poniedziałek, 21 sierpnia 2017

Wybredny koneser


Od czasu gdy nastał ten pamiętny dzień, kiedy kolega z podwórka - Beniamin - wpadł do mnie z szachami pod pachą na umówione spotkanie, że "będzie mnie uczył grać", aż do teraz, doskonalę w sobie sztukę wychwytywania elementów szachowych z otaczającej mnie rzeczywistości. Ten pierwszy dzień z szachami wyglądał mocno surrealistycznie i nic nie zapowiadało początku pasji, która, co by nie powiedzieć, dość daleko mnie zaprowadziła. Drzwi były u mnie zawsze otwarte, podparte taboretem, żeby przeciąg nie wyrwał ich wielkim trzaśnięciem razem z futryną (budynek z roku 1912) , sąsiedzi wchodzili, wychodzili bez pytania, siadali, pili kawę, czy coś mocniejszego - to był dom otwarty. Takie historie teraz są już trudne do wyobrażenia - w tym momencie miałbym poważne problemy, żeby wymienić z imion choćby jedną trzecią moich sąsiadów. Jest "dzień dobry" - owszem, jest i "do widzenia", a jakże, jednak nie ma to nic wspólnego z życiem totalnym czasów mojej młodości..

 W ten to piękny czas, rzeczony kolega wpadł do mnie, co zakończyło się trwającym kilka minut atakiem śmiechu mojej ciotki, która aż pokładała się na stole, wijąc i nie mogąc się opanować. Mianowicie Beniamin od dwóch lat z włosami prawie po pas, w ten dzień przyszedł do nas.... ogolony na łyso! On z szachami pod pachą, że "ma mnie uczyć grać" łysy jak Kodżak, wijąca się w spazmatycznym śmiechu ciotka, wreszcie my stopniowo wybuchający śmiechem. Końcówka tego zdarzenia to była wielka salwa śmiechu całej trójki, która trwała nieprzerwanie do momentu niewydolności mięśni brzucha nas, czyli bohaterów tej scenki.

Od tego momentu szachy towarzyszą mi przez całe życie - a jedną z wielu zdolności, które od tego sportu otrzymałem, jest wrażliwość na elementy szachowe w naszym, polskim krajobrazie. Na wszelkie szachowe gadżety, scenki w filmach, artykuły w gazetach, opowiadania, stoliczki ukryte w parkowych głuszach reaguję odruchem Pawłowa. Zaczynam wszystko dokładnie badać, mlaskać pod nosem - w tych sprawach jestem perfekcjonistą i nie znoszę żadnej fuszery, a jest jej niemało.

Kraków - okolice zakola Wisły.

Jeśli na filmie widzę pewien szachowy układ, muszę mieć pewność, że jest realny, że, powiedzmy, nie brakuje królów, że dwa gońce z tej samej armii nie stoją przypadkiem na tego samego koloru polach - to dla mnie bardzo ważne. Nie wiem, czy oglądaliście horror "Coś" w reżyserii Johna Carpentera. Akcja dzieje się na Antarktydzie, gdzie grupka badaczy zostaje zaatakowana przez jakąś obcą formę życia. W jednej z pierwszych scen pogrążony w antarktycznym spleenie Kurt Russel gra z kompem w szachy, oczywiście widać monitor, pozycję. No i już mnie nie było, koniec, zapadłem się - dalejże badać co tam za poza stoi, dlaczego Russel przegrał za co zemścił się na maszynie wlewając w jej trzewia szklankę gorzały wraz kostkami lodu i czy mógł się obronić.

Szachy w parku zdrojowym w Świeradowie Zdroju.

W wielu miastach są parki szachowe - tutaj też ciężko mnie zadowolić. Chodzę naburmuszony bo "figury za ciężkie" i przedszkolak już sobie z przedszkolakiem nie pogra, że plansza brudna, nie odnowiona. W Polanicy-Zdroju źle, bo figury wielkie i zbyt dociążone w parku szachowym. Wreszcie pomnik szachisty (ten przy tablicy o Rubinsteinie, gdzie jest pozycja z jego słynną kombinacją - wiecie, kilka figur pod biciem włącznie z damą, a żadnej nie da się zbić bez mata) na ławce, to nie wiem kto go wykoncypował? Facet siedzi, ma szachownicę na kolanie, ale bez figur! Stoję i myślę, nad czym ten pomnikowy gość myśli - no, bo przecież nie nad pozycją bo jej nie ma (może to jakiś problemista i zaraz zacznie coś tam dostawiać?). A może próbuje rozkminić kto z oglądających turystów zajumał mu te bierki z szachownicy i zaraz wstanie i zacznie mnie z tą ciężką dechą gonić po całym polanickim kurorcie?

