środa, 3 sierpnia 2016

Odliczamy czas do rozpoczęcia Olimpiady w Baku!


Całkiem niedawno FM Michał Tworuszka podziękował mi na facebooku za ostatni wywiad oraz wcześniejszy artykuł, które rzuciły światło na problemy jakie spotykają juniorów na turniejach rangi mistrzowskiej w naszym kraju. Powiedział, że podobne teksty uzasadniają sens egzystencjalny mojego bloga. Cóż mogę powiedzieć - egzystencjalnym założeniem, które stało się podwaliną do stworzenia tej strony był w moim wypadku...zwykły eskapizm. Szachy z uwagi na swoją ogromną nośność pojęciową są świetną odskocznią od rzeczywistości, która ostatnimi czasy jest w wielu aspektach trudna do zaakceptowania. Chodziło mi o te godziny wolności, które daje nam ten sport. Pewnego razu wybrałem się w pewne miejsce, gdzie szachiści amatorzy zbierają się by pograć sobie  w szachy na świeżym powietrzu, a może przede wszystkim spotkać i porozmawiać. Uwielbiam chodzić w takie miejsca. Siedziałem sobie z boku, przyglądałem się ich grze i cieszyłem ich szczęściem. Widać było, że nie mogliby się obejść bez tych spotkań przy szachownicy pełnej figur - taki czas gdy świat bierzemy w nawias. Zakładając stronę o szachach chciałem wydłużyć sobie odrobinę czas owych "godzin wolności" jednak wszystko rozkręciło się do takich rozmiarów, że w samym środku tych "godzin wolności" spotkałem... rzeczywistość! Twardą rzeczywistość. Ostatnie moje artykuły, abstrahując od ich treści, pokazały dość dobrze wzajemny stosunek szachistów do siebie. Wygląda na to, że skupia nas tylko jeden aspekt rzeczywistości, natomiast nasze relacje są pokawałkowane, fragmentaryczne. Brak zaufania do siebie to chyba zmienna podstawowa stosunków panujących w naszym środowisku. Rodzice, opiekunowie, młodzi ludzie, działacze od szczebla regionalnego aż po sam szczyt boją się mówić prawdę, wszystko jest jakąś społeczną mistyfikacją. Wiele smutnych prawd odkryłem po tych dwóch aferach jeśli chodzi o nas i nasze środowisko. Jeśli chodzi o związek chciałbym, żeby to była organizacja przyjazna szachistom, wychodząca im naprzeciw, pytająca, badająca, co najbardziej szachistom doskwiera, co im najbardziej nie leży, nie odpowiada. Ale i szachiści powinni sami mieć swoje pomysły i nie bać się ich przedstawiać. Tymczasem trwamy w jakimś podziale na "my" i "oni", który sprawia, że głębszy dialog jest wykluczony. A najgorszy jest strach. Jeśli jesteśmy powodowani strachem, mającym różne przyczyny, ten sprawia, że nasze relacje nie mogą wyglądać zdrowo...

A więc eskapizm Michale. Jednak, jak może udało ci się zauważyć, nie do końca ta rejterada mi wychodzi. Padał grad błyskawice trzaskały, uciekał, uciekał, wpadł do domu uff.. udało się! Siadł sobie, a tu mu obraz na głowę spadł ze ściany...

Moja skrzynka mailowa szybko zaczęła się zapełniać waszymi relacjami, problemami. Gdyby spróbować to wszystko rozpracowywać, badać, analizować, nie starczyłoby nam czasu na szachy, które przecież kochamy! W każdym bądź razie ważne dla nas sprawy, takie jak ta ostatnia, jeszcze nie raz ujrzą światło dzienne na mojej stronie. Jednak nie wyobrażam sobie bym "jechał" dalej w ten sposób, bo kosztuje mnie to bardzo dużo sił, a moje założenie jest takie, by złapać optymalną formę przed Olimpiadą w Baku (pisarską, nie szachową ;)). Niestety, na stronie Olimpiady nie ma jeszcze składów, gdyż chciałem sobie już teraz zacząć analizować z wami, pomedytować nad szansami naszych ekip.

