Odliczamy nie dni, a godziny do Olimpiady, dlatego chciałbym rozprawić się z kilkoma zaległymi sprawami, by z absolutnie czystym kontem (czyt. sumieniem) rozpocząć "Operację Baku".
Sprawa Pawła Fukowskiego od momentu w którym się o niej dowiedziałem nie dawała mi spokoju. Paweł to raczej twarda sztuka. Po turnieju w Tleniu grał dalej i nie szło mu najgorzej, jednak zastanawiam się, jak by wyglądała podobna sytuacja w przypadku dziecka o słabszej konstrukcji psychicznej? Nieotrzymanie należnych pieniędzy za wygraną w turnieju mogłoby skutecznie odstraszyć od naszej dyscypliny wielu graczy, jest to naprawdę mocny cios, nie ulega żadnej wątpliwości. Będąc w takiej lub podobnej sytuacji, wewnętrzne poczucie sprawiedliwości u młodego człowieka bardzo cierpi, bo okazuje się, że grając można być zdanym na łaskę i niełaskę ludzi, którzy mają o sprawiedliwości dość mętne pojęcie. Młody sportowiec dowiaduje się, że wszystko jest relatywne, decydują znajomości, układy itd. Nie każdy jest sobie z tym w stanie poradzić. Paweł szybko się ogarnął i z pomocą rodziców podjął działania mające na celu odzyskanie satysfakcji oraz pieniędzy i kto wie, może w końcu uda mu się tę sprawę pomyślnie zakończyć, życzę mu tego z całego serca. Jednak są ludzie mniej asertywni, którzy po takim potraktowaniu byliby gotowi odpuścić byle tylko nie znaleźć się w centrum wydarzeń. Inny ważny moment w tej sprawie to ewidentna, klasyczna spychologia, która miała miejsce, gdy doszło do konkretnych zapytań poszkodowanego młodego szachisty. Sędzia tylko sędziował, więc nie on, ta sprawa nie jest też w gestii tej i tej oraz tamtej instytucji więc, kto za to wszystko odpowiada?
Czy jest jakieś remedium na podobną nieuczciwość? Chciałoby się rzec, że remedium na nieuczciwość jest... uczciwość. Znam organizatorów, którzy zapożyczali się, żeby wywiązać się ze zobowiązań podczas organizacji zawodów, gdy im szachiści nie dopisali. Myślę, że warto pomyśleć o odpowiedniku Centralnego Rejestru Szachistów. Uważam, że niegłupim pomysłem byłoby stworzenie podobnej domeny tylko odnoszącej się do organizatorów turniejów szachowych w Polsce. Tam można nawet pomyśleć o rankingu organizatorów w oparciu o subiektywne oceny uczestników. Po jakimś czasie prawem selekcji naturalnej, organizatorzy nieuczciwi, nie wywiązujący się ze zobowiązań, podający komunikaty turniejowe, w których jedynym pewnym punktem są opłaty jakie mają uiścić startujący, byliby szybko eliminowani z mapy turniejów szachowych w Polsce. Warto też ze sobą rozmawiać, wymieniać się doświadczeniami, opowiadać sobie o tym w jakich turniejach brało się udział itd.
Na koniec jeszcze jedna sprawa. Po moim wywiadzie z mistrzem Waldemarem Świciem o warunkach jakie panowały w Iwoniczu, juniorzy pojechali grać rapidy i blitze do Koszalina. Tam część młodych sportowców nie chcąc jadać zimnych posiłków chodziła dojadać do popularnych sieciówek. Warunki mieszkaniowe były, że użyję eufemizmu, cokolwiek niesprzyjające. To nie jest jednak wszystko tak oczywiste, jakby się mogło wydawać na pierwszy rzut oka. Gdy obejrzymy na stronie PZSZach rozpisany regulamin konkursu ofert na imprezy roku następnego, wszystko wygląda bardzo dobrze. Są przyznawane punkty za wysokość nagród, oraz wiele innych dogodności i trudno mieć do tego jakieś krytyczne uwagi. Co się jednak dzieje, gdy jakiś podmiot wygrywa konkurs? Myślę, że tutaj zaczynają się schody. Organizatorzy przede wszystkim chcą zarobić (nie jest to niczym dziwnym), natomiast patologia zaczyna się przy polowaniu na rozmiar tych dochodów. Młodzież, oczywiście, przyjedzie, więc z tym nie ma problemu, dlatego nie ma strachu o dochód i gdzieś w tym miejscu rozpoczyna się niedoróba. Ze sportowymi imprezami jest tak, że rzadko kiedy zawody są przeprowadzane perfekcyjnie. Na niedawno zakończonej Olimpiadzie w Rio warunki dla wielu sportowców były nie do przyjęcia. Jednak czym innym jest organizacja Olimpiady o zasięgu globalnym, a turnieju szachowego dla dwóch setek dzieci. Tutaj myślę, że potrzebne są dokładne kontrole tuż przed zawodami, by w przypadku poważnych niedociągnięć była możliwość wyeliminowania ich jeszcze przed początkiem.