Słynne stoliczki szachowe w Krakowie.

A ostatnio to już totalne przegięcie - szedłem sobie głównym pasażem Auchana, nagle stanąłem jak wryty - na środku drogi dwa stoliki szachowe! Niedaleko ciuchcia-express, trzy metry dalej karuzela z rybkami (oczywiście tu i tam muzyczka!), dalej pies policjant i motocykl (wrzucasz "dwójkę" i eeeennnn... grrr, grrr, grrr, pyr, pyr, pyr). Oglądam stolik - no zajebiście pole "c1" białego koloru!! Super! Poza tym na stoliku kartka "Jeśli chcesz zagrać figury są w sklepie". W jakim sklepie - rozglądam się. Do zoologa ktoś ma iść po figury, sklepu z papierosami? Nie to, że zamierzałem zagrać - nie było z kim, zresztą nawet gdybym miał z kim zagrać, nawet gdybym spotkał na tym pasażu samego Ananda, nie skusiłbym się na partię. Bo dla mnie nie ma niczego bardziej poniżającego dla szachisty, dla klasy, dla magii naszego sportu, niż granie w centrach handlowych. W Polsce są tacy co nawet MP w blitzu zrobili w centrum handlowym - dobrze, że nie mam za dużo władzy, bo bym ich za to posadził! "Helenko, strzelimy sobie fotkę, z szachistą"? Jakiś czas temu w Silesia City Center grany był turniej szachowy - okazuje się, że szachistom w niczym to nie przeszkadza, że wyglądają na tym pasażu jak ekspozycja stała gibonów z Sumatry z niedaleko położonego, chorzowskiego zoo. Ja się na taki sport nie piszę. Kiedyś Robert James Fischer walczył o oświetlenie sal turniejowych, o redukcję hałasów, o kamery, wszystko to, co pozwalało na pełny komfort rywalizacji sportowej. Ale co tam jakiś Fischer, nie? - facet ześwirował, jakieś trzaski, hałasy, światełka mu przeszkadzały, a przecież grać można wszędzie, nie ma co wybrzydzać i jak są zawody to się jedzie, gra i fertig.  


12 komentarzy:

  1. Niestety szachiści sami sobie winni, że grają w takich a nie innych warunkach, najczęściej ramię w ramię. Niektórzy młodsi, nie pamiętający czasów słusznie minionych, nie wiedzą nawet, że można inaczej, wygodnie dla graczy i dla kibiców, w ciszy i spokoju.

    OdpowiedzUsuń
  2. Są szachy sportowe i szachy towarzyskie (np chess hustling uprawiany w parkach).
    Nie każdy rowerzysta to kolarz . Nie każdy gracz planszowy to Szachista.
    Nie sądzę ,żeby wizerunkowo dyscyplina szachy traciła z uwagi na miejsce gry, chociaż w Arabii Saudyjskiej jest presja żeby zakazać bo szachy to strata czasu i propagowanie przemocy itp. pozdr Kris

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja osobiście mam awersję do filmowych i serialowych partii szachów. Stoi pozycja, gość robi ruch i nagle przeciwnik ku jego zdziwieniu daje mu nieoczekiwanego mata. Patrz "Ojciec Mateusz", żeby daleko nie szukać.
    To spojrzenie na świat przez pryzmat szachowy to z pewnością kwestia skrzywienia wynikającego z uprawiania szachów w formie sportowej. Może dla zawodnika na pewnym poziomie mat w partii to już jakaś egzotyka, bo ogarnięty przeciwnik zdąży dawno się poddać, gdy stoi dużo gorzej?
    Również widywałem szachownice, które miały odwrotne kolory pól i mnie to nieustannie bulwersuje. Pół biedy, jak taka plansza nie ma oznaczeń - można obrócić. Ale jak oznaczenia są, to już klapa. Miałbym opory przed ustawieniem pozycji wyjściowej na takiej desce ;)
    Co do turniejów odbywających się w centrach handlowych, tudzież na innych festynach, nie byłbym aż tak ortodoksyjny. Widzę mimo wszystko plusy. Szachy nie mogą być wiedzą tajemną przysługującą jedynie wybranym, trzeba je popularyzować. Takie imprezy mogą się temu przysłużyć. A może ktoś postronny przechodząc obok połknie bakcyla? Zgoda co do jednego - turnieje odpowiedniej rangi jak mistrzostwa wymagają jednak stosownych warunków.
    Pozdrawiam.
    Rafał

    OdpowiedzUsuń
  4. Wielu świetnych piłkarzy zaczynało grać szmacianą piłką w slumsach, podejrzewam, że w Polsce również wielu zawodników (np. Lewandowski, który jest w moim wieku) grało za dzieciaka na nierównym boisku, z plecakami zamiast słupków. Prestiż piłki nożnej na tym nie ucierpiał, za to jest to jeden z najpopularniejszych sportów na świecie - m.in. dzięki temu, że na poziomie amatorskim nie potrzeba do niego szczególnych warunków.

