sobota, 19 listopada 2016

Półmetek nowojorskiej batalii o tytuł Mistrza Świata: Magnus Carlsen nie może znaleźć sposobu na świetnie przygotowanego Pretendenta!


Nowojorskie starcie tytanów niepostrzeżenie wkroczyło w decydującą fazę. Z partii na partię cena każdego posunięcia rośnie. Ruch wykonany, to potencjalny błąd, widmo porażki, oraz wizja mglistego zarysu sukcesu pogoni za rywalem, który objął prowadzenie. Oczywiście, oba sztaby, układając strategię meczową musiały ten czynnik brać pod uwagę, sprawą priorytetową jest, by wynik pozostał jak najdłużej kwestią otwarta. Przegrywając jedną partię któryś z graczy skazuje się na grę znacznie bardziej ryzykowną, co przy tym poziomie, prawie zawsze źle wróży. Inaczej wygląda zarządzanie ryzykiem w turniejach lokalnych, silnych openach, turniejach elity szachowej, wreszcie w meczach o szachową koronę. Kibice łaknący 12 rundowego rollercoastera myślą nierealistycznie, jednak można ich zrozumieć gdy mecz Carlsena z Karjakinem nie jest lekkostrawny nawet dla szachowych koneserów...

Szósta partia meczu była, chyba, najmniej interesująca z całego zestawu sześciu pojedynków pierwszej połowy meczu o tytuł szachowego championa. To była partia - znak naszych czasów, znak ery komputerowej w naszym sporcie. Obaj przeciwnicy zagrali klasycznego "forsinga" i trudno powiedzieć do którego momentu trwały analizy obu graczy, jednak skłonny jestem utrzymywać, że samodzielnych posunięć oponenci nie zagrali zbyt wiele. W tym momencie bardzo trudno określić, kto jest w tym meczu faworytem: Kariakin czuje się świetnie, na konferencjach prasowych tryska humorem, Magnus nie jest specjalnie rozmowny, widać w nim stopniowo rosnącą, trudno skrywaną frustrację.

Partia nie była zbyt interesująca, natomiast znacznie bardziej ciekawią mnie reakcje samych kibiców, chodzi o ich irytację z powodu braku emocji w tym meczu. W sumie trochę jestem zaskoczony ilością tego typu wypowiedzi. Na rosyjskim serwerze http://chesspro.ru/ Jewgienij Glejzerow próbował rozmawiać z internautami, tłumacząc im, że mecz o tytuł MŚ musi być rozegrany i najczęściej on tak właśnie wygląda. Kibice bardzo by pragnęli, żeby przeciwnicy się zapomnieli, jednak taka jest właśnie specyfika meczu "jeden na jeden", zwłaszcza w dobie silnych enginów, które potrafią znaleźć igłę w stogu siana, gdy przeciwnicy wiedzą o meczu od wielu miesięcy. Niestety, tak to właśnie wygląda.

 Gdy w latach osiemdziesiątych spotkali się wielcy szachów, dwaj panowie "K", jakoś wielomiesięczna gra "w okopach" podczas meczu o tytuł Mistrza Świata nie wyszła na źle zarówno im, jak i samemu sportowi. Fakt, realia geopolityczne były zupełnie inne, istniał Związek Radziecki i miał on swojego pupila, był też dysydent, obywatel świata wolnej myśli itd. Wokół obecnego meczu nie da się, niestety, zbudować podobnej dramaturgii. Magnus i Sierioża przyjaźnią się od wielu lat, a wielka polityka wokół tego meczu jest skutecznie wygaszana. Wokół meczu nie dzieje się więc nic specjalnie interesującego, sam mecz również nie każe nam sięgać po kompleks uspokajających ziół z domowej apteczki i trudno się o cokolwiek zaczepić. Czytam też komentarze na żywo, na przykład Susan Polgar, która po wczorajszym "profesorskim" remisie napisała, że rozwiązaniem dla tego typu analitycznych, pamięciowych partii, będą szachy losowe. Według mnie takie pomysły wypływają z pewnego niezrozumienia natury ludzkiej, która ciągle szuka zmian i nie potrafi niczym na dłuższą metę się zadowolić. Odejście od szachów klasycznych oznacza ich śmierć. Po jakimś czasie, gdyby ta dziwna forma szachów doszła do głosu i gdyby i to, prawem ludzkiej natury wszystkim się przejadło, to co nam pozostanie? Do głównego nurtu powrót będzie bardzo trudny, jeśli nie niemożliwy i znajdziemy się w ślepym zaułku...

 Nie. Nie zgadzam się na majstrowanie przy tempie gry, na jego stopniowe skracanie, nawet docelowo do 40 min. na partię, czy tak drastyczną zmianę reguł jaką niosą szachy z losowym ustawieniem bierek na pierwszej i ósmej linii. Może, rzeczywiście trzeba posłuchać Magnusa, który chce zmienić formułę walki o mistrzostwo świata, nad takim czymś mogę się jeszcze pochylić, ale nie nad wbiciem siekiery w szachownicę jaką znam od czasów Philidora. Świat od kilku dekad niebezpiecznie przyspiesza, jednak to problem świata, nie szachów. Szachy niech pozostaną szachami.

Czekamy na kolejne partie meczu. Magnus wydaje się nie mieć pomysłu na grę po tym, jak nie docisnął dwóch wygranych pozycji. Czy piłkarska prawda o niewykorzystanych szansach znajdzie zastosowanie w szachach? Nie uważam, żeby taki scenariusz był nierealny. Karjakin szybko się otrząsnął po tych dwóch nieudanych grach i chyba nawet pod względem psychologicznym lekko przeważa. Jutro ma białe. Mam nadzieję, że przeciwnicy stoczą kolejny, piękny, epicki pojedynek.


16 komentarzy:

  1. Szachy ciągle się zmieniały. Ze znanych mi zmian to wprowadzenie kolorystyki pól, odebranie gońcowi możliwości przeskakiwania figur, wprowadzenie roszady, zwiększenie siły bojowej królowej. Na świecie jest wiele odmian szachów. Szachy Fischera albo Capablanki to ciekawa alternatywa. Należy też uwzględnić szachy Glińskiego, jako całkiem perspektywiczne chociaż dzisiaj marginalne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bzdura , szachy w swojej formie takiej jakiej są nie mają prawa być zmieniane !!!.A to kto sobie życzy może sobie grać w jakie sobie tylko mu się zamarzy odłamy szachów , ale to będą tylko odłamy i tyle .

      Usuń
  2. Ostatnie dwie partie (5 i 6) przypominały mi dwie pierwsze. Czyli mało dramaturgii. Co prawda piąta, Carlsen zaczął grać nieco ekstrawagancko i na granicy ryzyka, ale nic złego na szachownicy go nie spotkało. Zgadzam się, że przewaga psychologiczna jest po stronie Karjakina i jeśli nadal Carlsen nie będzie potrafił pokonać oponenta, jego frustracja może osiągnąć krytyczny punkt..., a wtedy kto wie, może zaiskrzy na szachownicy.

    OdpowiedzUsuń
  3. Wiem, że się powtarzam. Chciałbym jednak wszystkim chwalącym pretendenta zwrócić po raz kolejny uwagę, że na przestrzeni dotychczas rozegranych 6 partii ani razu nie przechwycił on inicjatywy (może z wyjątkiem późnego etapu 5 partii, ale było to raczej efektem tego, że Carlsen przeholował, niż dobrej gry Karjakina), nie mówiąc już o uzyskaniu jakiś namacalnych widoków na wygranie partii... Bezsprzecznie Carlsen ma większe problemy niż w meczach z Anandem, ale jego przewaga nie ulega wątpliwości. Zwróćmy uwagę choćby na to, jak łatwo Carlsen sprowadził czarnymi grę do szybkiego remisu w szóstej partii (przy czym ten i ów oczekiwał - wychodząc od końcowych fragmentów piątej partii - że mając biały kolor 2 razy pod rząd pretendent rzuci się do ataku. A tu lipa).

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie rozumiem dlaczego szachy losowe byłby końcem szachów klasycznych. To tylko zmiana ustawienia początkowego...

    OdpowiedzUsuń
  5. Mecz jest nudny. Co do zmian reguł, to tak i nie. Zważywszy na klincz obu graczy, to aż chciałoby się coś w regułach zmienić, gdyż, jak słusznie zauważył jeden z komentujących, szachy zawsze się zmieniały, tylko od około 400 lat reguły są "zamrożone". Z drugiej strony rezerwy szachów klasycznych są przeogromne, skoro dzisiejsze programy szachowe grają na poziomie 3200-3000 ELO, a Magnus posiada siłę "zaledwie" ok. 2850... Po prostu, Karjakin zastawił gardę, a Carlsen szuka w tej gardzie luki.

    OdpowiedzUsuń
  6. Szachy klasyczne to gra 'historyczna', w tym sensie, że każda rozegrana partia wpisuje się od razu w - czasami wielowiekową - tradycję, np. danego debitu. Taka tradycja to wielkie bogactwo. Dzięki niemu, nawet trywialna partia hiszpańska znaczy wiele poprzez odniesienie do całej historii gier i dyskusji nad tym debiutem. Gdy pozycję wejściową będzie się losować, to każda partia będzie pojedynczym wydarzeniem - często dość nieznaczącym...

