środa, 16 listopada 2016

W Nowym Jorku Kariakin jak Riddick Bowe - na linach jest świetny - jednak to Magnus nie potrafił wyprowadzić decydującego ciosu!!


Nie chciałbym być nachalny, zachęcając po raz kolejny zwolenników huraganowych ataków na króla, aby z namaszczeniem pochylili czoła nad końcówką czwartej partii meczu o tytuł Mistrza Świata w szachach rozgrywanego w Nowym Jorku, jednak naprawdę warto. Choć i fani taktyki mieli w tej partii swoje pięć minut. Jednak to poetycka, złożona, niezwykłej urody końcówka była na ustach wszystkich komentujących mecz w dniu wczorajszym. Po bardzo poważnym, pozycyjnym błędzie, jakim była wymiana "hiszpańskiego", białopolowego gońca, za skoczka na "c4" Kariakin właściwie sam poszedł bronić się na liny niczym legendarny bokser Riddick Bowe. Okazuje się, że Pretendent jest bajecznym defensorem i walkę na "linach" ma opanowaną do perfekcji, a Magnus już po raz drugi dość mocno fałszuje. Wczoraj mając piona, parę gońców, przestrzeń nie potrafił zrealizować tak dużej przewagi. Myślę, że zgubiła go zbyt duża pewność siebie - Magnus na konferencji prasowej powiedział, że nawet przez myśl mu nie przeszło, że w tej pozycji może być twierdza. W tej pozycji udało się jednak zbudować nie jedną, a dwie twierdze! Lekcja pokory dla mistrza oraz lekcja dla nas: szachistów i kibiców. Na nasze potrzeby możemy ją nazwać na przykład: "Nieprzebrane zasoby obronne w partii szachów". Tak sobie teraz pomyślałem - niedawno zmarły Mark Dworecki z całą pewnością byłby rad widząc tak porywające, epickie pojedynki w grze środkowej, a zwłaszcza końcówkach, których był wielkim znawcą. W Nowym Jorku grane są jego szachy. Wielka szkoda. Zabrakło niecałych dwóch miesięcy, aby mógł zobaczyć to spotkanie...

Kariakin w kolejnej partii nie wyszedł, mówiąc językiem piłkarskim, z piłką z własnej połowy. On po prostu nie zapuścił się ani razu na drugą część szachownicy w większej liczbie bierek. Możemy nawet wspólnie policzyć. Wzięcie "Gh6" ruch numer osiemnaście, wymiana dam ruch numer 24, wymiana wież na "d5", praktycznie same wymiany, żadne złożone taktycznie operacje. Czy z Magnusem, który chyba też nie jest w idealnej formie (ale na pewno bliskiej swojej najlepszej dyspozycji) Pretendent ma szanse coś ugrać, albo dotrwać chociaż do "rzutów karnych" tylko się broniąc? Trudno jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie. Mistrz Świata nie krył wczoraj rozczarowania, jest z całą pewnością rozdrażniony, że nie udało dało mu się zrealizować tak ogromnej przewagi. Uważam, że Kariakin padnie, wcześniej czy później pod ostrzałem przeciwnika, według mnie nie da się z królem szachów wygrać opierając się tylko na defensywie. Myślę, że taka byłaby moja odpowiedź na postawione wyżej pytanie. Problemem jest też fakt, że w Nowym Jorku grane są carlsenowskie szachy, to Norweg narzucił swojemu przeciwnikowi swój styl gry. Wczoraj, gdyby nie fatalna wymiana gońca za skoczka, Kariakin miał szansę zawiązać walką bliższą swojemu stylowi gry, tymczasem po kilkunastu minutach wykonał posunięcie, które z automatu skazało go na głuchą obronę. Nie mam pojęcia jak to wszystko dalej się potoczy. Dziś dzień wolnego. To bardzo potrzebna przerwa dla obu arcymistrzów, chyba jednak bardziej to wolne będzie sobie cenił Pretendent, choć i Wiking ma o czym myśleć, wszak jego instynkt drapieżcy nie został zaspokojony i musi iść na ten jednodniowy antrakt o pustym żołądku. Ciekawe, jakie wnioski wyciągnie Kariakin. Jeszcze jest szansa zmodyfikować to i owo, wynik meczu wciąż pozostaje sprawą otwartą. Panowie dwie ostatnie partie grali ponad trzynaście godzin! Interesującym jest też u kogo i w którym momencie meczu pojawią się pierwsze kondycyjne braki. To będzie mieć kluczowe znaczenie w drugiej połowie meczu, bo przewidywanego szybkiego nokautu raczej nie zobaczymy. Trafił swój na swego, nieprawdaż? 


