sobota, 10 marca 2012

"Jolanta Zawadzka wygrywa miniaturę z IM Mariyą Muzychuk! Niewykorzystana szansa Kariny Szczepkowskiej-Horowskiej w pojedynku z Naną Dzagnidze"





Runda siódma w wykonaniu Polek, to był strzał naprawdę dużego kalibru. Panie, po dniu przerwy, siadły do szachownic bardzo umotywowane i grały swoje partie od początku do końca z niezwykłym oddaniem. Piękna, bezpardonowa walka - to jedna z pierwszych myśli, która przemknęła przez moją głowę po obejrzeniu transmisji ze stolików naszych szachistek.

Gdyby któryś z  Czytelników zadał mi pytanie, czym według mnie jest "to coś", co charakteryzuje kobiece podejście do rywalizacji na szachownicy, byłbym w nie lada kłopocie. Myślę, że na nic tu się zda, stosunkowo proste wykazanie różnic pomiędzy męskim, skrajnie racjonalnym spojrzeniem na szachy, a kobiecym czuciem tej dyscypliny. Całkiem niedawno, zobaczyłem interesującą scenę, która w jakimś stopniu może oddać sedno tej kwestii. Rzecz działa się na ostatnim Pucharze Świata w Chanty-Mansyjsku, a bohaterką tej sceny była legendarna Judit Polgar. Węgierka po skończonej partii, analizowała wraz ze swoim przeciwnikiem, Siergiejem Movsesianem, możliwości ukryte w pozycji. W pewnym momencie, Judit wskazała kilka kluczowych punktów na szachownicy, zacisnęła pięść i przyciągnęła ją zdecydowanym gestem do siebie, jakby chciała powiedzieć przeciwnikowi: "również w tym wariancie, dzięki tym kluczowym polom, moja pozycja się trzyma". Coś, co uderzyło mnie najbardziej w tym, wydawałoby się, normalnym obrazku z życia super-arcymistrzów, to dysonans pomiędzy piękną twarzą tej kobiety, a jej twardą, wręcz męską postawą podczas analizy. Judit Polgar zachowuje się przy szachownicy jak prawdziwa gladiatorka, słowem - żywy, czysty intelekt w akcji. Na drugim biegunie mamy pozostałe śmiertelniczki, znacznie bardziej zależne od chwilowego nastroju, emocji, dnia.. Pewnie tu gdzieś leży przyczyna, że rywalizacja wsród Pań ma w sobie tyle uroku oraz nieprzewidywalności.

Jola Zawadzka odniosła bardzo ważne zwycięstwo w pojedynku z IM Mariyą Muzychuk z Ukrainy. Pojedynek był typową miniaturą, w której przeciwniczka Joli, robiła co mogła, aby partia nie przekroczyła 30 posunięć. Chwilami miałem wrażenie, że nasza zawodniczka gra z jakąś nieznaną juniorką.
Jolanta Zawadzka w rundzie ósmej zagra z Gruzinką Nino Batsiashvili 2438 elo. Gdyby wygrała, znalazłaby się w okolicach miejsc premiowanych awansem do nowego cyklu Pucharu Świata.

Partia Kariny Szczepkowskiej-Horowskiej, to typowy przykład niewykorzystania pozycji z bardzo dużą przewagą po debiucie. Polka mając niezły czas, parę gońców, oraz króla przeciwniczki, który roszował "na raty", nie znalazła drogi do podtrzymania inicjatywy. Kilka defensywnych posunięc wystarczyło, by Dzagnidze przejęła incjatywę, której nie wypuściła do końca partii. Przegrana Kariny bardzo komplikuje jej sytuację turniejową.


Joasia po zwycięstwie nad Rosjanką, Aliną Kashlinską, trafiła w rundzie ósmej na WGM Sopiko Guramishvili 2395 elo. z Gruzji. Wygranie przez nasze Panie tego polsko-gruzińskiego mini meczu, stałoby się przepustką do gry o naprawdę wysokie miejsca w Mistrzostwach Europy.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz