sobota, 13 października 2012

"Gambit Aseko - See rozbite przez G - Team Novy Bor 0.5 - 5.5. Jutro na drodze "polskiej" drużyny izraelski klub - Beer Sheba"




Jeśli miałbym użyć nieco poetyckiego porównania, to z czasem chyba będę wyglądał jak drewniany domek, którego z roku na rok coraz mniej widać, gdyż porasta go i oplata dzikie wino. Tym krzewem pnącym są oczywiście... szachy. Dziś od samego rana buszowałem na turnieju blitza w Katowicach, popołudnie to Eilat, Izrael i kibicowanie klubowi G - Team Novy Bor, który w dniu dzisiejszym jak mawiają Rosjanie "sprawiłsja". Wysoka wygrana drużyny, której kibicujemy, była jak najbardziej do przewidzenia i zapewne u bukmacherów kurs na G - Team Novy Bor nie rzuciłby nikogo na kolana. Jutro na drodze "naszych" staje zespół w pełni złożony z izraelskich arcymistrzów - drużyna stojąca niżej rankingowo, jednak bardzo solidna i idę o zakład, że mecz nie będzie się toczył do jednej bramki. Deklasacji nie przewiduję. Ze znanych arcymistrzów klubu "Beer Sheba", należy wymienić Maxima Rodshteina, Nabatego Tamira oraz Evgenija Postnego. Jak widać na załączonym obrazku, "Beer Sheba" to silny zespół i wygrana z nimi nie przyjdzie sama.

Dziś Radosław Wojtaszek na pierwszej szachownicy jako jedyny zremisował z nikomu bliżej nie znanym mistrzem międzynarodowym Arnaudovem, którego ranking nie przekracza 2500 elo. Ta partia skłoniła mnie do pewnego przemyślenia na temat - "jakie bogactwo możliwości tkwi w szachach". Nie wiem czy rzuciło wam się w oczy, ale w pewnym momencie na szachownicy fantastycznie wyglądała linia "a". Gdyby wyciąć ją z całego układu, przypominałaby część kompozycji szachowej, a to przecież był pojedynek praktyków. Owa linia "a" po 15.Wa1 miała jedno wolne pole a2, poza tym zajęta była przez układ - czarne: Wa8, Sa6, a7, a5, a3, białe: Wa1, Sa4. Kapitalna sprawa jak na normalną partię szachów - zobaczcie ileż zasobów oraz możliwości zawiera nasza gra! Przeciwnik Radka uciekł jednak na remis w tej partii i nasz lider trochę stracił na rankingu po tym pojedynku. Reszta arcymistrzów klubu G - Team Novy Bor wygrała i wszystkie partie trwały krótko. Jutro bardziej emocjonujący dzień. Ciekawe, czy zagra Mateusz Bartel, który po porażce z Tomaszewskim otrzymał jeden dzień wolnego. W każdym bądź razie im większa siła gry drużny przeciwnej, tym większe czekają nas emocje, dlatego jutrzejszy dzień powinien wszystkich szachowo usatysfakcjonować. Oby Polacy nie zawiedli! 


"XVII Memoriał Szachowy im. Emila Oleja - OPEN A blitz"




Memoriał Szachowy im. Emila Oleja to turniej z tradycjami. W ten weekend, odbyła się siedemnasta odsłona tego popularnego turnieju, który rokrocznie gromadzi na starcie liczną grupę seniorów oraz dzieci. Obecna edycja, odbyła się w dzielnicy Katowic - Podlesiu, w Domu Kultury i Sportu ośrodka sportowego "Podlesianka".




 Turniej główny przeprowadzono w formule blitza na dystansie piętnastu rund, dzieci rozegrały zawody tempem P'30 na dystansie sześciu rund.
 Szachy błyskawiczne mają swoją specyfikę i różnią się zasadniczo od truniejów granych dłuższym tempem, nie mówiąc już o biegunowo różniących się od nich szachach klasycznych. Blitz jest dokonały do gry rekreacyjnej - jest to świetny sposób na spędzenie za szachownicą kilku godzin, no i może się podobać kibicom choćby z tego względu, że nie trzeba czekać długo na posunięcia. Tu wszystko odbywa się jak w przyśpieszonym filmie;).

W turnieju seniorskim zwyciężył mistrz międzynarodowy Vitali Koziak z Ukrainy 2503 elo, który tuż po turnieju w Katowicach uda się do Pragi, gdzie zagra w lidze czeskiej. Drugie miejsce z 1,5 pkt. straty do lidera, zajął FM Piotr Mulet 2262 elo. Na trzecim miejscu uplasował się kadydat na mistrza Nikołaj Osipow 2179 elo.
Zawody sprawnie przeprowadził arbiter Hieronim Halamus. Poniżej zamieszczam tabelę końcową z pierwszą dziesiątką oraz tradycyjną galerię zdjęć.


M-ceNrTyt.Nazwisko ImięFed.EloRank.KlubPkt.MBch.Bch.Junior
11IMKOZIAK, VitaliUKR25032400SzKS Zelmer Rzeszów12.0117.50135.00
22FMMULET, PiotrPOL22622300GKS Pniówek-74 Pawłowice Śl.10.5118.50137.50
37kOSIPOW, NikołajPOL21792200KS 23 Górnik Czerwionka Leszczyny10.0115.50134.00
45mPIESIK, PiotrPOL21932300UKS Hetman Częstochowa10.0114.00132.50
58FMKOT, JerzyPOL21782300KSz Polonia Wrocław10.0104.50121.00
69kWIEWIÓRA, EneaszPOL21752200PSSz Pszczyna9.5116.00132.50J18
710kZOWADA, KazimierzPOL21302200MCKiS Jaworzno9.5111.50130.00
813WCMLEKS, MariaPOL20692000MKS Polonia Warszawa9.5109.50127.50J18
916ISMOŁKA, MarcinPOL19702000MKSz Rybnik9.0115.50134.00J16
103mSTACHAŃCZYK, JacekPOL22592300MCKiS Jaworzno9.0110.50129.00



Triumfator turnieju -  IM Vitali Koziak 2503 elo. Ukraina.

Przed pierwszą rundą...

Scenka z rundy dziesiątej. Na pierwszym planie P.Mulet i K. Zowada.



m Jacek Stachańczyk 2259 elo.


m Piotr Piesik 2193 elo, znalazł się tuż za podium.


piątek, 12 października 2012

"G - Team Novy Bor przegrywa z Economistem SGSEU Saratov 2,5 - 3,5. Radosław Wojtaszek remisuje, Mateusz Bartel przegrywa"



Mecz G-Team Novy Bor z Economistem SGSEU Saratov, to było naprawdę mocne rozdanie, zważywszy na bardzo silny skład przeciwników "polskiej" drużyny. Rankingowa siła gry pierwszych trzech stolików była mniej więcej wyrównana, nawet z lekkim wskazaniem na klub, któremu kibicujemy. Jednak na niższych stołach różnica była już znaczna, zarówno jeśli chodzi o rankingi jak i ogólną popularność arcymistrzów klubu z Saratova.

Na pierwszej szachownicy Radosław Wojtaszek spotkał się z Dimitrijem Andrejkinem, z którym rozegrał obronę Nimzowitscha, uzyskując po debiucie dość solidną pozycję oraz dużo lepszy czas. W grze Radka zawsze mi się podobało jego gospodarowanie czasem - gdy nasz lider jest doskonale przygotowany debiutowo (a najczęściej jest) nie kombinuje i gra po prostu " z ręki" dając przeciwnikom wyraźne sygnały, że wszystko wie i zajmie się namysłem, gdy zajdzie taka potrzeba. Ktoś kiedyś powiedział, że kluczową różnicą pomiędzy arcymistrzami wybitnymi, a normalnymi rzemieślnikami 64 pól, jest umiejętność uchwycenia kluczowych momentów w partii. Wybitny arcymistrz potrafi złapać te kluczowe momenty i wtedy cały zaoszczędzony czas, lub poważną jego część, zużywa na głęboką analizę pozycji po to, by  kilkoma głębokimi posunięciami sprowadzić partię na korzystne dla siebie tory. Radek Wojtaszek ma dobrze wypracowną część pierwszą tej wielkiej sztuki, czyli wyrabianie sobie czasowej przewagi nad przeciwnikami (ma to za sprawą świetnego przygotowania debiutowego), część druga, czyli wyczucie kluczowych momentów partii, dostępna jest tylko nielicznym i tutaj cała czołówka światowa zawzięcie próbuje rozwijać ten "zmysł" z większym lub mniejszym powodzeniem. Tu decydują dosłownie niuanse - gdy kluczowy namysł rozpocznie się kilka posunięć za wcześnie, lub kilka za poźno, zwykle jest "po sprawie", no chyba, że przeciwnik jeszcze gorzej wypada w tym jednym z najtrudniejszych elementów szachowej sztuki. Dlaczego lubię jeszcze przyglądać się debiutowej, bezpretensjonalnej grze Radka Wojtaszka? Ano dlatego, że jeśli transmisja jest nadawana na takim poziomie jak wczoraj, gdzie wszystko się wiesza i nie można niczego "ogarnąć" - szachownica naszego lidera jest dobrym drogowskazem, czy wszystko jest w porządku z przekazem ;).

A w porządku nie było i dziś (choć było o niebo lepiej niż wczoraj). Transmisja Mateusza Bartla oraz grającego dla czeskiej drużyny Hindusa Sasikirana, zatrzymała się po pierwszych kilku posunięciach i odblokowała po dobrej półtora godzinie. Dobrze, że wszystko wróciło do normy w ciekawych momentach tych pojedynków.
U Radka Wojtaszka pozycja upraszczała się z każdym posunięciem i poźniejszy remis był logicznym zakończeniem tego pojedynku. Partia Mistrza Polski z  Tomashevskym była pojedynkiem skomplikowanym, miłym dla oka (w zasadzie w każdej partii Mateusz gra efektownie i jego gra przyciąga uwagę) jednak na całym tym zamieszaniu lepiej wyszedł... przeciwnik Mateusza. Ta przegrana Mistrza Polski, zadecydowała o przegranej drużyny G-Team Novy Bor. Na pozostałych stołach padły remisy. No cóż, Mateusz ma niewiele do stracenia w następnych meczach i zapewne spróbuje udowodnić swoją przydatność dla drużyny.

Jutro "polski" klub jak gdyby wraca do początku, gdyż trafia na klub o nazwie "Gambit Aseko - See". Cokolwiek ta nazwa znaczy, drużyna ma średni ranking w okolicach 2350 elo, więc emocje nie będą te i po przewidywanej wygranej napięcie wzrośnie niepomiernie w rundzie czwartej. Wtedy interesujący nas G - Team Novy Bor będzie po raz kolejny prentendował w pojedynku z bardzo silnym zespołem. Oby tym razem udanie.

I jeszcze jedna sprawa - W tzw. "Wielkim Szlemie", czyli turnieju rozgrywanym w Sao-Paulo oraz Bilbao, Magnus Carlsen wygrał 30 pos. miniaturę z aktualnym Mistrzem Świata "Vishym" Anandem. Czyżby to był pierwszy zwiastun zmiany na szczycie i jakiś znak czasu dla legendarnego Hindusa? Czas płynie nieubłaganie, a nużący od pewnego momentu styl Ananda na neutralizowanie przeciwników, taka trochę Schlechterowska maniera gry bez tego dawnego zacięcia Mistrza Świata do przebijania przeciwników, każe mi myśleć coraz poważniej o wielkich zmianach jakie zajdą na szachowym szczycie. Anand, jako wielka osobowość, odcisnął piętno na szachach przełomu wieków, jednak tak grając tytułu raczej nie obroni. Na Gelfanda wystrczyła klasa gry i ogromne doświadczenie - na norweski talent te elementy to zdecydowanie za mało.


czwartek, 11 października 2012

"G-Team Novy Bor wygrywa z Eynatten 4-2 w pierwszej rundzie Klubowego Pucharu Europy"




Zapewne chcielibyście usłyszeć rozbudowaną relację z pierwszej rundy Klubowego Pucharu Europy, który odbywa się w izraelskim Eilat, jednak to co działo się z dzisiejszą transmisją, uniemożliwia mi napisanie czegokolwiek sensownego. Jednym z ważniejszych prawideł przy pisaniu artykułów prasowych czy relacji z wydarzeń sportowych jest zasada: "pisz, gdy jesteś czegoś pewien", więc wypadałoby się ograniczyć do podania wyniku drużyny, w której występują Polacy oraz podać kojarzenia rundy następnej i tyle.

W sumie dawno nie było takiego pomieszania z poplątaniem w czasie transmisji meczów szachowych. Najczęściej spotykaną awarią jest, gdy transmisja w ogóle staje - wtedy czeka się po prostu na moment aż ruszy i jest wszystko w porządku gdy... ruszy ;). Runda pierwsza w Eilacie była ciekawym testem na "odgadnij kto gra jakim kolorem". Było w pewnym momencie tak, że transmisja na niektórych szachownicach stanęła, natomiast niektóre mecze nie były opatrzone nazwiskami grających. Jakiś dociekliwy Czytelnik mógłby mnie teraz spróbować "zażyć", zadając podchwytliwe pytanie - "no to Panie orędowniku od stylów gry szachistów, to kto grał jakim kolorem z naszych reprezentantów i na którym stoliku?" Przyznam się, że nawet nie podjąłem próby odszukania partii Mateusza Bartla, bo zdenerwowałem się, że nie może ten przekaz mieć rąk i nóg. Pomimo, że z natury jestem romantykiem i nie jest mi obca improwizacja, to w takich sytuacjach lubię gdy wszystko ma swoje miejsce. Przed rozpoczęciem oglądania przekazu ucieszyłem się nawet, że partie będą pokazywane na "niebiesko-białych" szachownicach, takich, jakimi zaopatrywane są między innymi Mistrzostwa Polski w szachach. Uważałem je (do teraz) za w miarę niezawodne, jednak dziś był chyba ten wyjątkowy dzień, który potwierdza regułę. Gdy padła transmisja, padły również moje emocje. Miejmy nadzieję, że do jutra ktoś się tym wszystkim zajmie, bo w takich warunkach nie da się pracować ;).

Z informacji pewnych (mam nadzieję) dla "polskiej" drużyny nie zagrał dziś Radosław Wojtaszek, który pewnikiem przeprowadził łatwą do przewidzenia symulację rundy następnej i zaczął przygotowywać się na przeciwnika numer jeden w rundzie numer dwa. Mam nadzieję, że jutro zobaczymy Radka Wojtaszka w akcji, bo czegoś mi ewidentnie brakowało oprócz spokoju jaki ma dawać niezawodna elektronika. Mateusz Bartel wygrał, choć transmisja do teraz mówi coś zupełnie przeciwnego.
 W drużynie G-Team Novy Bor przegrał tylko Hindus Sasikiran Krishnan, dwie pierwsze "czeskie" szachownice odnotowały remisy. Ta runda jest zaledwie spacerkiem i dość dobrym przetarciem przed kolejnymi rundami, bo tam już będziemy świadkami naprawdę mocnego uderzenia.
W meczu na szczycie klub "Ashdod", który na szpicy, czyli pierwszych trzech deskach wystawił trzech Ukraińców - Iwańczuka, Vołokitina i Eljanowa, pokonał złożoną z internacjonałów drużynę "Socar Azerbaijan" 3,5 - 2,5 i jest to pierwsze interesujące rozstrzygnięcie w rundzie pierwszej. Pozostałe spotkania, czyli wysokie wygrane faworytów, nie są już tak zaskakujące.

Kończąc moje spostrzeżenia z rundy pierwszej (bo w żadnym wypadku nie jest to relacja) chciałbym prosić o nie rozliczanie mnie, jeśli napisałem coś źle, czy czegoś nie dopatrzyłem - tylko w mitologiach ludów pierwotnych bywa tak, że z chaosu wyłania się porządek. Relacjonując sport, gdy przekaz jest chaotyczny to i relacja nie może stać na dobrym poziomie. Mam nadzieję, że jutro w spokoju zasiądziemy wszyscy do oglądania arcyciekawej rundy drugiej z udziałem Polaków.  


środa, 10 października 2012

"Medytacje o edukacji, wychowaniu i sporcie wyczynowym II"




Jest takie powiedzenie, czy też porzekadło: "Od przybytku głowa nie boli"; jednak po wszystkich wydarzeniach związanych z wizytą Garriego Kasparova w Polsce, tak naprawdę nie mogę sobie od dłuższego czasu znaleźć miejsca i źle śpię. Te nieprzespane godziny nocne, wypełnione są w moim przypadku rozmyślaniami nad dobrą, naprawdę przemyślaną koncepcją wprowadzenia szachów do kilkudziesięciu szkół w Polsce. Jak według mnie powinno wyglądać to przedsięwzięcie, aby uzyskać z jego realizacji absolutne maksimum? Jak to urządzić, by owe szachowe "mekki" były tworzone z prawdziwą pasją, ciśnie mi się na usta słowo "po wizjonersku"? Uważam, że do tego wyzwania nie można podchodzić jak do każdego innego zadania, bo może się to zakończyć uzyskaniem korzyści ale nie takich, jakie można wyciągnąć z tego projektu. Nad tymi problemami będę się zastanawiał w tym artykule, a Czytelnik jest mi potrzebny nie mniej, gdyż każda dobra rada jest na wagę złota.

Cóż się takiego wydarzyło ostatnimi czasy? Otóż, przyjechał do Polski na kilka dni Garri Kasparov, wielki orędownik wprowadzenia szachów do szkół i zrobił moim zdaniem kawał dobrej "roboty". Dzięki jego nieprzeciętnej osobowości, która potrafi jak magnes skupić wokół siebie osoby z różnych środowisk, doszło do zogniskowania zainteresowania szachami na styku trzech instytucji : MEN-u, MSiT oraz PZSzach. Podczas wizyty byłego Mistrza Świata w szachach nie była rozważana konkretnie i z detalami koncepcja wprowadzenia "programu pilotażowego", jednak został przygotowany grunt pod prace z tym związane. Ma powstać grupa robocza złożona z przedstawicieli instytucji , które wymieniłem wyżej, ta zaś, będzie się zajmować wszystkim technicznymi aspektami wprowadzenia w roku 2013 szachów do niektórych szkół. 

Jaką ja mam wizję tego przedsięwzięcia? Otóż, największą bolączką dla mnie jest ostateczny, docelowy kształt tego projektu: czy to mają być zwykłe zajęcia pozalekcyjne, prowadzone przez wyszkolonych nauczycieli, czy będzie to polegało na tworzeniu klas sportowych o profilu "szachowym".
   Podczas analizy wszystkich "za" i "przeciw" doszedłem do wniosku, że jeśli poprzestaniemy na tym, że specjalni przeszkoleni nauczyciele (a propozycje podobnych szkoleń już są) będą edukować dzieciaki w wieku wczesnoszkolnym na zajęciach pozalekcyjnych, oczywiście zyskamy i to dużo ale według mnie powinniśmy chcieć znacznie więcej. Pytanie jest tutaj takie: czy nauczyciel, otwarty na podejście holistyczne w edukacji, po odebraniu wiedzy jak nauczać szachy, będzie to robił z pasją, czy tylko ze strachu przed redukcją etatów zmusi się do rozszerzenia swoich kompetencji o naszą dyscyplinę. Konkretniej - czy nauczyciel może zaszczepić miłość do szachów, "rozkochać" dzieci w tym, jeśli sam niewiele miał z Grą Królewską wspólnego i ta nie były nigdy w centrum jego zainteresowań. To jest moim zdaniem słabszy element tej koncepcji, jeśliby miałaby ta właśnie przeważyć (mam nadzieję, że jest to wszystko teraz debatowane i nie podjęto jeszcze żadnych wiążących decyzji). Druga sprawa, moim zdaniem jeszcze ważniejsza to dzieci - uważam, że problemem, zresztą nie raz już podnoszonym (O tym pisał między innymi Mateusz Bartel, również w wywiadzie na łamach niniejszego bloga) jest brak jasno określonych celów oraz etapów rozwoju dla dzieci oraz rodziców, jeśli chodzi nasz sport.
 Dzieci zaczynając intensywnie trenować szachy, chciałyby mieć jasną, klarowną drogę przed sobą, czyli: zaczynam w wieku lat 5-6, po osiągnięciu tego a tego w ciągu dwóch lat, jestem pewny , że dostanę taką to a taką dotację, taka a nie inna droga się przede mną otworzy, przyjmą mnie "tam" i mam to zagwarantowane. Potem, następuje walka o kolejny etap, który też ma swój koniec itd. Chodzi o to, że dzieci wraz z rodzicami chcą mieć namacalne dowody podnoszenia się na scieżce profesjonalnego rozwoju, chcą wędrować od "znanego ku znanemu". Słowem - dzieci potrzebują być w jasno określonych "STRUKTURACH".
 Czy owe zajęcia pozalekcyjne wraz z ich niewątpliwym popularyzatorskim znaczeniem dla Gry Królewskiej są w stanie coś takiego młodym szachowym sportowcom wypracować? Uważam, że nie. Sądzę, że tylko w takim wypadku,  jeśli szachy znajdą się jako przedmiot w tych szkołach (I tutaj nie jest najważniejsze, czy będzie z niego ocena na świadectwie, czy nie. Zresztą może być, a nie musi być liczona do średniej ocen) jest możliwość tworzenia tych "struktur" rozwoju. Wtedy owe klasy profilowane będą dawać bardzo ważne z czysto psychologicznego punktu widzenia bezpieczeństwo, zarówno dla dzieci jak i dla rodziców. Świat szybko mknie do przodu i każda decyzja podjęta przez rodzica jeśli chodzi o jego dziecko jest niezmiernie istotna - nikt nie da dziecka "na zmarnowanie" jeśli nie pozna całej drogi, od początku do końca. Zajęcia pozalekcyjne i ogólnie przyjazna atmosfera dla szachów jest jak najbardziej korzystna - ale nie myślmy, że na bazie czegoś takiego zaczniemy w pewnym momencie mieć kłopot z nadmiarem młodych talentów. Tylko w atmosferze pewności i bezpieczeństwa mogą się rodzić młodzi mistrzowie, którzy w przyszłości zasilą kadrę lub w ogóle będą zdobywać medale.

Kolejna sprawa to sam "target", czyli czy chodzi nam o wprowadzenie szachów do jak największej liczby szkół (nie chcę się już znęcać nad początkami tej koncepcji, gdy ktoś wykrzyknął socrealistyczne w swej wymowie - "Szachy do szkół", a ja, prawie, że automatycznie dokrzyknąłem w myślach - "a ziemia dla ziemniaków'') czy powinniśmy pielęgniować te nasze "oczka w głowie" w niektórych tylko wybranych ośrodkach. Najlepiej by było gdyby można było to robić symultanicznie ale trzeba spojrzeć na całą sprawę realistycznie - nie ma takiej opcji, żeby nagle Polska stanęła szachami i w każdej placówce ktoś je wykładał. Dlatego podjąłem temat teraz, gdyż dostrzegam, że to co staje przed nami, jest całkowicie w zasięgu, jest to rzecz absolutnie wykonalna.

Kolejny aspekt w orędowanej przez mnie koncepcji tworzenia klas sportowych profilowanych, czy "klas mistrzostwa sportowego", to wychowawca. Uważam, że klasy szachowe powinien prowadzić wychowawca o wykształceniu pedagogicznym, który jest pasjonatem szachów. Dlatego należałoby wysyłać szachistów, którzy chcieliby się podjąć prowadzenia takich klas, na kursy pedagogiczne - (tutaj jest doskonałe pole do współpracy z MEN) i w ten sposób przygotowani wychowawcy będą mogli w pełni udźwignąć stojące przed nimi zadania. Taki wychowawca miałby za zadanie koordynowanie startów swoich podopiecznych przy współpracy z dyrekcją szkoły, prowdziłby zajęcia, robił testy, zapraszał mistrzów na wykłady itd. Taki wychowaca czułby szachy i wiedziałby kiedy intensyfikować treningi dzieciom, a kiedy odpuścić by dzieci mogły skupić się na innych przedmiotach.
Jeśli chodzi o kwestię tworzenia owych klas sportowych, to uważam, że przynajmniej część dzieci w takich klasach powinna się rekrutować z "szachowych" przedszkolaków, którzy szybko nadadzą ton oraz stworzą fajną atmosferę, by reszta szybko się z nimi zrównała poziomem i dążyła do kolejnych wyzwań.
 Chcę podkreślić znaczenie "bycia w strukturach" dzieci. Gdyby moja koncepcja przeważyła, uważam, że młodzi ludzie podejdą do szachów poważniej - zajęcia pozalekcyjne nie mają w sobie aż takiego "ciśnienia", w większości przypadków ta przygoda z szachami kończy się przedwcześnie w wyniku splotu różnych niekorzystnych okoliczności. Jedną z tych okoliczności jest właśnie ów brak jasno określonych celów. Pamiętam, bo sam uczyłem się w klasie sportowej, jak każdemu z nas zależało na wynikach w pływaniu i tych konkurencjach, które były "naszymi" (trenowanymi na normalnych lekcjach) i wiem jak podchodziliśmy do zajęć pozalekcyjnych. Owszem, przychodziliśmy ćwiczyć ale nie miało to dla nas aż tak dużego znaczenia - po prostu uwielbialiśmy się ruszać, a wyniki na zjęciach pozalekcyjnych nie były dla nas aż tak ważne.

 Oczywiście, prowadzę te rozważania myśląc jednocześnie o innych rozwiązaniach jednak uważam, że podobne wyjście byłoby optymalne. Jest to zaledwie zarys  koncepcji ale miód wlałby się w moje skołatane serce, gdybym wiedział, że w takim kierunku będzie to zmierzało. W końcu pomysł zajęć pozalekcyjnych, nie wyklucza poprzez drogę ewolucji, tworzenia owych "klas sportowych" w przyszłości. Nie byłaby głupia droga ewolucyjna - skorzystać z owej świetnej koniunktury dla szachów, jakiej nie mieliśmy nigdy, utworzyć owe "przyczółki" w szkołach, a potem metodą ewolucyjną dojść do pomysłu tworzenia klas sportowych.

 I to tyle. Ulżyło mi trochę, po napisaniu tego tekstu i czuję sie spokojniejszy. Chciałbym bardzo, by Czytelnicy i wogóle wszyscy, którym nie jest ta sprawa obojętna, zabrali głos i pisali po przemyśleniu wszystkiego. Myślę, że w tak sprzyjających okolicznościach już zyskaliśmy. Pytanie zasadnicze jest takie, czy zyskamy tylko trochę, czy znacznie więcej, wreszcie czy stworzymy projekt optymalny, z którego wszyscy będziemy dumni. Wszystko jest w naszych rękach.

poniedziałek, 8 października 2012

"10 X - 18 X. Eilat. Izrael. W Klubowym Pucharze Europy zagra Radosław Wojtaszek oraz Mateusz Bartel"




Dla tych, którzy cierpią na wielkie wewnętrzne nienasycenie jeśli chodzi o występy Polaków w bardzo silnych turniejach, mam bardzo dobrą wiadomość. Otóż, już za dwa dni, w niewielkiej miejscowości Eilat na południu Izraela, odbędzie się bardzo silnie obsadzony Klubowy Puchar Europy. Radosław Wojtaszek, po powrocie do domu z "syberyjskiej" eskapady, ma bardzo mało czasu, (wszystkiego może uzbierałby się jeden pełny dzień) i wylatuje wraz Mateuszem Bartlem do Izraela by bronić barw klubu G - Team Novy Bor, a dokładnie brązowego medalu zdobytego rok temu przez tą drużynę. Gdy przyglądałem się składom poszczególnych ekip, a w szczególności drużyn rosyjskich, doszedłem do wniosku, że poza kilkoma wyjątkami nie zabraknie nikogo z wielkich. Dla przykładu: drużynę "Tomsk 400" reprezentują: Ponomariov, Motylev, Areschenko, Inarkiev, Bołogan itd. Pierwsza czwórka drużyny SHSM 64 to: Gelfand, Hao, Leko, Giri... Mógłbym znacznie dłużej bawić się w tą wyliczankę, jednak na końcu posta podam link i Czytelnik będzie sam mógł sobie wyrobić pogląd, jak silne to będą zawody.

Jeśli chodzi o dystans, to siedem rund skłania do gry bezkompromisowej i jestem więcej niż pewny, że będziemy świadkami kapitalnych spotkań oraz partii. No i, oczywiście elektryzować będzie obecność dwóch Polaków, którzy w zależności od postawy drużyny mogą nawet przez kilka rund trafiać na podobne zespoły do tych, które wymieniłem wyżej.
 Bardzo jestem ciekaw jak się zaprezentuje Mistrz Polski, Mateusz Bartel - czy już odbudował swoją formę po tych fatalnych kilku miesiącach? Czy rozpoznał, "uchwycił" i wyeliminował to, czego mu najbardziej nie dostaje w sztuce gry z szachistami światowego poziomu? Mniejszą zagadką jest dla mnie jak na ten moment Radosław Wojtaszek, gdyż mam o nim informacje najświeższe, czyli bardzo dobry występ w turnieju "Poikovsky". Wydaje się, że w Eilat również powinien nie zawieść (formy z dnia na dzień się raczej nie traci). Gdyby dołożył skuteczną grę białym kolorem do jego "czarnej" gry, możemy być pewni wydarzeń arcyciekawych.

Jak widać, syndromu międzyturniejowej nudy kibice nie zaznają. Przeciwnie - od czwartku przez najbliższy tydzień, szachowych emocji z bardzo wyrazistym, "biało-czerwonym" akcentem, będziemy mieli aż nadto. Zapraszam wszystkich do komentowania, ocen i bieżących analiz, tak, jak to robiliście podczas Olimpiady w Istambule oraz turnieju "Poikovsky". A oto link, który może się okazać przydatny:



niedziela, 7 października 2012

"Dimitrij Jakovienko wygrywa XIII Międzynarodowy Turniej im. Anatolija Karpova. Dobre zawody Radosława Wojtaszka"




I to już koniec turnieju "Poikovsky" oraz występu naszego reprezentanta na Syberii. Radosław Wojtaszek z wynikiem 5 pkt. z 9 pkt. podzielił 3-4 miejsce wraz z Aleksandrem Motylevem. W turnieju zwyciężył Dimitrij Jakovienko, który doskonałym startem ubezpieczył sobie stabilną przewagę nad pozostałymi uczestnikami i do końca zawodów praktycznie kontrolował przebieg wydarzeń. Drugie, samodzielne miejsce zajął Rusłan Ponomariov.
Wczorajszej, przedostatniej rundy, nie komentowałem. Radek Wojtaszek w pojedynku z Jakovienką zagrał prawdopodobnie po raz pierwszy w życiu "Obronę Ragozina" licząc na interesującą grę, jednak Rosjanin mający wiele ciekawych partii w tym systemie, nie zaryzykował skomplikowanej gry. Wybrany wariant przez Jakovienkę był na całkowite wyjałowienie pozycji i w sumie decyzja o nie kontynuowaniu tego pojedynku przez Radka była słuszna - szanse na zawiązanie jakiejkolwiek walki, na zrobienie krzywdy liderowi, były iluzoryczne. Jakovienko tak właśnie grał od rundy czwartej. Spoglądał tylko na niższe pozycje w tabeli, czy czasem komuś nie przyjdzie do głowy zbyt dużo wygrywać i remisował nie ryzykując w swoich pojedynkach. To w pełni racjonalna postawa, choć dla kibiców coś takiego jest mało atrakcyjne. Ale zasada jest taka, że zwycięzców nie powinno się sądzić.

Występ naszego reprezentanta należy ocenić pozytywnie. Radek Wojtaszek po tym turnieju zyskuje kolejnych kilka punktów elo i umacnia się na pozycji wyjściowej do ataku 2740+. Był to pierwszy tak silny turniej, w którym Polak wziął udział i wyszedł z tej syberyjskiej "zsyłki" obronną ręką.

Jeśli chodzi o dzisiejszy pojedynek Radka Wojtaszka z Aleksandrem Oniszczukiem, to pewnie zastanawiacie się nad kluczową pozycją, w której była możliwość wzięcia piona "g7" gońcem. Nasz arcymistrz strawił na analizie konsekwencji tego wzięcia blisko pół godziny, jednak nie zdecydował się na bicie, odchodząc gońcem na g3. Pojedynek przy różnopolowych gońcach i parze wież, trwał jeszcze ponad dwadzieścia posunięć ale remis nie był chyba dla nikogo zaskoczeniem. Jedyna rezultatywna partia ostatniej rundy, to pojedynek Ponomariov - Rublewski, w którym były Mistrz Świata pokazał swoją prawdziwą naturę wojownika. Zwycięstwo w tym spotkaniu zapewniło Ukraińcowi drugie miejsce w zawodach.

Wreszcie trochę o bohaterach negatywnych turnieju "Poikovsky". Za całkowicie nieudany musi uznać swój występ Nigel Short, który z trzema punktami, zajął ostatnie miejsce. Faktem jest, że Anglik grał efektowne, kreatywne szachy, a jego kontrowersyjne decyzje debiutowe budziły powszechne zainteresowanie, jednak nic z tego specjalnego nie wynikało, jeśli chodzi o wynik sportowy. Jedna wygrana, przy aż czterech porażkach i reszcie nierozrozegranych nie przynosi chluby ambitnemu Anglikowi.

Za kilka dni Radek Wojtaszek wybiera się wraz z Mateuszem Bartlem do Izraela na Klubowy Puchar Europy, gdzie będzie miał możliwość kontynuowania gry z zawodnikami 2700+, a ile pojedynków rozegra z arcymistrzami tego przedziału, będzie zależało nie tylko od niego ale i od pozostałych członków drużyny. I tak to jest - albo występów jest jak na lekarstwo, albo nie ma czasu na ogarnięcie nawet spraw podstawowych, trzeba się szybko organizować i jedzie się na kolejne turnieje. Jednak co do tego pełna zgoda, że wir gry praktycznej jest tym, czego liderowi polskich szachów najbardziej potrzeba. 



"Wyniki końcowe Memoriału Romana Bąka - OPEN FIDE. Chorzów 29 IX - 06 X 2012 r."




Podczas relacjonowania występu Radka Wojtaszka na Syberii, znalazłem trochę czasu, by odwiedzić salę turniejową w Starochorzowskim Domu Kultury, gdzie odbywał się rozgrywany tempem klasycznym Memoriał Romana Bąka. Jeśli chodzi o liczbę uczestników, to spodziewałem się większej frekwencji. Myślałem, że dopiszą zwłaszcza juniorzy, gdyż rundy w tygodniu rozpoczynały się o godzinie 16.30, co nie kolidowało z zajęciami w szkole. Juniorów można było policzyć na palcach jednej ręki i nie wiem dlaczego młodzi szachiści z Katowic i Chorzowa oraz innych okolicznych miast nie skorzystali z możliwości sprawdzenia się w grze praktycznej. W sumie na starcie tego memoriału stanęło 36 uczestników, co jest wynikiem umiarkowanie dobrym jeśli weźmiemy pod uwagę fakt, że turniej nie miał równolegle żadnej konkurencji w okolicy.

W Memoriale Romana Bąka zwyciężył Piotr Mulet 2262 elo, zawodnik GKS Pniówek 74 Pawłowice Śl., który zgromadził 7 pkt. z 9. Tuż za zwycięzcą, z taką samą ilością punktów, jednak gorszym wartościowaniem pomocniczym, uplasował się k Janusz Sroka 2109 elo, reprezentujący klub TMS Roszada Gliwice. Trzecie miejsce przypadło w udziale Krzysztofowi Sztwierni 2073 elo, który do prowadzących stracił pół punkta. Poniżej zamieszczam kilka zdjęć z tego wydarzenia oraz wyniki końcowe.




K Bogdan Morkisz 2119 elo.


 Janusz Sroka 2109 elo.



M-ceNrTyt.Nazwisko ImięFed.EloRank.KlubPkt.MBch.Chg
11FMMulet, PiotrPOL22622300GKS Pniówek-74 Pawłowice Śl.7.041.000.09
25kSroka, JanuszPOL21092200TMS Roszada Gliwice7.038.501.31
36kSztwiertnia, Jan KrzysztofPOL20732200UKS Mat Zabrze-Grzybowice6.540.501.25
43kOsipow, NikołajPOL21792200KS 23 Górnik Czerwionka Leszczyny6.535.50-0.10
52kRaszka, JanuszPOL22082200GKS Pniówek-74 Pawłowice Śl.6.037.50-1.02
615ISzczecina, KamilPOL18662000SSz Strzybniczanka Tarnowskie Góry6.036.502.10
77kBanasik, HenrykPOL20602200SSz Strzybniczanka Tarnowskie Góry5.539.000.33
811IZombirt, FilipPOL19202000WKSz GANT HETMAN5.536.501.46
910I++Przybylka, DamianPOL20122100ChTS Chorzów5.536.00-0.35
109kMatuszczyk, KrystianPOL20282200ChTS Chorzów5.534.50-0.39