Piszą do mnie rodzice młodych szachistek i szachistów i oni, oczywiście, widzą w co się gra, ale boją się. Pisze mama młodej juniorki "X" - "Panie Krzysztofie, dlaczego moja córka musi to wszystko znosić, te urągające warunki gry, ten brud? Ona tak kocha te szachy, chcę żeby w nich jeszcze kilka lat była, to jest i tak dla niej korzystne". Odpowiadam, że chętnie porozmawiam. Mówię: "Zróbmy wywiad, opowiedzmy o tym!". "Proszę pana... nie! Nie chcę by moją córkę spotkały z tego powodu przykrości i tak mamy ich dość...." Strach, strach o dzieci, lęk, że najgorzej mają ci, którzy próbują się dopominać o swoje, wychylać się. Bardzo dużo tego typu rozmów mam już za sobą. Wyłania się z tego bardzo nieciekawy obraz. Rodzice wolą siedzieć cicho, bo gdy zaczną bić się o swoje dziecko, te może zostać pominięte, gdzieś go nie zabiorą, coś może mu przepaść. Nie jestem tym wszystkim zbudowany. Inaczej bym to wszystko widział, ale siła mojego rażenia jest ograniczona.
Chyba tyle... No to co? Gotowi to rozpoczęcia operacji o nazwie "Olimpiada w Baku"?Pozostało tylko kilka dni...
Najlepszym rozwiązaniem byłoby - to co ma miejsce w niektórych innych związkach - czyli zaprzestanie konkursów i stworzenie odpowiedniej komórki w PZSzach, która organizowałaby wszystkie (począwszy od MPK i MP, aż do MP'8, a także wszystkie drużynówki i rapidy) imprezy centralne. Wówczas biuro Związku by się powiększyło, ale za to działałby profesjonalna ekipa, która mogłaby nabrać niemałej wprawy (która z kolei mogłaby się przydać przy organizacji imprez międzynarodowych). W obecnej sytuacji wszystko faktycznie wygląda nieźle - są przetargi, jest komisja, ale brakuje twardej ręki przy egzekwowaniu niedotrzymania warunków konkursu. Potem kończy się to tak, jak kończy - winny jest organizator, ale pośrednio też PZSzach, bo zlecił mu imprezę. I byłoby nieźle, gdyby ten organizator miał karencję w przystępowaniu do konkursów przez jakiś czas, ale mało kto chce wydać taką ostrą opinię - bo środowisko jest małe i wszyscy się znają. Dlatego właśnie lepiej skończyć z przetargami i zatrudnić ekipę w PZSzach, gdyż Związek działałby już tylko i wyłącznie w swoim imieniu i możliwe, że imprezy byłyby lepiej organizowane.
OdpowiedzUsuńPrzyznam się, że zakończenie jest wg mnie bardzo pesymistyczne. Oczywiście rozumiem, że dokonano oczyszczenia sumienia (czyt. konta) ale...
OdpowiedzUsuńJeżeli masz bezpośredni kontakt z zainteresowanymi (np. Paweł F.), to miło by było przeczytać: o przebiegu sprawy będę (w miarę możliwości) informował. Tak samo w kwestii warunków pozaszachowych.
W tym miejscu się poprawiam - jeśli dowiem się czegoś nowego o tej sprawie, na pewno o tym napiszę!
UsuńZ moich wspomnień (jako organizatora) - przy pierwszych edycjach PITS oprócz organizowania i sędziowania zdarzało mi się również grać. Pamiętam jak raz kwota z wpisowego była mniejsza niż deklarowany fundusz nagród. (bo wysokości nagród były podane jeszcze przed turniejem (na podstawie szacowania)) Wtedy udało mi się zająć miejsce, które było premiowane kwotą równą brakującej. Miałem szczęście, bo nie miałem (nie zabrałem ze sobą) nawet własnych pieniędzy i już myślałem od kogo pożyczyć, żeby móc wręczyć. Innym razem deklarowałem premię 500 zł za wynik 100% licząc na to, że ... nikomu się nie uda zrobić takiego wyniku. Akurat wtedy przyjechał (jeszcze nie GM) Jacek Tomczak i po 7 rundach miał 7 punktów. Też już zaczynałem myśleć od kogo pożyczyć pieniądze. Na szczęście w 8-ej rundzie był remis i problem się rozwiązał :) Chociaż w innej edycji udało się J.Tomczakowi zdobyć tę premię (ale wtedy były na nią fundusze). Generalnie uważam, że odpowiedzialność ponosi organizator (podany w komunikacie). Mi osobiście nie mieści się w głowie, aby nie dotrzymać UMOWY. Na miejscu zawodników ... nie grałbym w turniejach organizowanych przez niesłownego organizatora.