    OdpowiedzUsuń
  7. Panie Krzysztofie!
    Bartosz Soćko twierdzi, że FIDE raczej będzie dążyło do zakazu proponowania remisów, co byłoby wielkim pozytywem w szczególności podczas tzw. "arcymistrzowskich remisów". Często bowiem się zdarza, że nazbyt skomplikowane układy na szachownicy onieśmielają zawodników przed pójściem w nieznane, a zaproponowanie i przyjęcie remisu załatwia sprawę... Myślę, że to jedyna rzecz jaką FIDE mogłoby wprowadzić. Nic więcej! Wiadomo bowiem, że obowiązujące reguły szachów nigdy nie były, nie są i nigdy nie będą możliwe do pełnego rozpracowania przez ludzki rozum i ludzką pamięć! I dlatego szachy są wspaniałe! A to, że w meczu o mistrzostwo świata mamy 6 remisów na 6 rozegranych partii świadczy jedynie o tym, że Karjakin jest godnym rywalem dla Carlsena.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podpisuję się pod tą opinią.
      Robert

      Usuń
  8. To już poruszył pan Krzysztofie duży temat, mówimy o śmierci remisowej szachów, osobiście jestem zakochany w tej tradycyjnej /jak ktoś policzył od ok. 400 lat/ formie szachów, ale rozumiem potrzebę zmian, tylko po dłuższym okresie prób, jak np zakaz remisów, a może coś na wzór, białe mniej czasu i wystarczy remis, a czarne muszą wygrać??, nie podoba mi się to tak na gorąco, ale kto to wie?? Co do walki, to mecz mi się podoba bo napięcie rośnie, a doceniam obu graczy przygotowanie do meczu, nikt nie potrafi zaskoczyć, gdzie jest Fischer który w tamtych czasach tak łatwo łamał przeciwników, czy Kasparow? Ale dziś uważam, że i oni grali by jak Magnus /zapobiegawczo/ lub by polegli, ciekawe co wy sądzicie? cóż silniki niestety zepsuły piękno tej gry, nie pozwalają już na zaskakujące kreatywne posunięcia, bo w domowych analizach łatwo znaleźć ich obalenie!!
    tzbych

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie podoba mi się pomysł żeby dzielić mecz na dwie połowy, Karjakin "musiał" grać teraz dwa razy pod rząd białymi. Co to daje??! Losowanie było po to aby ustalić kto gra białymi w pierwszej partii, a później gramy na przemian. Tak jest sprawiedliwie dla obydwu zawodników i tak grano we wcześniejszych meczach.
    Robert

    OdpowiedzUsuń
  10. Fischer wygrywał efektownie bo przewyższał siłą gry znacznie swoich rywali. Gdyby miał mierzyć się z kimś równym sobie to też byłoby wiele nudnych remisów.
    Aczkolwiek kiedyś teoria nie była tak rozpracowana i łatwiej było w mojej opinii zagrać coś niepoprawnego a co za tym idzie ciekawszego dla widzów.

    Jeśli chodzi o zmianę reguł to szachy losowe moim zdaniem by się nie sprawdziły, można by pomyśleć o debiutach, które losowałoby się przed meczem(np miesiąc przed) i każdy grałby ten sam debiut białym i czarnym kolorem.
    Np. 1.d4 d5 2.c4 c6 Sc3 Sf6 i kolejny ruch białych dowolny
    a w innej partii np. 1.e4 e5 2.f4 ef i kolejny ruch dowolny

    OdpowiedzUsuń
  11. Problemem, moim zdaniem, nie jest formą szachów (klasyczne/Fischer), tempo (szybsze/wolniejsze) tylko postawa zawodników. Ot spotkało się dwóch Petrosjanow. Brak Tala, Fischera, Kasparowa. Nie ma woli zwycięstwa, chęci kreacji starcia, jest oczekiwanie (tylko) na dogodny moment. Takie kunktatorstwo...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ogólnie zgadzam się, ale mimo to większą część winy za taki obraz gry trzeba przypisać Karjakinowi. Carlsen przynajmniej w 3, 4 i 6 partii zaryzykował, dwukrotnie był bliski zwycięstwa. A teraz Karjakin miał białe dwa razy z rzędu i co? I nic... Jeżeli zostanie mistrzem świata, to - mówię to z pełnym przekonaniem - będzie to tytuł niezasłużony.

      Usuń
  12. Karjakin właśnie wygrał czarnymi!

    OdpowiedzUsuń
  13. Moje trzy grosze do tematu "ożywienia" szachów tradycyjnych: punktować tylko i wyłącznie partie rozstrzygnięte, tj. za zwycięstwo 1 pkt, za remis i przegraną 0 pktów. Gwarantuję cudowne ożywienie atmosfery szachowego światka.

    OdpowiedzUsuń