czwartek, 6 września 2012

"Natchniona partia Radosława Wojtaszka i remis po bitwie z Azerbejdżanem. Polki wygrywają z Bułgarią i wracają do gry!"



Kolejny dzień w Istambule jakby wyjęty z filmów Hitchcocka: zaczęło  się od trzęsienia ziemi, a potem napięcie już tylko rosło ... Co dziś się działo w meczach "Biało-Czerwonych" wymaga dokładnego omówienia, jednak z góry proszę o wybaczenie, jeśli moja relacja będzie mniej spójna niż zwykle. Nie uspokoiłem się jeszcze, a niewiem co by się stało, gdybym dłużej to dusił w sobie i nie wyrzucił w miarę szybko na ręce Czytelników. Na wasze ręce.

Wszyscy bez wyjątku obawiali się potężnego Azerbejdżanu z Radjabovem na czele. Mało kto myślał o remisie, natomiast wygrana z tą drużyną zakrawała na prawdziwe szachowe "science-fiction". W poprzednim wpisie, moja myśl jednak pobiegła w kierunku owych, "niemożliwych możliwości" i tutaj się nie pomyliłem jeśli chodzi o Polaków. Pomyliłem się i to bardzo, w ocenie pojedynku Polek z Bułgarią, gdyż nie spodziewałem się aż tak cieżkiego meczu. Ale po kolei...

Panowie zaczęli mecz z Azerami doskonale. Od razu przykuła moją uwagę partia Radka i to nie z tego powodu, że oto nasz Radek gra z wielkim Radjabovem. To nie tak. Po prostu miałem jakieś niejasne przeczucie, że tutaj będą się działy rzeczy niesamowite. Radek rozegrał popularny wariant obrony królewsko indyjskiej, i grał "z ręki" ruch za ruchem. Szła domowa analiza. Radjabov zaskoczony kolejno dc6 i ef5 zaczął tracić minutę za minutą. Pierwszy namysł Radka nastąpił w posunięciu siedemnastym, po c5 Radjabova. Tutaj Radek miał już bardzo dużą przewagę i wspaniały czas - pełny zegar z zarobionymi 7 minutami, przeciwko 36 minutom Azera. I od tego momentu z ruchu na ruch, grający jak maszyna Radek, zaczął demolować pozycję przeciwinika. To były natchnione szachy w wykonaniu naszego lidera. Wielkie brawa za pokaz wszystkiego co w szachach najlepsze!
Pierwszy jednak odszedł od stolika z podpisanym remisem Bartek Macieja, który stał od początku do końca bardzo pewnie czarnym kolorem w pojedynku z Gadirem Guseinovem. Tutaj prosty i piękny właśnie w swej prostocie manewr wymiany białopolowych gońców w stylu dawnego Karpova, w wykonaniu Bartka wart jest podkreślenia. Guseinov oddał wieżę i nastąpił "wieczny szach". Bartek wciąż trzyma czwartą deskę najmocniej jak potrafi i jako jedyny z Polaków nie zna smaku przegranej na Olimpiadzie.

Bartosz Soćko wyszedł z debiutu z kapitalnym czasem i równą pozycją, jednak Mamedyarov pokazał wielką klasę: w pozycji z pionem mniej, znalazł jedyną drogę by rozbić pozycję naszej deski numer dwa. Zadecydował jeden motyw. Bartosz ambitnie i do końca walczył, jednak końcówka była beznadziejna do gry. Na placu boju został Radek i Darek. Modliłem się w duchu, żeby Radek nie  "wypuścił" Radjabova, bo mecz byłby przegrany. Jednak nasz arcymistrz jest świetnym "technikiem" i nie zwykł wypuszczać takich pozycji.

Pozostał na placu boju Darek Świercz, który walczył z Raufem Mamedovem. Tutaj nastąpił moment, w którym Mistrz Świata do lat dwudziestu mógł zdobyć decydującą przewagę, jednak zamiast zbić piona na "b6", wziął  "jakość" i bitwa rozgorzała na całej szachownicy. Mamedov bez jakości i z parą gońców, które siekły centrum, znalazł już odpowiednie środki, by partia zakończyła się remisem. GM Siergiej Shipov o końcowych momentach walki Darka z Raufem wyraził się tymi oto słowy: "ani słowem nie opowiesz, ani piórem nie opiszesz"...

 A więc remis w meczu z wielkim Azerbejdżanem! Warto podkreślić, że Polacy byli dziś niesamowicie umotywowani. Remis odbiera Azerom wiele atutów z rąk. My, choć zadowoleni z wyniku, również hamujemy nieco nasz ostateczny finisz. Wszystko rozegra się w dwóch ostatnich rundach. I jakie to szczęście, że ktoś wpadł na pomysł przedzielenia tych ostatnich dni meczowych dniem przerwy. To będzie apogeum Olimpiady, apogeum napięcia u kibiców na całym świecie.

Polki doprowadziły mnie dzisiaj do tropikalnej gorączki i muszę się przyznać, że był moment, w którym naprawdę się bałem. Myślałem: "one nie mogą tego przegrać, ja nie bedę miał sił o tym pisać!". A stało się to za sprawą naszej "egzekutorki" Moniki, która w obronie królewsko-indyjskiej, dostała bardzo podejrzaną pozycję. U innych naszych wojowniczek też nie było lepiej. Iweta, po raz nie wiem już który, grała pozycję bez piona, za którego nie miała zupełnie nic. Ulgę przyniósł mi pierwszy remis. Monika zremisowała ze Stefanovą i jedną nieciekawą pozycję miałem z głowy.
Reszta pań grała z Bułgarkami według klucza - która z reprezentacji lepiej rozumie zakończenia wieżowe. Były trzy wieżówki - każda inna, każda specyficzna i każda skomplikowana do gry pod dużą presją. Pierwsza zaczęła przeważać rewelacyjna Jola Zawadzka, nasza "killerka", która pięknie, technicznie wypunktowała Nikolovą. Zremisowała Iweta i wreszcie Karina, również bez piona, "dowiozła" to cenne zwycięstwo do końca. Brawo "Biało - Czerwone"! Jesteście na właściwym kursie, który ma Was doprowadzić do współrzędnych na których jest medal olimpijski!

W tle jest także historyjka, którą lubicie i która w jakiś tam sposób zaczęła żyć swoim życiem podczas tych moich relacji. Mianowicie mój kolega o którym Wam opowiadam, zdecydował się i dziś nie iść do pracy. Tzn. zawiózł współpracowników na miejsce przeznaczenia i ... w te pędy wrócił oglądać transmisję z Istambułu. Dzisiaj utrafił, bo Polki wygrały :). Napisał, że to nie na jego nerwy, że już nic nie ogląda, że koniec. Ale ja go dobrze znam i zobaczymy jutro, jak nie będzie oglądał ;).

Uwaga! Uwaga! Z ostaniej chwili. Siedzicie wygodnie?? Polacy grają z Czechami i zajmują piętnaste miejsce. Polki są piąte i grają jutro z odwiecznymi rywalkami - Ukrainą! Jutro decydują się losy medalu Polek. Sytuacja w strefie medalowej na tyle skompilkowana, że wymaga odrębnego artykułu. Kto wygra mecz?? POLSKA!! Kto wygra mecz?? POLSKA! Ktoooo wyyygraaaa meecz???? POLSKA! POLSKA! POLSKA!!!!


6 komentarzy:

  1. "Natchniona partia..." i "tropikalna gorączka" aż się przelewa przez ten wpis pasja i namiętność :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Powinnaś zajrzeć Droga Bilbiofilko jutro o 14 stej na stronę Olimpiady i zobaczyć trensmisję wideo z sali gry i zobaczyć jak grają nasze Panie. Tu jest wszystko mimika, zachowania, pasja, koncentracja. Coś niesamowitego oglądać takie zmagania!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Losowanie jest niekorzystne... obie nasze drużyny dostały bardzo ciężkich przeciwników... emocje, emocjami, ale szachy to nie piłka nożna! ... mam nadzieję, że zobaczymy jutro piękne szachy w wykonaniu naszych drużyn... miejsce w rywalizacji czy medale... ważne, ale nie najważniejsze przynajmnie dla mnie...

    OdpowiedzUsuń
  4. Kajetan Przysiecki7 września 2012 08:55

    Artykuły Krzysia, Jego pióro, humor, życzliwość dla bohaterów - bezcenne. A ja dopiero wczoraj odkryłem tego bloga! Z Jego wpisów mogłaby powstać fajna książka ilustrowana co bardziej dramatycznymi partiami Naszych dziewcząt i facetów.

    OdpowiedzUsuń
  5. Choć olimpiada jeszcze się nie skończyła, chciałoby się powiedzieć, że obie nasze reprezentacje grają bardzo dobrze. Teraz szczególny moment, tzn. finisz. Jestem zdania, że nasi sportowcy (ogólnie, nie tylko szachiści) zwykle mieli z tym problem. Przygotowanie kondycyjne? Mała motywacja? Pamiętam jednak, jak wspaniale wyłamał się z tego Dariusz Świercz na ostatnich Mistrzostwach Świata do lat 20. Powinien koniecznie grać w obu ostatnich rundach. Ukraina i Czechy - zgadzam się z Maćkiem Nowotnym, że to trudni przeciwnicy. Łatwiej będą mieli Panowie. Choć remisy w obu meczach byłyby dobrymi wynikami, to jednak, jeśli walczymy, trzeba ugrać coś więcej. To będzie ciężki dzień dla naszych szachistów oraz dla kibiców o słabych nerwach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Maćku tych emocji już nam nikt nie zabierze! Aż nie chce myśleć co będzie za dwa dni jak się zakończy ta Olimpiada. Nastąpi syndrom odstawienia i będzie straaaszna nuda przez pierwsze dni! Ale potem Radek jedzie na Syberię i tam się będzie działo!! Kajtku tą książkę to też i wy ze mną tworzycie pisząc te ciekawe komentarze! Swoją drogą fajny pomysł na małą książeczkę o tej olimpiadzie!

      Usuń