    Zdarza mi się grać w szachy m.in. na Festiwalu Woodstock (biorę komplet co roku), gdzie szachy są fajną okazją do porozmawiania z nowymi ludźmi, czy po prostu gram w knajpie przy piwie, jak z kolegą akurat mamy ochotę.
    Nie mam poczucia, żebym robił dyscyplinie krzywdę, a wręcz przeciwnie - pokazuję, że to normalna czynność i przyjemna forma spędzania czasu. Ale skoro nie czuję się poniżony, to może jako amator wcale nie jestem szachistą?

    Na poziomie zawodowym warunki powinny być oczywiście lepsze, ale to też musi zależeć od poziomu i prestiżu zawodów (chociaż nie wiem, czy w przypadku blitza jest to aż tak istotne - chyba każdy zawodnik na poziomie pozwalającym na walkę o MP potrafi w pełni skupić się na 10 minut, niezależnie od otaczającego go zgiełku?).

    Pozdrawiam,
    Krzysztof Stoigniew Sieja

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Panie Krzysztofie! Czy w szachach chodzi o to, żeby prześcigać się w sztuce koncentracji w ludnym centrum handlowym, wystawieni na pasażu na darcia 2 latków, bo im mama nie kupiła pluszaka, transowego szumu agresywnej prymitywnej muzyki z głośników itd? Proszę pana, szachy to magia, spokój intelektualnej pracy, ambient szumu zegarów szachowych, wreszcie powaga. Do tego wszyscy powinniśmy dążyć - aby szachy były postrzegane jako połączenie sportu, sztuki, pracy intelektu jako coś elitarnego. Szachy w centrum handlowym jawią mi się odarte z tego wszystkiego co je odróżnia od wielu innych, bardziej prymitywnych sportów, takich jak piłka nożna, czy, powiedzmy, futbol amerykański. Nie ma mojej zgody na prezentowanie naszej wyjątkowej dyscypliny w tych znormalizowanych przybytkach konsumpcji. A jeśli pan i inni odczuwacie z tego zajęcia przyjemność? Cóż - proszę bardzo! Napisałem o swoich odczuciach - pana mogą być całkiem odmienne...

      Usuń
    2. Cóż, trudno w tym zakresie dyskutować, bo różni nas kwestia podstawowa - ja nie uważam szachów za jakąś wybitną dyscyplinę, ani lepszą, ani gorszą niż piłka nożna, futbol amerykański, go czy warcaby.

      Abstrahując od wątku "aktywności fizycznej" (która powoduje, że wciąż żywe są dyskusje o tym, czy szachy to sport), bardzo lubię ustawową definicję sportu:
      "Sportem są wszelkie formy aktywności fizycznej, które przez uczestnictwo doraźne lub zorganizowane wpływają na wypracowanie lub poprawienie kondycji fizycznej i psychicznej, rozwój stosunków społecznych lub osiągnięcie wyników sportowych na wszelkich poziomach."
      Ta definicja sportu jest dla każdego, zawodowców i amatorów.
      Lubię zwłaszcza sporty intelektualne - m.in. za to właśnie, że mają charakter powszechny - sprzęt do gry jest tani, można grać w każdym miejscu i nie trzeba spełniać określonych wymogów fizycznych (a przede wszystkim można grać w każdym wieku).
      Stąd mam zupełnie inne marzenia - chciałbym widzieć na ulicach ludzi grających w szachy (i inne gry logiczne), móc zawsze znaleźć kogoś chętnego na partyjkę - i porozmawiać o grach zawodowców, którzy rozgrywają piękne partie w warunkach, jakie Pan opisuje.

      Inna sprawa, że jeżeli szachy będą bardziej popularne, to znajdą się również sponsorzy i przykładowo Radosław Wojtaszek będzie mógł zatrudnić tak potrzebnych sekundantów, żeby grać jeszcze lepsze partie i móc powalczyć o mistrzostwo świata. A zamknięta dyscyplina dla grona pasjonatów nigdy nie wygeneruje odpowiednich pieniędzy.

