Gdy zobaczyłem kojarzenia rundy szóstej turnieju w Kalkucie, a przede wszystkim parę Dzhumaev-Wojtaszek, coś przeczuwałem. Nie wiedziałem do końca co, ale chodziło mi po głowie, że ta partia nie będzie typowa. Nie potrafiłem jednak sprecyzować co konkretnie zajdzie w tym pojedynku. Okazało się, że Uzbek zagrał bardzo ostro i chyba po raz pierwszy od dłuższego czasu, byłem bardzo zaniepokojony pozycją naszego arcymistrza. "Szalony" Uzbek parł do przodu i przez większość pojedynku władał inicjatywą, Radka figury były mniej skoordynowane i zanosiło się na ciężką walkę o remis. W momencie, w którym wydawało się już, że kontury ataku Uzbeka, nabrały realnych kształtów, przeciwnik Radka wymienił hetmany i stopniowo jego inicjatywa wygasła. Na zredukowanym meteriale Polakowi już nic specjalnego nie zagrażało. Podpisano remis.
W pojedynkach arcymistrzów mało znanych z arcymistrzami wysokiej klasy zawsze istniała i istnieć będzie wielka pokusa dla strony słabszej, by jeśli jest tylko taka możliwość, uciekać w pewny remis, nawet gdy pozycja każe atakować i walczyć o cały punkt. Podejrzewam, że Dzhumaev wymienił hetmany, nie chcąc wdawać się w "bijatykę", której końcowego efektu nie był do końca pewien. Niemniej jednak była to partia w której Radek stanął wyraźnie gorzej i dość długo musiał się "tłumaczyć" Uzbekowi ze swoich decyzji. Jak się okazuje turniej z "doliny róż" to bardzo ciężkie zawody i nikt tu nic za darmo nie daje, a wszystko trzeba zdobywać w pocie czoła. Radek Wojtaszek jest w czołówce i przed nim pięć bardzo ważnych, decydujących pojedynków. Mam nadzieję, że arcymistrz z Kwidzyna wytrzyma kondycyjnie długi dystans turnieju w Kalkucie.
A tymczasem w Chanty - Mansyjsku Bartosz Soćko rozegrał pierwszy pojedynek półfinału Pucharu Rosji. Przeciwnikiem Bartosza był Dimitrij Jakovienko, dobrze nam znany arcymistrz z którym spotkał się Radek Wojtaszek w turnieju "Poikovsky" w podobnych, syberyjskich klimatach. Tamten pojedynek trwał krótko, Jakovience wystarczał remis, ustawił spokojną pozycję, której nie było szans sforsować.
Dziś po Jakovience nie oczekiwałem, że rzuci się czarnymi na Bartosza. Liczyłem, że partia będzie przebiegać w duchu pozycyjnym, odpowiadającym stylowi gry Rosjanina. Bartosz Soćko, trzeba to przynać, "ustawił" sobie rywala i po debiucie uzyskał lekką, choć trwałą przewagę. Przez cały czas miał znacznie lepszy czas na zegarze, jednak pod koniec nie zaryzykował gry na wygraną. Jakovienko w tej partii po prostu czekał. Interesujące były jego wyczekujące posunięcia wieżą: "Wg8-g7-g8"itd., którymi jakby chciał powiedzieć swojemu przeciwnikowi:"Jeśli chcesz, to spróbuj mnie przebić! Czekam na kolegę";). Bartosz nie spróbował i nie jestem przekonany czy zrobił słusznie. To są jednak bardzo trudne "gdybania" - pozycja Rosjanina była jednak na tyle solidna, że o wywrotkę byłoby naprawdę nie trudno. Jutro Bartosz ma czarne i wydaje się, że Jakovienko nie będzie grał aż tak pasywnie. Gdzieś z tyłu głowy wie o tym, że Bartosz gra bardzo dobrze rapidy (nie mówiąc już o blitzach), dlatego najprawdopodobniej będzie próbował do dogrywki nie dopuścić. Jeśli Bartosz Soćko wytrzyma w jutrzejszej partii i zremisuje, jego szanse w dogrywce wcale nie są mniejsze. Trzymam kciuki za dobry obrót spraw w Chanty - Mansyjsku.
Marat w 4 rundzie wygrał z 2gim faworytem Korobowem 2702 tak więc ma jakiś patent na klub 2700+.
OdpowiedzUsuńTa końcówka po 2 wieże + goniec też nie wyglądała dobrze dla Wojtaszka. Miał trochę szczęscia z tym remisem.