W trakcie trwania drugiej rundy meczu o Mistrzostwo Świata, prowadziłem równolegle rozmowę przez skype z pewnym szachistą, który był bardzo zdegustowany rzucającą się w oczy "jałowością" tego pojedynku. Cóż, odpowiadałem trzymając się linii racjonalnej: a że to nie jest ten poziom rozgrywek żeby przeciwnicy za nic mieli ryzyko "wskakując" na siebie co partia jak głuszce w czasie toków, że waga każdego ruchu jest bardzo duża, że o czapkę śliwek nie grają itp. Ale w dyskusji przedstawiałem tylko jedną stronę medalu. Druga jest taka, że przecież już nie jeden mecz o Mistrzostwo Świata doprowadzał do stanu wrzenia tysiące kibiców, a partie sprzed dziesiątków lat do dziś budzą ten charakterystyczny dreszczyk. I czemu tym razem miało by być inaczej?
W sumie pragnę tego samego co reszta kibiców, czyli walki dwóch tytanów w której nie ma "przebacz", i sądzę, że już niebawem to nastąpi. Dystans 12 rund kojarzy się z zawodowym boksem, a tam, po pierwszych kilku rundach "zapoznawczych", bokserzy zaczynają coraz bardziej ryzykować, by w rundach ostatnich w stanie skrajnego zmęczenia, zapominać o takim czymś jak "podwójna garda". Jest duża szansa, że po dniu odpoczynku przeciwnicy zaserwują nam wreszcie potężną dawkę emocji. Mecz rozkręci się najpewniej, gdy naruszone zostanie status quo i gdy jedna z partii zakończy się rezultatywnie. Wtedy to ktoś będzie musiał utrzymać wynik, a ktoś wyrównać stan meczu. Ach ten tryb warunkowy, który w myślach natychmiast chcę przerobić na tryb dokonany! Ale przecież nie chodzi o to, żeby jak w jednym z moich tekstów o wszechświatach równoległych, prawdziwa walka Anand-Gelfand miała się odbyć w innym uniwersum, a my, mielibyśmy mieć pecha oglądając tylko "wysuszoną" wersję tego meczu:).
Jutro dzień przerwy. W poniedziałek spodziewam się całkiem innego obrazu gry. Na marginesie: jestem pod wielkim wrażeniem licznych i w stu procentach profesjonalnych komentarzy arcymistrzów na wielu portalach szachowych. Na rosyjskim chesspro.ru komentował dziś GM A.Korotylev, na "chessbombie" Balogh Csaba, nasz rewir obsługiwał ponownie Mateusz Bartel, sala moskiewska to Nigel Short! Inna sprawa, że przydałoby się, żeby arcymistrzowie mieli co komentować. Jestem dobrej myśli.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz