet dziury w moście nie można załatać bo konkurencyjna grupa partyjna będzie przeciw. Były już Olimpiady Szachowe w krajach prowadzących działania wojenne i nie sądzę aby zrobiono je po to by te wojny ustały. Raczej jest to działanie propagandowe z cyklu : "zobaczcie, nic się nie stało". Analogii do postaci Fischera nie widzę. Walczył on ze wszystkimi ale przyczyna jego zamknięcia w wewnętrznym świecie mogła być przyczyną a nie skutkiem. Wszystko to razem budzi niewesołe myśli. Jesteśmy tak manipulowani wszędzie i zawsze, gdzie się tylko da. Nie tylko jako szachiści ale przede wszystkim jako istoty ludzkie. Ten trans hipnotyczny jest stale utrzymywany i wzmacniany.
A mi się wydaje ze Kasparow nie uzyskał poparcia ponieważ był zbyt wielkim mistrzem i świat szachowy boi się takich postaci których nie rozumie chociaż ich docenia i szanuje jednak woli osoby małe oddane szachom pasjonatów najlepiej z dużą kasą uroczych w bezposrednim kontakcie ale nie wielkich jak teraz Carlsen a kiedyś jeszcze bardziej Kasparow..... co o tym myslicie?
Usuńa szanowny Panie Jopek czekam na pana komentaż odnośnie progresu Radosława Wojtaszka i nieoczekiwanej euforii Caruany??
UsuńA ja czekam na uzasadnienie :jaki związek z tematem wpisu ma to pytanie?
UsuńYoda Garri jest uczciwym człowiekiem w przeciwieństwie do Ilumżynowa i dlatego nie zagra nigdy jego metodami. A propos tego, kto rządzi w FIDE polecam artykuł http://www.chess-news.ru/node/16406, to wstrząsająca historia dziennikarki Larisy Judiny, która chciała za dużo wiedzieć. Jeśli ktoś interesował się sprawą Politkowskiej szybko odnajdzie podobne wątki w tej relacji...
UsuńNo cóż, Caruanę trenuje trenerski król Midas (czego sie nie dotknie zamienia się w złoto). Chuchełow wyprowadził na prostą Van Velego, Giriego zrobił gwiazdą, teraz usiadł do Caruany. A nasz Radek? Teoria jakoby nabijał ranking na słabszych jest nie do utrzymania. Po pierwsze gdyby tak można było robić - to czemu reszta polskiej czołówki nawet się nie otarła o 2700? Zawodów jest skolko ugodno - nic tylko jechać i trzepać po 2- 3 oczka na zawodniku. A jednak to nie takie proste. Na świecie, w Rosji, jest wielu GM, którzy nie mogą przekroczyć 2700 choć zapewne jest to ich marzeniem. Radek grał ostatnio w KPE na pierwszej desce zrobił drugi wynik ma 2740 elo na live, nie przegrał anie jednej partii. Wiem dobrze, że wielu pisało do mnie jak Radkowi nie szło - "No i gdzie ten twój arcymistrz"? Cieszyli się, że mu nie idzie. Ja dobrze wiedziałem, że Radek dojdzie do wysokiego pułapu, to była kwestia czasu. I gdzie są teraz te trolle, które tak dobrze życzyli naszemu zawodnikowi?
UsuńAle odmawiając gry, również stają się trybikami w wielkiej polityce. Faktem jest to że to oni i ich sztaby powinni mieć większy udział w wyborze miejsca. A co do Fishera to on walcząc z systemem został zepchnięty na margines życia, co z pewnością wpłynęło na pogorszenie jego zdrowia psychicznego. Odmowa przez Carlsena udziału w obronie tytułu, mogła by być przyczyną do właśnie takiego jego odsunięcia przez FIDE od wielkich imprez. To się nazywa łamaniem kariery zawodnika.
OdpowiedzUsuńKasparow walczył przez wiele lat z FIDE z miernym skutkiem niestety ale nie podzielił losu Fischera. To sprawa dużo głębsza niż zepchnięcie na margines i złamanie kariery. Tym bardziej, że Fischerowi proponowano wielokrotnie grę bądź reklamy za olbrzymie pieniądze.
UsuńZgadzam się natomiast, że taka czy inna decyzja to wzięcie udziału w "zapasach" z machiną.
Takie jest moje zdanie. Widziałem na niższym poziomie wiele takich sytuacji. Były takie Mistrzostwa Łodzi w których sędziowska gaża była na wysokości pierwszej nagrody.
Wraz z moim kolegą jako zawodnicy o najwyższych rankingach wycofaliśmy się na znak protestu ale już trzeci rankingiem nie poparł nas tylko skorzystał z okazji. Nic nie wskazuje aby szachiści zamierzali popierać Carlsena i Ananda w jakichkolwiek działaniach. Dlatego to smutne. Nie sądzę aby FIDE mogło złamać karierę Carlsena ale to w końcu jest jego decyzja. Jego życie. Raz już zrezygnował z cyklu rozgrywek o MŚ i jakoś nikt go nie ścigał...
Szachiści śpią snem głębokim - jestem ciekaw co musiałoby się stać, żeby zaczęli działać wspólnie, mówić jednym głosem. Nie wierzę w to środowisko, bo już mniej więcej się orientuję jakimi mechanizmami się rządzi. Szachistom z tytułami w Polsce nie chce sie dwa razy do roku artykułu do gazety napisać, żeby to jakoś żyło i się kręciło, ciągle piszą ci sami, a co dopiero mówić o podjęciu jakiejś zakrojonej na szerszą skalę akcji. Kiedyś krytykowałem bardzo skecz Krosnego o szachistach, jak to grają i nikt sie nie może na ruch doczekać, teraz odnoszę wrażenie, że jest w tym skeczu wiele prawdy o szachistach.
UsuńFischer sam się znalazł na marginesie. Magnus jest bardzo zdrowym psychicznie człowiekiem . Ma rodzinę, przyjaciół. Nie sądzę aby w jakiś sposób miał podzielić los Fischera, samotnika i dziwaka.
OdpowiedzUsuńI ja mam taką nadzieję.
OdpowiedzUsuńA jak nasz "kochany" Polski Związek głosował na Kasparowa czy Kirsana?
OdpowiedzUsuńpozdrawiam f7f5
Trzeba ich zapytać...
UsuńNa szczęście PZSzach głosował na Kasparowa. Jestem ciekaw (informacja z biura PZSzach). Ciekawe, jak to było za prezesa Wody.
UsuńPZSzach głosował za Kasparovem (informacja z pierwszej ręki).
OdpowiedzUsuńCzy zawodnicy powinni decydować gdzi mają odbywaćsię MŚ?! Czy polscy siatkarze zdecydyją o miejscu przyszłych MŚ?! Szachy to sport indywidualny ale nie wiem jak jest w innych dyscyplinach.