poniedziałek, 14 maja 2012

"Anand wypuszcza wygraną w trzeciej partii meczu o Mistrzostwo Świata!"



Mecz o Mistrzostwo Świata po dniu przerwy zdecydowanie nabrał rumieńców dla dobra zarówno szachów jak i spragnionych wrażeń kibiców. Komentatorzy nie mieli zbyt dużo czasu na długie rozwodzenie się nad tematami pobocznymi. Większość starała się nadążyć za wydarzeniami na szachownicy. Nie zawiodła mnie intuicja jeśli chodzi o zwiększenie się dynamiki partii trzeciej, nie pomylili się też omawiający partię co do wyboru debiutu przez pretendenta. Komentatorami obrodziło znów niezwykle i tak będzie już do końca tego meczu: Dziś był wybór pomiędzy Siergiejem Zagrebelnym na serwerze chesspro, duetem Mateusz Bartel - Bartosz Soćko na chessbrains, w sali Galerii Trietiakowskiej można było posłuchać zaawansowanego już nieco w latach, ale wciąż bardzo konkretnego, legendarnego Jana Timmana.

Przebieg pojedynku mógł zadowolić bardzo wybrednych kibiców. Gelfand wybrając obronę Grunfelda, ustawił niezwykle dynamiczną pozycję, przypominającą nieco schematy sycylijskiego "drakona". Mistrz Świata, mając piona więcej, doprowadził do serii wymian neutralizując pressing Borisa Gelfanda. Nastąpiła czterowieżowa końcówka, w której obrońca tytułu mógł w kilka temp doprowadzić do wygranej pozycji. No właśnie. Mógł...

Jest takie powiedzenie, czy też przysłowie, zdaje się, proweniencji rosyjskiej: "Jak chcesz kogoś dobrze poznać, wybierz się z nim w daleką podróż albo zagraj z nim partię szachów".  Przeciwnicy w moskiewskim meczu będa się znali po dwunastu rundach w szachach klasycznych jak chyba nikt. Tu jest wszystko widoczne jak na dłoni - nie da się ukryć niczego.

Przyglądając się Anandowi podczas rozgrywania tej ostrej partii, miałem wrażenie jakby Mistrz Świata tylko siedział przy stoliku. Zupełnie nie mogłem dostrzec jakiegokolwiek wysiłku na jego twarzy. Jego twarz, jakby wykuta ze spiżu przypomina mi trochę twarz dziecka, które siedząc przy stole akurat nie ma nic do roboty. Stoicyzm albo raczej sztuka bycia obojętnym, żywcem wyrwana z bogatej tradycji hinduizmu. Anand wywodząc się z jednej najstarszych kultur na Ziemi chyba odebrał lekcję od jakiegoś "sadhu", który nauczył go czegoś, co dla szachisty jest darem bezcennym - obojętności, ustawienia się ponad emocjami.

Boris Gelfand z jego mimika, gestykulacją, częstym wstawaniem od stolika to biegunowo różna postać. Pretendent, wpadając w trudne położenie nie mógł ukryć swoich emocji. W pewnym momencie dyskusja zeszła na temat koloru twarzy Gelfanda, który bardzo poczerwieniał. Według mnie kolor jego twarzy wpadał w lekkie bordo ale na kolorach się nie znam, więc mogę się mylić;). Boris Gelfand "żyje" rozgrywaną partią, naprzeciwko niego zaś siedzi mnich buddyjski.

Z psychologicznego punktu widzenia lepiej powinien się czuć teraz Gelfand, który uciekł spod noża i jakby w nagrodę dostaje jutro przed dniem wolnym biały kolor. Anand musi wytrzymać napór pretendenta i prawdopodobnie po dniu wolnym przeciwnicy znów powrócą do "grunfeldowskiej" dyskusji. Zaczęło się dziać!



2 komentarze:

  1. Na oficjalnej stronie meczu komentowali także (po rosyjsku) Valentina Gunina (mistrzyni Europy pań) i Dmitry Jokovenko, ale ten "egzotyczny" język, szczególnie dla młodzieży, jest nieznany a szkoda.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja też ubolewam i nie raz już ubolewałem, że młodzież nie uczy się języka rosyjskiego. To w szczególności dotyczy młodzieży "szachowej" bo na czym te dzieci mają się oprzeć w nauce szachów? Na tych kilku miernych polskich pozycjach? Zaryzykuję może zbyt dalko idące stwierdzenie, ale uważam, że nie ma wielkich szans na to by zostać profesjonałem w szachach bez dobrej znajomości rosyjskiego wraz z angielskim!

    OdpowiedzUsuń