OdpowiedzUsuńNapiszę przewrotnie "pożądane stany ducha" (przed olimpiadą), z to za sprawą Kamila Draguna, który po 7 rundach samodzielnie prowadzi w wynikiem 6 z 7 w silnym openie w Abu Dhabi. Dzisiaj poległ ręki (a może raczej z głowy?!) naszego młodego arcymistrza Jurij Kozubow (2639) z Ukrainy, a jutro naszego gracza sprawdzi Adhiban (2671) z Indii.
OdpowiedzUsuńTrzymajmy kciuki, ale nie za głośno :-), żeby nie zapeszyć.
Mirek Wolak
No i zapeszyłem :-(
OdpowiedzUsuńDragun 0 - 1 Adhiban
Jutro (o 8:00) Areshchenko - Dragun.
Mirku nie sądzisz, że w większości przypadków w decydujących partiach Polacy padają? To nie reguła, ale o tendencji można spokojnie rozmawiać..
UsuńKrzyszofie po tym co napisałeś, zacząłem szukać przykładów, które zaprzeczyłyby twojej tezie (taką już mam przewrotną naturę :-)).
OdpowiedzUsuńHm... znalazłem zaledwie kilka:
1. EICC 2002 Batumi: Bartomiej Macieja na finiszu 3 z 4 (1 ½ 1 ½)
2. EICC 2011 Aix les Bains: Radosław Wojtaszek na finiszu 3 z 4 (½ 1 1 ½)
3. WJCC 2011 Chennai: Dariusz Świercz na finiszu 4.5 z 5 (1 1 ½ 1 1)
4. Areoflot 2012 Moskwa: Mateusz Bartel na finiszu 4 z 5 (1 1 1 ½ ½)
5. Moscow-Open 2014: Mateusz Bartel na finiszu 2 z 3 (½ ½ 1)
6. EICC 2015 Jerozolima: Mateusz Bartel na finiszu 2 z 3 (½ ½ 1)
7. Najdorf 2016: Grzegorz Gajewski na finiszu 3 z 3!
Trochę mało, ale na Olimpiadzie w Baku będzie lepiej - mocno w to wierzę.
I mnie właśnie o taką analityczną przewrotność chodzi w twoim wykonaniu! Ileż można się dowiedzieć dzięki temu! Tylko, że tak - to jest wyciągnięte z ilu startów? Bo ważna jest całość startów i ile z nich na finiszu była dobra. Jeśli sprawdziłeś wszystkie starty naszych, to te 7 przypadków dobrych finiszów świadczy nie o tendencji, a o konkretnej bolączce, pięcie achillesowej naszych sportowców.
UsuńKrzysztofie podane przeze mnie zestawienie dobrych wyników polskich szachistów nie pretenduje do kompletności, chodziło mi tylko o pokazanie, że można wskazać takie przypadki, w których nasi szachiści zagrali dobrze w ostatnich rundach (i odnieśli sukcesy). Niestety jak chodzi o generalną tendencję, to masz rację, tych kilka rodzynków (które wskazałem powyżej) wiosny (w polskich szachach) nie czyni.
UsuńAle to się zmieni! Już za 3 dni operacja "Olimpiada w Baku".
Dla mnie każda kolejna olimpiada (czy DME) to nowa, czysta karta i ciągle mam nadzieję, że tym razem zostanie zapisana "złotymi zgłoskami" w historii polskich szachów.
Naprzód Biało-Czerwoni!
Mirek Wolak
Cudu nie było.
OdpowiedzUsuńAreshchenko ½ - ½ Dragun.
Wynik 6½ z 9 (+5 =3 -1) i miejsce w pierwszej dziesiątce w mocnym openie to bardzo dobry wynik dla zawodnika z 19 numerem startowym, ale zwycięstwo czarnymi w 7 rundzie z Kozubowem i samodzielne pierwsze miejsce, podrażniło nieco "mój apetyt" kibica szachowego - chciałby się więcej.
Od czwartku (a w zasadzie od piątku) kibicujemy naszym Paniom i Panom w Baku. Chyba po raz pierwszy od wielu lat mamy taką sytuację w męskiej reprezentacji, że Ci którzy nie zakwalifikowali się do drużyny olimpijskiej stanowią realne zaplecze pierwszego składu - mam tu na myśli Grzegorza Gajewskiego i Kamila Draguna.
Mirek Wolak