wtorek, 29 stycznia 2013

"Polacy powoli wracają do gry na turnieju w Gibraltarze"




Wczorajsza runda nie mogła nikogo napawać optymizmem jeśli chodzi o występ Polaków na turnieju rozgrywanym na półwyspie gibraltarskim, który jest jednym z najgęściej zaludnionych miejsc na Ziemi.

 Ponadto runda siódma upłynęła pod znakiem skandalu, który miał miejsce w związku z szybkim remisem Ivańczuka z Le Quang Liemem, pomimo wyraźnego zapisu w regulaminie, który mówi, że podobne praktyki są zabronione. Nie wiem jak by podobna sytuacja wyglądała na niższych deskach, z zawodnikami mało znanymi, tutaj jednak mieliśmy do czynienia z zastosowaniem przez sędziów zasady, w której są "równi i równiejsi".

A wyglądało to tak: po szybkim, czternastoposunięciowym remisie Ivańczuk podpisał remis z Le Quang Liemem i obaj udali się do hotelu. W gibraltarskim turnieju takie sytacje już się zdarzały i sędziowie nakazywali rozegrać normalną partię lub grozili wpisaniem do tabeli przegranej obu zawodnikom. W przypadku Iwańczuka i Liema (obaj zostali już odnalezieni w hotelu w celu wyjaśnienia sprawy) przedstawiono im te dwa wyjścia, o których piszę wyżej. Zawodnicy zaczęli się tłumaczyć, że pomimo, że jest w regulaminie zapis, który zabrania remisować przed 30 posunięciem, to nie został on ogłoszony przed żadną z rund (sic!). W związku z tym postanowiono przed następną rundą przypomnieć tą część regulaminu, a obu arcymistrzów tylko upomniano (!!).

 Nie pierwszy to przypadek, w którym sędziowie, bojąc się poważniejszego skandalu, ulegają magii nazwisk i nie stosują regulaminu żelazną ręką bez względu na to, kogo sprawa dotyczy. Jak znam Ivańczuka, gdyby go próbowano zmusić do dogrania partii to albo:

a) Opuściłby Gibraltar i już nigdy więcej nie zawinął do tego szachowego portu.

b) Zostałby w Gibraltarze, ale spektakularnie poddałby wszystkie partie do końca turnieju ;).

c) zrobił inną nieprzewidywalną rzecz :).

Sędziowie pomni na to z kim mają sprawę, załagodzili sytuację, słysząc te nie trzymające się "kupy" tłumaczenia i remis obu arcymistrzów został utrzymany. Tyle cała ta żenująca sytuacja.

O Polakach. Radek Wojtaszek, niestety, nie przebił dziś czarnym kolorem Szwedki Cramling i na dwie rundy przed końcem ma 5.5 punkta oraz półtorej punkta straty do liderów.

Wygrali swoje pojedynki: Mateusz Bartel, Darek Świercz oraz Artur Jakubiec - wszyscy ze znacznie niżej notowanymi przeciwnikami. To dobra informacja, bo jest szansa na końcowe dobre partie i zreaktywowanie się, oczywiście na miarę tego punktu, z którego każdy z nich wychodzi. Polacy mogą być wysoko ale pierwsza piątka jest już raczej poza ich zasięgiem. Każdy gra o poprawę kilku ważnych parametrów. Chodzi o:  minimalizowanie strat rankingowych, minimalizowanie niezbyt dobrego samopoczucia własnego oraz kibiców, wreszcie o jak najwyższe miejsce w turnieju. Jak będzie, okaże się już za kilka dni.


2 komentarze:

  1. Bardzo powoli wracają...
    W IV rundzie Świercz wygrał z Vachier-Lagrave - tyle było braw i zachwytów. Po IX rundzie Francuz jest na drugim miejscu, a Polak - na 50. I po co to było się nakręcać?

    OdpowiedzUsuń
  2. A Ty jak idziesz na mecz to idziesz jak na mszę do kościoła, czy idziesz lekko pobudzony, a potem zmienia Ci się nastrój w zależności od tego co robi twój upatrzony zespół? Nie wiem, mam tak bezdusznie jak komputer odnotowywać zdarzenia?

    OdpowiedzUsuń