 Grał Radek Wojtaszek w turnieju Pojkowskij - oglądałem, oczywiście, choć wynudziłem się jak mops. Może i w tym turnieju była jakaś intryga, jednak nie płynęła ona wartkim nurtem. Nasz arcymistrz zajął drugie miejsce, i choć nie przegrał ani razu, wygrał tylko dwa razy, zyskując nieco na rankingu. Może to nie jest jego rankingowy "top" ale prawie 2736 elo na "live" wygląda niczego sobie. Wojtaszkowi uciekało w czasie partii dużo czasu, co jest dość mocną przesłanką by utrzymywać, że to nie jest jego optymalna forma.

Przed Olimpiadą w Baku nasi arcymistrzowie grali, generalnie byli widoczni i to jest dobra wiadomość. Jestem umiarkowanym optymistą jeśli chodzi o start naszych reprezentacji. Zawsze startuję z początkowym zapasem optymizmu, który wraz z rozwojem wypadków albo topnieje, albo zmienia się w stan euforii. Czekamy na składy wszystkich reprezentacji, co da nam podstawę do snucia dalszych rozważań. Do rozpoczęcia Olimpiady w Baku pozostał niecały miesiąc!!


3 komentarze:

  1. Na Olimpiadzie w Baku nasza męska ekipa prawdopodobnie będzie miała co najmniej 7 numer startowy ( ponieważ Armenia nie wystartuje). Uważam, że wielkim sukcesem będzie ( czego im życzę ) miejsce w pierwszej dziesiątce.Jednak śledząc specjalistyczne przygotowania ( właściwie ich brak) oraz starty ( jakość gry) naszych olimpijczyków,boję się, że jestem niepoprawnym optymistą, a realna lokata to 14-20 miejsce w końcowej tabeli. W przypadku pań, miejsce z listy startowej- 6 powinno być w zasięgu z niewielką odchyłką w dół , ale pierwsza 10-tka powinna być pewna. Może ktoś racjonalnie przekona mnie, że jestem pesymistą, a nie realistą? Najlepiej, gdyby to uczynili nasi reprezentanci!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie ten optymizm jest "dyżurny", głupio byłoby na początku startu Polaków zbyt malkontencić, dlatego zawsze jakoś tam ten optymizm mam, choć pewnie w głębi ducha nie wierzę w to uczucie. Na analizę rzecz jasna przyjdzie czas, jednak teraz, na razie tak roboczo uważam, że w pierwszej dziesiątce się nie znajdziemy - my nie potrafimy przede wszystkim wygrywać meczów wielkich napięć, tych na końcu, wszystko nam się rozpada na emocjach, choć obiektywnie ta drużyna jest jednak silniejsza. Jak pokażą składy wszystkich nacji zaczniemy się blacjack rozsmakowywać w analizach.

      Usuń
  2. Wojtaszek miewał turnieje, w których wytrzymywał do końca. Ostatnio walczył dość twardo, więc myślę, że będzie dobrze. Duda może wygrać z każdym bez wyjątku, i jest zawzięty, wierzę w jego możliwości. Piorun niedawno grał wybitnie, a ostatnio coś tam przegrał, ale ciągle był bardzo solidny. Bartel miewał już wyskoki formy, a ostatnio też aż tak dużo nie tracił, więc może nie być źle. W sumie skład męski mamy najsilniejszy od kiedy pamiętam, a to oznacza, że znowu mają podstawy do walki o medal.
    Z kobietami wydaje się, że trochę gorzej. Monika wciąż solidna, ale to już nie ta ścisła czołówka światowa co kilka lat temu. Ale stabilna solidność jest, a przy odrobinie szczęścia i przypływie formy wciąż mogą jej wychodzić turnieje życia. Jola ma najlepszy okres w karierze, może wygrać wszystko na naszej drugiej desce. Karina stabilnie trzyma swój wysoki poziom rankingowy, jak trafi z formą to może nas znowu mile zaskoczyć. Na pierwszych dwóch deskach byłoby może trudno, ale na trzeciej ma szansę na duży wynik. Młode na dalszych deskach też potrafią nieźle szarpać. Po 6 rankingu spodziewam się tradycyjnie walki o medal, jak na prawie każdej olimpiadzie.

    OdpowiedzUsuń