      Usuń
  5. "Stąd mam zupełnie inne marzenia - chciałbym widzieć na ulicach ludzi grających w szachy (i inne gry logiczne), móc zawsze znaleźć kogoś chętnego na partyjkę - i porozmawiać o grach zawodowców, którzy rozgrywają piękne partie w warunkach, jakie Pan opisuje." - Tu się z tobą zgadzam - też bardzo byłbym rad, gdyby takich miejsc do pogrania było więcej, przyjaznych dla szachistów, żeby szachy były bardziej widoczne - tak jest na Kubie ale to jest jeszcze spuścizna Fidela Castro i Che Guevary, którzy szachy bardzo lubili. Rozmawiamy jednak o "partyjce towarzyskiej" a nie rywalizacji sportowej o kasę, czy organizowanie MP w blitzu powiedzmy w jakimś Auchanie. Nasz sport jednak różni się od innych masowych sportów, gdzie wszystko jest jednym wielkim zgiełkiem, zamieszaniem. Nasz sport wymaga odpowiedniego miejsca, względnej ciszy, dobrego oświetlenia. Amatorsko - nie widzę przeszkód, ale nie turnieje i nie w takich miejscach. To szachom po prostu urąga.

    OdpowiedzUsuń
  6. Zgadzam się w całej rozciągłości z przedmówcą. Nie możemy jednak w mojej opinii wywyższać szachów ponad inne dyscypliny czy to sportowe czy intelektualne. W każdej jest jak to ujął autor bloga magia. Nie wypbrażam sobie jednocześnie żeby zagonić szachistów amatorów do izolatek, szachy powinny wyjsć na zewnątrz, do ludzi, parków, skwerów, knajpek, kawiarenek itp itd. Oczywiście turnieje zawodowe to inna bajka. Elitarne mogą być topowe turnieje ale sama dyscyplina powinna być blisko ludzi, tylko tak przetrwa bo elita sama dla siebie wyginie.

    OdpowiedzUsuń
  7. Trzeba ustalić podział: 1. szachy sportowe, na kategorie i rankingi, na każdym poziomie od V kategorii do arcymistrza, na sali turniejowej. 2. szachy towarzyskie, z dziadkiem, wujkiem, kolegą, w hipermarkecie, na rynku, w domu, przed domem, w knajpie, w parku, nad wodą. Warto unikać sformułowań "amatorskie", "zawodowe", "profesjonalne", bo prawie wszyscy jesteśmy amatorami i gramy amatorsko, a jednak większość z nas oczekuje, że nie będziemy grywać turniejów na plaży, w miejscach głośnych, ciasnych, albo zadymionych (co jeszcze do niedawna nie było rzadkością).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najkrócej - mnie chodzi o to, że są miejsca, które do czerpania przyjemności z gry absolutnie się nie nadają. Centra Handlowe takie właśnie są - tam nie można normalnie grac turnieju, rywalizować. Towarzysko można grac praktycznie wszędzie ale nie zawody, turnieje, to się mija z celem.

      Usuń
  8. Info ze strony PZSzach:
    W dniach 16-24.08.2017 roku w Rymanowie Zdroju odbyły się Drużynowe Mistrzostwa Europy Juniorów. Organizatorem Mistrzostw było Przedsiębiorstwo Sanatoryjno-Turystyczne „Stomil” Sp. z o.o. w Rymanowie Zdroju, a współorganizatorem Polski Związek Szachowy a dyrektorem Agnieszka Fornal-Urban.

    Pierwsza drużyna Polek w składzie Oliwia Kiołbasa (MUKS Stoczek 45 Białystok) i Anna Kubicka (KSz Hetman Katowice) zdobyły złoty medal – gratulacje! Kapitanem drużyny był Leszek Ostrowski.

    Gratulacje dla Oliwii i Ani! Jesteście wielkie!

    OdpowiedzUsuń
  9. Grałem już w różnych miejscach w szachy - Zamki, pałace, domy kultury szkolne świetlice i sale gimnastyczne. Czego mi tam brakowało ... WIDZÓW, tak nawet tych na chwilkę. Grywałem też w centrach handlowych, może hałas, może zgiełk ale ludzie przychodzą i patrzą. A to jest ważne dla propagowania szachów. Zresztą nikt przy zdrowych zmysłach nie będzie robił mistrzostw polski w jakimś centrum handlowym. Turniej w centrum handlowym jest turniejem o całkiem innym wymiarze, to coś jak reklama i pokazanie że jest taki sport jak szachy. Za jakiś czas kiedy wzrośnie w naszym społeczeństwie świadomość szachowa i większa rzesza ludzi będzie rozumieć o co chodzi, jest nadzieja że szachy znikną z takich miejsc jak centra handlowe.

    OdpowiedzUsuń