9 komentarzy:

  1. Bardzo ładnie napisane, absolutnie się zgadzam co do partii 4-ej. Nadal jestem przekonany, że mecz skończy się przed czasem. MC już "nie odpuści" :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Witam.Troche to dziwne,że Carlsen mając dużo lepsze pozycje na szachownicy w trzeciej i czwartej partii,nie potrafi wybrać mocniejszych wariantów i docisnąć przeciwnika.Myśle,że troche za bardzo ostrożnie podchodzi do tematu i nie podejmuje odpowiedniej,choćby minimalnej dawki ryzyka,bo ,że stał dużo lepiej to nawet sam przyznał po zakończeniu partii :).Ale cóż stawka jest wielka i paraliżuje poczynania , jak się okazuje akurat tego,kto ma lekką przewagę czy inicjatywe.Pozdrawiam - Jaworzno

    OdpowiedzUsuń
  3. Carlsen nadal psychologicznie walczy z Anandem ;) :). Warto także podkreślić, że chyba ma drobne problemy ze zrozumieniem i rozpoznaniem koncepcji twierdzy. A to szalenie istotna koncepcja, która pozwala wyciskać cuda z niemal dowolnej pozycji.

    Jak dla mnie to nadmierna pewność siebie... gubi Carlsena i powoduje, że przy okazji gubi połówki punktów :P. Natomiast Karjakin dostaje "darmowe lekcje" od swego zacnego przeciwnika... jak niegdyś Kasparow od Karpowa. Wiesz Krzysztofie jakim końcowym wynikiem zakończyła się tamtejsza rozgrywka? Bo i ile pamiętam, to w końcu uczeń ustał... i resztę w bólach wygrał, aż nauczycielowi odechciało się udzielać darmowych lekcji. Czy Magnus również podzieli los Karpowa?! Oby! W ten sposób dostanie darmową lekcję... pokory!

    OdpowiedzUsuń
  4. A ja myślę, że jeśli w sztabie Kariakina jest jakiś psycholog, który powie mu coś w stylu: "Jesteś świetny, nikt inny nie ustałby pozycji z partii 3 i 4. Teraz to TY jesteś faworytem, ON wie, że powinien prowadzić. Wykorzystaj jego frustracje!" , to jutro będzie remis w grze bez emocji, a pojutrze, mając białe, pretendent wygra.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może tak być. Jednak ja nadal sądzę, że Carlsen wygra ten mecz. Nasuwa mi się analogia z meczem piłki nożnej. Na początku strona słabsza się jeszcze broni, paroma interwencjami bramkarz ratuje w beznadziejnych sytuacjach. Ale w końcu gol jednak pada i tzw. worek z bramkami się rozwiązuje. Wszyscy chwalą Karjakina za twardą obronę - a zapominają o tym przecież o dwóch ewidentnych rzeczach:
      -dwa razy dał już radę dograć się BARDZO trudnych pozycji, z czego raz grając białymi (!) - i to pomimo, że nie podjął w ogóle żadnego wielkiego ryzyka! Ot, grali, grali i grali, aż tu nagle Carlsen ma przewagę - i to niemałą...
      -rozegrano do tej pory 4 partie - tak naprawdę w ANI JEDNEJ pretendent nie przechwycił na dobre inicjatywy nawet na moment! Jedyne co pokazał, to twarda obrona - ale li- i tylko twardą obroną mistrzem świata się nie zostanie. Jedynym, który tego dokazał, był może Kramnik - ale nawet on przynajmniej białym kolorem pokazał coś w grze ofensywnej, postawił przed Kasparowem jakieś problemy. O Karjakinie tego powiedzieć nie można. Wyobraźmy sobie nawet, że Karjakin wygra 5 czy 6 partię (w co zresztą mocno wątpię) - czy wtedy skreślimy Carlsena...? W żadnym wypadku! Natomiast jeżeli w końcu Carlsen wygra, to według mnie szanse Karjakina na odwrócenie losów meczu zostaną sprowadzone praktycznie do zera.

      Usuń
  5. Dobrze napisane , zwłaszcza drugi akapit o grze Karjakina.

    OdpowiedzUsuń
  6. Interesujące były te bliźniaki. W oba wieczory szedłem spać przekonany, że Magnus zaraz wygra i w oba poranki zdziwiony oglądałem wynik. Komputery pokazywały wygraną, ale może faktycznie cały czas był remis. Siergiej dobrze bronił i dlatego Magnus nie mógł wygrać, choć również grał dobrze.
    Wnioski dla teorii końcówek:
    1. Zdrowy pion to za mało do wygranej (partia 3).
    2. Para gońców + przestrzeń to za mało do wygranej (partia 4).
    Natomiast w praktyce: 95% wygranych, bo częściej błądzą broniący i dlatego programy pokazują wygraną. Ciekawi mnie, jakie byłyby wyniki, gdyby te dwie końcówki rozegrały najlepsze enginy.
    Co Wy na to?
    Marek

    OdpowiedzUsuń
  7. W meczu w 1984 Karpow z Kasparowem zremisowali ze sobą 17 partii pod rząd. W 2016 "grozi" nam tylko 12 remisów; ale myślę że doczekamy się zwycięstwa jednego z zawodników.
    Robert

    OdpowiedzUsuń
  8. I ja myślałem, że Carlsen to w końcu wygra i przeżyłęm zdziwienie rano. Ale nie wygrał i twierdzę, że z każdym takim remisem, szanse Karjakina (psychologiczne) wzrastają

    OdpowiedzUsuń